Michał Żyro nie będzie wspominał z nostalgią swojego pobytu w Anglii. Wejście miał znakomite – w pierwszych dwóch spotkaniach trzykrotnie trafił do siatki, ale potem przytrafiła mu się kontuzja. Nie grał przez prawie dwa miesiące, wrócił na pięć meczów i… zerwał więzadła. Stracił tym samym końcówkę sezonu 15/16 i całe rozgrywki 16/17. W obecnym sezonie, oprócz dwóch meczów w Pucharze Ligi Angielskiej, tylko raz (!) usiadł na ławce w spotkaniu ligowym. Jego pobyt na wyspach trzeba niestety spisać na straty.
Wróćmy jednak do jednej z niewielu pozytywnych chwil – debiutu, w którym ustrzelił dublet. Zapowiadało się wtedy, że z tej mąki będzie chleb. Szkoda, że rzeczywistość okazała się tak brutalna. Pierwszy gol z Fulham to zasługa świetnego przyjęcia i pewnego wykończenia, a przy drugim trafieniu, Michał doskonale przyspieszył i zachował zimną krew w sytuacji sam na sam z bramkarzem. Cóż, początek naprawdę świetny, ale później było już tylko gorzej.