W ostatnich godzinach Barcelona podpisała nowe kontrakty z dwoma zawodnikami – Gerardem Pique oraz Sergim Roberto. Oprócz samego faktu przedłużenia umów oraz ich warunków, najciekawsze wydają się klauzule odstępnego. Obu piłkarzom wpisano bowiem 500 milionów euro, które wreszcie – w kontekście szalonych wzrostów kwot na rynku transferowym – wydają się sensownym zabezpieczeniem.
Można powiedzieć, że najbardziej dobitnym sygnałem, że dotychczasowa polityka kontraktowa Barcelony nie była skuteczna, okazał się transfer Neymar do PSG. W kontekście ostatnich kwot, jakie padają na rynku (prawie 80 euro-baniek za van Dijka), 222 miliony za Brazylijczyka nie wyglądają już tak niedorzecznie. I zdecydowanie zrozumieli to w katalońskich gabinetach, bo klauzule odstępnego od tego czasu poszły zdecydowanie w górę. Można powiedzieć, że wreszcie swoją wysokością zaczęły też nawiązywać do tych, które od dłuższego czasu swoim zawodnikom wpisuje Real.
Jeszcze we wrześniu zeszłego roku kataloński Sport opublikował jedenastki Realu i Barcelony z wpisanymi kwotami odstępnego. Wyglądało to następująco:
Od tego czasu trochę się więc pozmieniało, bo nowy kontrakt wraz z potężną klauzulą podpisał Messi (700 milionów euro), a także wspomniani Sergi Roberto oraz Pique (po 500 milionów euro). Natomiast sprowadzenie tej zimy piłkarze również z miejsca dołączyli pod tym względem do drużynowej czołówki – Coutinho ma wpisane 400 milionów euro, a Mina okrągłą stówkę.
Inna sprawa, że Real w tym czasie także nie próżnował, o czym może świadczyć okrągły miliard euro wpisany Benzemie, by nie odstawał tu od reszty tercetu BBC. Inne zmiany wśród Królewskich to Asensio w „promocyjnej” cenie 700 milionów euro oraz Varane i Marcelo po 350. Jakkolwiek spojrzeć, najpotężniejsze hiszpańskie kluby zgodnie zabezpieczyły się przed przyszłością, która może stać pod znakiem jeszcze większej ofensywy projektów pokroju PSG oraz angielskich potentatów.
Z całego tego towarzystwa najbardziej odstaje oczywiście Umtiti z bardzo promocyjną w dzisiejszych warunkach kwotą odstępnego 60 milionów euro. Zwłaszcza, jeżeli po raz kolejny przypomnimy van Dijka i jego 78,8-milionowy transfer. Francuz, gdyby tylko chciał, mógłby urządzić sobie licytację z udziałem najlepszych klubów Europy i wywindować nowy kontrakt do kosmicznych rozmiarów. Ale też, na szczęście dla Barcelony, ta wciąż – sama w sobie – stanowi dla piłkarzy solidny magnes. Bo stricte ekonomiczne argumenty za pozostaniem Umtitiego w Katalonii na dziś pewnie nie są najbardziej przekonujące.
Fakty są jednak takie, że w Barcelonie nauczono się czegoś po historii z Neymarem, więc nowy kontrakt dla Umtitiego pozostaje dziś kwestią czasu. A nowa klauzula odstępnego pewnie też zakręci się w okolicach 500 milionów euro. Wtedy kadra zespołu Valverde od strony kontraktowej – po raz pierwszy od dłuższego czasu – będzie wreszcie solidnie zabezpieczona. Inna sprawa to pytanie, na jak długo obecne, szalone przecież kwoty pozostaną na tym nieprzewidywalnym rynku bezpieczne…