Polacy mieli Grzegorza Rasiaka, natomiast Anglicy na cel wybrali sobie Emile’a Heskeya – to właśnie ten napastnik był ulubionym obiektem żartów kibiców z Wysp. Bo dość rzadko – jak na napastnika – strzelał bramki, ledwie raz w jednym sezonie ligowym miał ich więcej niż 10, był duży, trochę nieporadny, klocowaty. I pewnie dziś niejednokrotnie zostanie wspomniany, znów w żartach, gdyż obchodzi swoje 40. urodziny.
Nigeryjski piłkarz przyjechał do Aston Villi. Podczas treningu menedżer cały czas mówił powoli: „noga, piłka, gol – noga, piłka, gol”. Nigeryjczyk w końcu stwierdził: „ nie mów wolno, rozumiem angielski bardzo dobrze”. Trener odpowiedział: „nie mówię do ciebie, mówię do Emile’a”.
Na dzisiejszym treningu wszystkie uderzenia Heskeya szły w siatkę. Problem polega na tym, że piłkarze dla odmiany grali w tenisa.
Robert Green przyjął dziś 100 strzałów na treningu i nie puścił żadnej bramki. Jutro on i Heskey będą ćwiczyć z resztą drużyny.
Jak wprawić Heskeya w zakłopotanie? Dać mu piłkę nożną.
Sami widzicie, żarty w formie video, żarty do opowiedzenia, pełen zestaw. Ale z drugiej strony, przecież nie ma przypadku w tym, że Emil utrzymywał się na najwyższym poziomie przez tyle lat – dowcipy dowcipami, jednak nikt nie płaciłby gościowi przez blisko dwie dekady na poziomie Premier League dla zgrywy. Heskey miał swoje zalety, potrafił utrzymać piłkę, zrobić miejsca bardziej mobilnym partnerom. Mówcie co chcecie, ale Owen grając w parze z Heskeyem wykręcał najlepsze liczby, których później już nie powtarzał.
Też Hekey nie strzelił znowu tak mało – ponad 100 goli na boiskach Premier League, to wynik, o którym marzyć może wielu. Nieco pokraczny, ale wciąż dobry piłkarz.