Najpierw krótki cytat z sierpnia zeszłego roku, czyli – biorąc pod uwagę tematykę – całkiem świeży. Wirtualnemedia.pl: „Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji przyznała nową częstotliwość radiową w Gdańsku dla Agory. Przetarg rozstrzygnięto pod koniec tygodnia, a głównym kryterium była cena za pasmo, proponowana przez oferentów. Grupa Radiowa Agory zaoferowała za nie ponad 4,51 mln zł.
I dalej: „Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji po raz pierwszy organizowała przyznawanie częstotliwości w drodze przetargu. W Gdańsku, na falach 87,8 MHz miała nadawać stacja dla słuchaczy powyżej 50. roku życia. Do przetargu stanęło czterech oferentów: Grupa Radiowa Agory (walczyła o częstotliwość dla Radia Pogoda), Eurozet Radio (częstotliwość dla Radia Zet Gold), Radio Eska (częstotliwość dla Radia Gold) oraz Multimedia (RMF Nostalgia).
Jeszcze przed otwarciem ofert Agora apelowała, by uczyniono to w obecności oferentów. – Jest okazja, by stworzyć dobry obyczaj otwierania tego rodzaju ofert publicznie – mówiła wówczas dla portalu Wirtualnemedia.pl Nina Graboś, dyrektor do spraw komunikacji korporacyjnej Agory. Ostatecznie jednak Krajowa Rada ustosunkowała się negatywnie do tej prośby i koperty otwarto na zamkniętym posiedzeniu. Najwyższą kwotę za częstotliwość zaoferowała właśnie Grupa Radiowa Agora – 4.508.780,00 zł. To oznacza, że w Gdańsku na częstotliwości 87,8 MHz będzie nadawało Radio Pogoda”.
4,5 miliona złotych za częstotliwość FM w Gdańsku.
Teraz pomyślmy o Warszawie, Krakowie, Szczecinie, Poznaniu, Łodzi, Katowicach, Rzeszowie, Wrocławiu, Zielonej Górze, Lublinie, Olsztynie, Białymstoku… I tak dalej. Często zadajecie pytanie: czy WeszłoFM będzie nadawało na normalnych częstotliwościach, a później piszecie – e, skoro nie, to zaraz to padnie.
Mam trochę inny pogląd. Moim zdaniem szybko by padło, gdyby nadawało na normalnych częstotliwościach – w skali ogólnopolskiej. Koszty inwestycji byłyby bardzo trudne do odzyskania, ale nawet jak zapomnimy na chwilę o kosztach i uznamy, że dałoby się wypracować jakiś spinający się model biznesowy, to po prostu tego rodzaju radia tak czy siak stworzyć by się NIE DAŁO. Lata chodzenia tu i tam, pukania, proszenia, przenoszenia papierków z pokoju 207 do pokoju 308, ale to nie jest tak, że istnieją wolne częstotliwości i mówisz: „hej, chciałbym odpalić radio”, a pani z urzędu na to: „to super, wrzucam cię na 98,4, może tak być?”. Nie, wolnych częstotliwości NIE MA. Co najwyżej można byłoby zrobić radio w Płońsku albo Suwałkach, ale przecież nie o to chodzi.
Odpowiadając na wasze pytania – oczywiście, że wolałbym, żebyście mogli odpalić starego forda fiestę i żeby ze starego radyjka od razu poleciały nasze dźwięki. Mało tego, wolałbym też, żebyście wciskając jedynkę na pilocie telewizora trafiali na WeszłoFM, a jeszcze lepiej by działo się tak w Nowym Jorku i Tokio. Ale to wszystko jest po prostu nierealne. Może kiedyś? Może. Ale nie dałbym sobie palca uciąć, że walka o częstotliwość FM jest w dłuższej perspektywie grą wartą świeczki.
