Śmiało można powiedzieć, że Polski Związek Piłki Siatkowej wrzuca piąty bieg. Po prawie czterech miesiącach od zwolnienia Ferdinando De Giorgiego działacze oficjalnie poinformowali, że w wyścigu żółwi o stanowisko selekcjonera kadry, liczą się już tylko trzy nazwiska. Zwycięzcę konkursu poznamy już za momencik, już za chwileczkę. Czyli za kolejny miesiąc.
Powiedzmy to sobie szczerze, w ostatnich dniach nie była to wcale żadna tajemna wiedza. Wiadomo było, że PZPS z grona ośmiu kandydatów na trenera reprezentacji do dalszego etapu zaprosił czterech: Belga Vitala Heynena, Piotra Gruszkę, Andrzeja Kowala oraz Michała Gogola. Dzisiaj siatkarska centrala oficjalnie potwierdziła te nazwiska, ale jednocześnie poinformowała, że ostatni z nich – czyli obecny trener Espadonu Szczecin – zrezygnował (?) z konkursu i będzie członkiem przyszłego sztabu.
Mamy więc do czynienia z bardzo ciekawym algorytmem wyboru – najpierw pomagierzy, a dopiero potem szef. Non stop przewijające się pytanie „jakiego trenera potrzebują polscy siatkarze”, należy więc chyba rozwinąć do „jakiego trenera potrzebują polscy siatkarze i asystenci”. Konkurs na nowego selekcjonera wkracza właśnie na hard level.
To o tyle zaskakujące, że – o ile nas pamięć nie myli – władze związku wielokrotnie publicznie wspominały o tym, że to nowy trener będzie kompletował swój sztab.
Ale przynajmniej w Szczecinie już impreza…
Trudno wskazać zdecydowanego faworyta. Gdyby nie lansowane przez działaczy hasło „teraz Polak”, byłby takim pewnie Vital Heynen, który jest już zaprawiony w reprezentacyjnych bojach. Ma przecież w dorobku brązowy medal mistrzostwa świata z Niemcami, a Belgów doprowadził do półfinału ostatniego Euro. Opcja polska ma jednak w PZPS-ie wielu wyznawców. Za Piotrem Gruszką przemawia to, że już liznął pracy z kadrą w roli asystenta (z bliska widział błędy De Giorgiego) i piękna karta zawodnicza w reprezentacji, a za Andrzejem Kowalem sukcesy z Resovią Rzeszów. PZPS ciągnący się w nieskończoność konkurs tłumaczy tym, że chce po prostu dokonać najlepszego wyboru, czyli uniknąć powtórki z włoskiej roboty.
Tak więc przed kandydatami kolejne tury rozmów. Najbliższe posiedzenie zarządu zaplanowano na 7 lutego i wtedy ma zostać podjęta ostateczna decyzja. Jeśli ta misja godna Ethana Hunta z „Mission: Impossible” w końcu się powiedzie, serial zakończy się po prawie pięciu miesiącach („Fefe” wyleciał 20 września).
Jedno jest pewne, tak wychuchanego trenera jeszcze nie mieliśmy. Kimkolwiek on będzie.