Jeśli pamiętacie tekst, którym przywitaliśmy w Polsce Aleksandara Prijovicia, zapewne macie świadomość, że nie pałaliśmy do niego wielką miłością. Dziś musimy jednak jeszcze raz podkreślić, że przekonaliśmy się do skurczybyka. Najpierw za sprawą tego, jak wyglądał na boisku, a później przez to, że nudzić się z nim można głównie wtedy, gdy smacznie śpi. Nawet teraz gdy mieszka ponad 1500 kilometrów od Warszawy, nie pozwala o sobie zapomnieć.
Pisaliśmy niedawno, że z 8 bramkami na koncie wylądował na czele klasyfikacji strzelców ligi greckiej. Co prawda już zdążył go dogonić znany z boisk ekstraklasy Erik Jendrisek, a przegonić Karim Ansarifard z Olympiakosu, ale nie ma to większego znaczenia, ponieważ Prijović i tak nie ślinił się na myśl o tym, że korona może wylądować na jego głowie. Inne priorytety – reprezentant Serbii stwierdził, że rok w Grecji mu wystarczy. Że po 43 meczach i 24 golach pora na zmianę otoczenia. Że na pół roku przed mundialem, na który najpewniej pojedzie, może pójść do mocniejszej ligi i nie skończy się to zmianą planów urlopowych. Ten typ tak po prostu ma, że nie zapuszcza korzeni. Ciekawostka – najwięcej meczów w karierze, i to dość zdecydowanie, rozegrał w barwach… Legii Warszawa.
I władze PAOK-u w sumie zgodziły się z tym, że to nie najgorsza pora, by na Prijoviciu zarobić, ale no właśnie – nacisk pada na słowo “zarobić”. Przez kilka tygodni były legionista łączony był z różnymi klubami, włącznie z solidnymi markami Premier League, oraz plotkowano o dużych kwotach w jego kontekście (nawet o 8 milionach zachodniej waluty od Anglików), tymczasem okazuje się, że najbardziej zdeterminowanym klubem jest francuskie Rennes. Media na kontynencie powołują się na informacje Loica Tanziego z RMC Sport, według których Prijović już ustalił warunki 2,5-letniego kontraktu z 9. drużyną Ligue 1. Co innego PAOK – Grecy wpisali w kontrakt “Prijo” wysoką klauzulę (10 milionów euro), bez problemu zejdą niżej, ale za jedną czwartą tej kwoty swojego najlepszego strzelca nie zamierzają oddać. A właśnie na tyle miała opiewać pierwsza oferta Rennes, która wylądowała w koszu. I podobnie sprawa ma wyglądać w przypadku każdej oferty poniżej pięciu dużych baniek.
Co na to sympatyczny napastnik z kucykiem? Powtórka z rozrywki. Według greckich mediów Prijović obraził się na PAOK. Na rozmowę dyscyplinującą zaprosił go już trener Razvan Lucescu, klub czeka teraz na jej efekty. Cóż, naszym zdaniem prędzej reprezentant Serbii ogłosi w mediach, że klamka zapadła i idzie do Chin Francji, a zatrzymanie go sprawi, że traci wszelką motywację do gry, niż przyzna rację szkoleniowcowi i pokornie wróci do ciężkiej pracy. Skoro ta metoda już raz się sprawdziła, to po co ją zmieniać?
I być może olalibyśmy ten temat, gdyby nie fakt, że tej wojence z uwagą przygląda się Legia Warszawa, na której koncie wyląduje 10% kwoty, którą otrzymają Grecy. I w sumie nie wiadomo, komu w niej kibicować. Na pierwszy rzut oka PAOK-owi, który chce wycisnąć jak najwięcej. Z drugiej strony – może lepsze 10% w garści już teraz niż 10% z nie wiadomo czego nie wiadomo kiedy.