Po pierwszym secie spotkania z Kristýną Plíškovą hejterzy Agnieszki Radwańskiej zapewne czekali podekscytowani przed komputerami na to, by zdissować Polkę za odpadnięcie w I rundzie Austrlian Open (co nie zdarzyło się jej od 2009 r.). Antagoniści krakowianki muszą jednak poczekać z wykonaniem wirtualnego wyroku, bo mimo że nie weszła w dzisiejszy mecz dobrze, to jednak ostatecznie wygrała 2:6, 6:3, 6:2.
Trzeba jednak przyznać, że – jak to w tenisie kobiet – było to w dużej mierze spotkanie pozbawione logiki. Radwańska zaczęła bowiem katastrofalnie, dając się zepchnąć do głębokiej defensywy, co bez większych problemów potrafiła wykorzystać Kristýna, czyli mniej utytułowana z czeskich sióstr. Swoją drogą dobrze, że Agnieszka nie grała z Karolíną. Nie mamy bowiem wątpliwości, że akurat ona bez najmniejszych oporów wykorzystałaby korzystną sytuację. Tymczasem rywalka Radwańskiej zaczęła popełniać mnóstwo błędów, często kluczowych dla przebiegu spotkania.
Maciej Łuczak, komentator TVP Sport:
– To na pewno zasługa Agnieszki. Polka zaczęła grać dłuższą piłkę, przez co Czeszka nie mogła tak swobodnie atakować. Lepiej też serwowała (w pierwszym secie miała tylko 46 proc. trafionych pierwszych podań!). Pliskova nie miała pomysłu na to jak poradzić sobie z wersją 2.0 Radwańskiej. Zaczęła szukać innych, trudniejszych rozwiązań, a ponieważ nie jest tenisistką, która technikę ma opanowaną do perfekcji, to nagle większość jej piłek zamiast w korcie, zaczęła lądować na aucie lub w siatce.
Teraz Radwańską czeka mecz z 43. w rankingu WTA Łesią Curenko. Faworytką jest Polka, która w jedynym meczu z Ukrainką wygrała 6:1 6:0. To spotkanie odbyło się w roku 2012, od tamtej pory Curenko zrobiła postępy, ale mimo to wierzymy, że Agnieszka nie zanotuje kolejnej wpadki. W przypadku zwycięstwa i awansu do trzeciej rundy, Polka wejdzie na prawdziwe schody – zagra wtedy najpewniej ze strzelistą jak gotycka katedra (182 cm) Garbiñe Muguruzą.
Maciej Łuczak:
– Jeżeli Hiszpanka będzie w dobrej formie fizycznej, to Polka w starciu z nią na pewno nie będzie faworytką, ale faworytką nie była też w meczu z Kontą w Sydney, a wygrać się udało. Agnieszka na pewno nie może wychodzić z takim nastawieniem jak dzisiaj, gdy kompletnie dała się zdominować rywalce. Z lepszymi tenisistkami, jak właśnie z Muguruzą, straty seta tak łatwo się już nie odrobi. Dziś, od drugiej partii, nastawienie Polki zmieniło się o 180 stopni – zaczęła walczyć, “gryźć” kort i to na pewno należy docenić. Oby w kolejnym meczu zagrała tak już od pierwszej piłki.
Drugi dzień Australian Open nie obfitował w wiele niespodzianek, po których miłośnicy tenisowych zakładów rozważaliby seppuku. Swoje mecze bez problemów wygrali faworyci turnieju mężczyzn – Roger Federer, Novak Djoković, Juan Martin del Potro, Alexander Zverev czy Dominic Thiem. Za największą wpadkę można uznać porażkę Milosa Raonicia, który uległ Lukasowi Lacko ze Słowacji. U kobiet obyło się bez sensacji, a w najciekawszym starciu dnia Andrea Petkovic pokonała Petrę Kvitovą 6:3 4:6 10:8, po meczu trwającym niemal trzy godziny.
Jutro najbardziej interesujące dla Polaków będzie z pewnością spotkanie Magdy Linette, która zmierzy się z Darią Kasatkiną, rozstawioną z numerem 22. Jeśli poznanianka odprawi tę rywalkę, wyrówna swój najlepszy wielkoszlemowy wyczyn, z French Open 2017, kiedy to wystąpiła w III rundzie. Do gry wejdzie też debel Łukasz Kubot/Marcelo Melo, który – jak przystało na liderów rankingu – jest faworytem nie tylko meczu pierwszej rundy, ale i całego turnieju.