Gdybyśmy oceniali zawodników Quique Setiena za dzisiejszy mecz, dostaliby piątkę z plusem za pierwszą połowę, a pałę za drugą część. Przez pierwsze trzy kwadranse gospodarze grali wzorowo, ale na drugą połowę wyszła inna drużyna. Oczywiście przeciwko Barcelonie trudno wytrzymać 90 minut bez straty gola, lecz liczba głupich strat przy wyprowadzaniu piłki po stronie Betisu była niedopuszczalna. Ostatecznie skończyło się manitą.
Był moment, gdy przyjemnie oglądało się mecze Barcelony z Rayo Vallecano. A było tak za czasów Paco Jemeza, który nie miał w naturze zmieniania taktyki na bardziej defensywną, bo przyjechała Barcelona albo Real Madryt. Oczywiście taka zadziorność kończyła się zwykle srogim wpierdolem, bo „Barca” wykorzystywała luki w obronie. Wówczas wszyscy mówili, że taka gra z katalońskim klubem jest zabójstwem. Owszem, jeśli kompletnie zapomina się o obronie, to bez wątpienia tak jest. Dzisiaj miało być podobnie, gdyż Quique Setien na konferencji prasowej wspomniał, że woli wynik 6:6 niż 0:0: – Kocham piłkę nożną, pasjonuję się grą i wolę wynik 6:6 niż 0:0. Chcę zobaczyć w tym meczu mnóstwo okazji. Oczywiście możemy przegrać, a po meczu będziecie mnie krytykować. Jednak tak zdecydowaliśmy się zagrać, rozmawiałem o tym z piłkarzami i przekonałem ich do tego. Uważamy, że właśnie to musimy robić, by mieć szansę. Jeśli Barça strzeli sześć bramek, pogratulujemy im zwycięstwa.
Hiszpański trener nie kłamał, bo jego drużyna faktycznie broniła wysoko i starała się być jak najdłużej przy piłce. Nie było w tym jednak prowizorki – przynajmniej w pierwszej połowie – bo Setien faktycznie opracował dobry plan, który jego piłkarze realizowali doskonale do straty pierwszej bramki. Javi Garcia co prawda grał w środku pomocy, ale gdy była potrzeba, pełnił rolę trzeciego środkowego obrońcy. W przypadku, gdy gospodarze bronili się głęboko, mieli z tyłu pięciu zawodników. Poza tym wszyscy biegali jak szaleni, a Andres Guardado przypominał cyborga. W połączeniu z fenomenalna grą w odbiorze Fabiana Ruiza wyglądało to naprawdę nieźle, lecz tylko do czasu.
Co na to Barcelona? Początkowo było widać niemoc i zaskoczenie. Goście niespecjalnie wiedzieli jak rozmontować obronę gospodarzy. Strzałów z dystansu próbowali Semedo i Rakitić, ale tak słabe uderzenia nie mogły zaskoczyć nawet przeciętnego Adana. Chorwat strzelał również z narożnika pola karnego, ale lepiej tego nie komentować. Największe zagrożenie pod bramką Betisu – co było wpisane w ryzyko przy tak wysokim ustawieniu – powodowały długie piłki za plecy obrońców. Czasami jednak przeszkodził sędzia, który gwizdnął spalonego Suareza, gdy go nie było. Innym razem Adan uprzedził Andre Gomesa i Luisa Suareza. Choć przy tej drugiej sytuacji bramkarz Betisu interweniował niepewnie. Jednak przy dograniu “El Pistolero” do Rakiticia już nikt nie pomógł. Urugwajczyk wypuścił Chorwata na wolną pozycję, a pomocnik Barcelony w sytuacji sam na sam zachował zimną krew i padła pierwsza bramka, która otworzyła worek z bramkami.
Długo nie trzeba było czekać, a mieliśmy już dwubramkowe prowadzenie. W środkowej strefie piłkę przejął Busquets, który automatycznie dograł do Leo Messiego. Wystarczyło że Argentyńczyk obrócił się z piłką i stanął oko w oko z Adanem. Obyło się bez niespodzianki i gwiazdor Barcelony wpakował piłkę do siatki… Co najgorsze dla Betisu nie były to ostatnie błędy. Kolejna strata w środku i kolejne podanie do Messiego, który minął dwóch obrońców i wpakował piłkę do bramki. Już teraz więc mówimy o nokaucie, a dublet dołożył jeszcze Luis Suarez. Przy swoim pierwszym trafieniu wykorzystał dośrodkowanie Rakiticia – piękny wolej i Adan nie miał nic do powiedzenia. Druga bramka „El Pistolero” padła w standardowych okolicznościach. Zawodnik gospodarzy stracił futbolówkę, którą przejął Sergi Roberto. 25-latek dograł do Messiego, a ten po krótkim biegu z piłką podał do Suareza na skrzydło. Mocny strzał pod poprzeczkę i na tablicy wyników wyświetliła się piątka.
Na koniec wspomnijmy jeszcze o ofensywnych poczynaniach Betisu, bo poza wysokim posiadaniem piłki zbliżonym do 50 procent mieli jeszcze kilka okazji na bramkę. Tutaj również pierwszoplanową rolę odgrywał Fabian Ruiz, który dwukrotnie sprawdził Marc-Andre ter Stegena. W pierwszej połowie po dobrej akcji uderzył w środek bramki, ale druga próba była już znacznie lepsza i niemiecki golkiper miał małe problemy. Swoje szanse też mieli Guardado i Joaquin. Ten pierwszy uderzył z dystansu, ale piłka minęła słupek. Natomiast drugi spudłował z bliskiej odległości. Cóż, trochę to jednak mało, jeśli postanowiło się pójść na wymianę ciosów z Barceloną.
Betis – Barcelona 0:5 (0:0)
0:1 Rakitić 59′
0:2 Messi 64′
0:3 Suarez 69′
0:4 Messi 80′
0:5 Suarez 89′