Trzeba więc działać w ramach ograniczeń, które po prostu są. Gdzieś przeczytałem, że pomysł radia internetowego jest stary jak świat i jakoś nigdy nikomu się to na dobrą sprawę nie udało. OK, ale czy takie smartfony, jakie mamy teraz, też są stare jak świat? Czy internet LTE jest stary jak świat? Czy ceny pakietów przesyłu danych są stare jak świat? Czy Spotify mogłoby osiągnąć sukces 10 lat temu, czy może musiało zaczekać na obecne możliwości? Moim zdaniem dzisiaj jest moment, w którym rzeczywiście można znaleźć jakąś grupę ludzi, którzy będą zainteresowani sportowymi treściami w formie audio i którzy będą mieli możliwości, by do nich dotrzeć. Dziesięć lat temu to nie był ten moment i pięć lat temu też nie. Owszem, znacząco więcej ludzi słuchałoby audycji FM, ale nie można mieć wszystkiego. Produkt, który teraz tworzymy, jest dedykowany dla konkretnej grupy słuchaczy, która będzie o nas wiedziała. Niektórzy po prostu włączą radio internetowe w samochodzie (w swoim mam taką możliwość, jeszcze nie sprawdzałem, jak to działa, bo po prostu nie istniała jeszcze stacja, której chciałbym słuchać), inni w telefonie, jeszcze inni na komputerze. Nie trafi do nas pani Grażyna skacząc po stacjach. Trafi do nas ten, który będzie nas świadomie szukał. A jeśli ktoś uzna, że to za dużo zabawy, grzebania i ogólnie mu się nie chce nas włączać, to trudno. Widocznie nie o niego nam chodzi.
Ale przecież jest też druga twarz całego projektu. Radia internetowego nie musisz słuchać w danym momencie, możesz po prostu później wejść na stronę, na której będzie całe archiwum – jak to się modnie mówi – podcastów. Nie jest istotne, czy audycję „Jurasa” o MMA wysłucha na żywo 1000 osób, bardziej istotne jest to, ile osób ją potem sobie odtworzy. Tak naprawdę nie tworzymy więc radia, tylko fabrykę dźwięków.
Ekscytują mnie weekendy. Niektórzy z was mówią: – Eee, kto tego będzie słuchał. Mecze się ogląda, a nie słucha.
Hmm, ja bardzo wielu meczów słucham, robiąc sto innych rzeczy przy okazji.
Jakiś czas temu byłem na zakupach w centrum handlowym, dwóch facetów oglądało mecz Legii na telefonie, a w tym czasie żony wybierały meble. Mały ekranik, obaj ściśnięci, żeby coś dostrzec. OK, nie jest to głupia opcja, ale mam wrażenie, że gdyby mieli do wyboru radio, to być może by się na nie skusili. Bo mecz ligi polskiej w radiu często jest przyjemniejszy w odbiorze. I w ogóle uważam, że liczba facetów, którzy w weekend z jakiegoś powodu nie mogą być przed telewizorem jest dość duża.
Kiedyś słuchałem S13, zmiana regulaminu polskiej ligi rozwaliła to pasmo, każdy mecz o innej porze, innego dnia… Ale gdyby komentarz z meczu Lech – Wisła na chwilę przerwać i przenieść się do Monachium, gdzie Robert Lewandowski wykonuje rzut karny? I skoczyć na chwilę do Londynu, Madrytu albo Rzymu? Połączyć się z piłkarzem, który zakończył swój mecz w zachodniej lidze, a potem znowu czmych do Poznaniu? A przy okazji, w studiu w Warszawie, kilku znanych gości, którzy to wszystko śledzą, analizują i omawiają? Ja bym tego słuchał, a już tak mam, że lubię tworzyć rzeczy dla samego siebie. To jest moje badanie rynku: jeśli ja czegoś potrzebuję, to uważam, że potrzebuje tego więcej osób.
Czy spodziewam się miliona słuchaczy? Nie, nie spodziewam się. Nie potrzebuję miliona. Jeśli ktoś mówi, że to produkt dla hardcorowców – w porządku. Jest wiele produktów dla hardcorowców. Nie trzeba od razu robić „Tańca na lodzie” dla wszystkich.
A nie boisz się, że… – ze sto razy zapytał mnie Przemek Pająk podczas rozmowy dla spidersweb.pl (przeczytać ten wywiad można TUTAJ, oczywiście nie wszystkie pytania zostały zamieszczone). To tylko projekt. Czego tu sę bać? Jak wypali to fajnie, jak nie wypali to trudno. Kiedyś zrobi się inny, który może wypali, a może nie. W sumie na tym ta zabawa w życie polega.
W zasadzie się rozpisałem, a chciałem napisać tylko jedno: nie musicie pisać o wszystkich problemach, które mogą wyniknąć. Wiemy o nich. Nie musicie pisać, że to się zawali. Wiemy o takim ryzyku. Nie musicie pisać, że dałoby się lepiej, gdyby dorzucić do projektu 20 baniek. Mamy tego świadomość.
Po prostu robimy swoje. Jest fajnie.
KRZYSZTOF STANOWSKI