– Analitycy zbyt łatwo rozgryźli, jak zrobić nam krzywdę. Poznali nasz plan, a my sami nie byliśmy poukładani. Nasza obrona była do złamania. Grupa piłkarzy nie była przekonana do nakreślonego systemu gry – ofensywnego, z wysokim pressingiem. Nie czuła się w nim komfortowo. A jeśli pojawiają się takie odczucia i dodatkowo wyniki zdają się je potwierdzać, problemy bardzo szybko się nawarstwiają. Coś pęka – analizuje na łamach „Przeglądu Sportowego” przyczyny jesiennych problemów Borussii Dortmund Łukasz Piszczek.
GAZETA WYBORCZA, RZECZPOSPOLITA
Kolejny dzień bez futbolu w tych tytułach.
SUPER EXPRESS
Rekordowe zainteresowanie Milikiem. Polaka widziałoby u siebie 20 klubów.
Wprawdzie przez ostatnie miesiące leczył kontuzjowane kolano, ale mimo to jest łakomym kąskiem na transferowym rynku. Trzeba przyznać, że Arkadiusz Milik (24 l.) wzbudza duże zainteresowanie.
Władze Napoli otrzymały rekordową liczę zapytań o możliwość wypożyczenia napastnika reprezentacji Polski. W sumie, jak podały włoskie media, blisko dwadzieścia klubów chciałoby mieć Polaka u siebie! W tym gronie są zespoły włoskie, a także m.in. francuski Rennes.
PRZEGLĄD SPORTOWY
W „Przeglądzie” zdecydowanie najwięcej dobrej piłkarskiej treści. Przede wszystkim – wywiady z Łukaszem Piszczkiem i Jakubem Czerwińskim.
Tutaj fragment pierwszej z rozmów, autorstwa Tomka Włodarczyka, w której Piszczek nie tylko opowiada o rehabilitacji po kontuzji, ale i analizuje przyczyny jesiennych niepowodzeń Borussii:
Pan leczył się jesienią, a koledzy zawodzili.
Zaczęliśmy dobrze sezon, ale mecze w Lidze Mistrzów z Tottenhamem czy Realem Madryt pokazały innym drużynom, jak można przeciwko nam grać. Obnażyły nasze słabe strony. Zostaliśmy mocno skarceni w defensywie, co może zasiało ziarno niepewności, które zaczęło szybko kiełkować w głowach. Posypaliśmy się jako zespół. Okej, mecze w Europie to najwyższy poziom, wpadka może się zdarzyć. Ale naszą grę zaczęło „czytać” także wiele klubów w Bundeslidze. Kluby w Niemczech rozpracowują rywali bardzo skrupulatnie. Analitycy zbyt łatwo rozgryźli, jak zrobić nam krzywdę. Poznali nasz plan, a my sami nie byliśmy poukładani. Nasza obrona była do złamania. Grupa piłkarzy nie była przekonana do nakreślonego systemu gry – ofensywnego, z wysokim pressingiem. Nie czuła się w nim komfortowo. A jeśli pojawiają się takie odczucia i dodatkowo wyniki zdają się je potwierdzać, problemy bardzo szybko się nawarstwiają. Coś pęka. Trudno odwrócić sytuację.
Tutaj z kolei przepytany przez Roberta Błońskiego Czerwiński i motywy jego odejścia z Legii na wypożyczenie do Piasta.
Jak pierwsze wrażenia w zespole z Gliwic?
Doskonale. Dołączyłem do drużyny w ubiegły czwartek, po badaniach podpisaliśmy kontrakt. Piast ma opcję transferu definitywnego.
Jak znalazł się pan w Piaście?
Sam uznałem, że to będzie najlepsze rozwiązanie. W sierpniu, w meczu PP w Puławach doznałem kontuzji stawu skokowego, konieczny był zabieg. Rehabilitacja trwała trzy miesiące, w międzyczasie w klubie wiele się zdarzyło. Nie chciałem, żeby powtórzyła się sytuacja z poprzedniej wiosny, kiedy całą rundę spędziłem na ławce rezerwowych. Decyzja dojrzewała, aż w grudniu mój menedżer Rafał Szczypczyk zaczął szykować grunt pod transfer. Poprosiliśmy Legię o zgodę i dziękuję, że nie robiła problemów. Czułem pismo nosem, co może być dalej, dlatego wolałem uprzedzić pewne sytuacje.
Wiosną na wszystkich meczach ekstraklasy zagości VAR.
Albo wszędzie, albo nigdzie. Tak można w skrócie oddać główne zastrzeżenie piłkarzy i trenerów ekstraklasy wobec wprowadzenia VAR (Video Assistant Referee). Podczas rundy jesiennej korzystano z dwóch specjalnych wozów transmisyjnych, więc w jednej kolejce weryfikacja wideo maksymalnie obejmowała siedem meczów. Tym samym teoretycznie zespół w jednej serii gier mógł zostać ukarany rzutem karnym, bo sędziemu pomogły kamery, a w kolejnym nie dostał jedenastki, bo arbiter nie zauważył przewinienia i nie miał wsparcia VAR. Wiosną tego problemu nie będzie – PZPN zamówił trzeci wóz i od lutego każdemu spotkaniu będzie towarzyszyć wideo weryfikacja.
Jarosław Jach blisko FC Ingolstadt. Pojechał oglądać klub, decyzja ma zapaść w najbliższych dniach.
– Jarek jutro poleci do Monachium – mówił „PS” w środę po południu prezes lubinian Robert Sadowski. – FC Ingolstadt zaprosił go, żeby zobaczył, jak wygląda klub od środka. To nie oznacza, że negocjacje transferowe są zakończone. One trwają, ale pozwoliliśmy Jachowi wybrać się do Niemiec, bo w naszym klubie w przeddzień wylotu na zgrupowanie jest trochę luźniejszy dzień. Założenie jest takie, że on będzie mógł bezpośrednio z Monachium polecieć w piątek rano do Turcji – dodaje szef miedziowego klubu (…).
Ekipa z miasta, w którym siedzibę ma koncern Audi, nie jest jedyną w grze o Jacha. – Mieliśmy kontakty z czterech klubów. Z dwoma jeszcze rozmawiamy – mówi prezes Sadowski.
Abdul Aziz Tetteh ma odejść z Lecha, a jego miejsce w pomocy ma zająć uniwersalny Emir Dilaver.
Wszechstronny obrońca pokazał już, że może być alternatywą także na innych pozycjach – obu bokach obrony czy środku pomocy. I to właśnie ewentualne ruchy transferowe mogą wymóc na nim metamorfozę w defensywnego pomocnika. Jak dowiedział się „PS”, zagraniczne kluby wykazują zainteresowanie Abdulem Azizem Tettehem, który w tym sezonie głównie był rezerwowym. Szefowie Kolejorza nie zamierzają blokować Ghańczyka, jeżeli będzie chciał spróbować nowych wyzwań i przy okazji więcej zarobić. Tym bardziej że obecnie w kadrze Kolejorza razem z nim jest trzech zawodników spoza Unii Europejskiej, a limit obcokrajowców pozwala przebywać na boisku jednocześnie dwóm. To oznacza, że Nenad Bjelica za każdym razem musiałby wybierać między nim, Wołodymyrem Kostewyczem a Ołeksijem Chobłenko.
fot. FotoPyK