Harry Kane został pierwszym człowiekiem, który – po okresie absolutnej dominacji – zdetronizował Cristiano Ronaldo i Leo Messiego. Na przestrzeni roku strzelił 56 goli, czyli o dwa więcej od Argentyńczyka i trzy więcej od Portugalczyka. Tym samym po raz pierwszy od 2009 roku mieliśmy sytuację, w której najlepszym strzelcem został ktoś spoza galaktycznej dwójki, na temat której prowadzi się przecież całkiem zasadne dyskusje, czy jest to zarazem najlepsza dwójka w całej historii futbolu. I w tym kontekście wyczyn Kane’a robi jeszcze większe wrażenie, tak jak i wyczyn siedzącego mu na plecach Lewandowskiego (który strzelił tyle co Ronaldo i o jednego gola mniej niż Messi).
Jeżeli dodamy do tego, że w 2017 roku Anglik spędził na boisku przeszło 600 minut mniej niż Ronaldo oraz przeszło 1100 minut mniej niż Messi, otrzymamy pełen obraz jego dokonania. Pytanie tylko, czy obserwujemy już początek zmierzchu dwóch genialnych piłkarzy, czy bardziej narodziny kolejnego (kolejnych?). Z jednej strony Messi jest już po 30-tce, a Ronaldo za miesiąc stukną 33 lata, a natura jest przecież nieubłagana. Z drugiej, gdyby wymazać na chwilę dorobki Argentyńczyka i Portugalczyka, okazałoby się, że Kane nie ma sobie równych w XXI wieku oraz że był skuteczniejszy od wielu wspaniałych gwiazd poprzedniej dekady – m.in. Raula, Henry’ego, Szewczenki czy Van Nistelrooya. I podobnie sprawy mają się także z Lewandowskim.
Inna sprawa, że rekord 56 goli Kane’a jest dopiero jedenastym wynikiem strzeleckim w tym wieku. Poniżej wszystkie przypadki, w których po 2000 roku pękła bariera 50 goli:
1. Messi 2012 – 91 goli
2. Ronaldo 2013 – 69 goli
3. Ronaldo 2012 – 63 gole
4. Ronaldo 2014 – 61 goli
5. Ronaldo 2011 – 60 goli
5. Messi 2010 – 60 goli
7. Messi 2016 – 59 goli
7. Messi 2011 – 59 goli
9. Messi 2014 – 58 goli
10. Ronaldo 2015 – 57 goli
11. Kane 2017 – 56 goli
12. Ronaldo 2016 – 55 goli
13. Messi 2017 – 54 gole
14. Ronaldo 2017 – 53 gole
14. Lewandowski 2017 – 53 gole
14. Cavani 2017 – 53 gole
17. Messi 2015 – 52 gole
18. Suarez 2016 – 51 goli
19. Ibrahimović 2016 – 50 goli
19. Ibrahimović 2012 – 50 goli
19. Gomez 2011 – 50 goli
Spośród zawodników, którzy w tym wieku minęli granicę 50 goli mamy więc Messiego, Ronaldo, Kane’a, Lewandowskiego, Cavaniego, Suareza, Ibrahimovicia i Gomeza. Ośmiu piłkarzy, w tym trzech, którzy do tego elitarnego grona wdarli się minionej jesieni. Można więc powiedzieć, że Messi i Ronaldo mocno wypaczyli nam postrzeganie innych czołowych strzelców świata oraz ich osiągnięć. Jeżeli bowiem naprawdę doceniamy obu genialnych zawodników i traktujemy ich jako największych w historii, to przy okazji musimy też docenić zeszłoroczny bilans Kane’a, który póki co nie aspiruje nawet do ich pozycji. A przy okazji docenić też bilans Lewandowskiego, bo jego rekord 53 goli w roku potrafiło przebić jedynie trzech z obecnie grających piłkarzy…
* * *
Transfery bywają różne, lepsze i gorsze, fatalne i zajebiste. Do tej ostatniej grupy bez wątpienia należy zaliczyć transfer Kamila Glika do AS Monaco, i to zarówno dla samego piłkarza, jak i dla klubu. Indywidualnie naprawdę ciężko wyobrazić sobie bardziej udane półtora roku.
Dotychczas Glik, jako środkowy obrońca, raczej nie przywykł do stałej obecności na czołówkach gazet. Przed przeprowadzką do Monaco mogło się też wydawać, że – nawet jeżeli będzie robił swoje – zbyt często nie będzie o nim specjalnie głośno. Tymczasem stało się zupełnie inaczej, bo co chwilę Polak okazuje się w czymś najlepszy. Analizując okres jego gry we Francji, aż roi się od mniej lub bardziej istotnych skalpów, jakie w tym czasie zebrał.
Weźmy chociażby niedawną sytuację z… angielskich boisk. 30 grudnia Manchester United podejmował Southampton i wydawało się, że nie ma siły, by Romelu Lukaku nie pobił rekordu Kamila, który jesienią spędził na murawie 2880 minut. A jednak – w ósmej minucie meczu Belg z kongijskimi korzeniami został trafiony w głowę przez Wesleya Hoedta i musiał opuścić boisko. Tym samym Glik – jako jedyny pancernik – w pierwszej rundzie sezonu 2017/18 oficjalnie został najmocniej eksploatowanym piłkarzem z pola spośród wszystkich przedstawicieli pięciu najlepszych lig Europy. Na tym poziomie żaden inny zawodnik nie został poddany większym obciążeniom.
Odkąd Glik trafił do Monaco, cyklicznie spływają też do nas informacje o nominacjach do rozmaitych jedenastek kolejek czy plebiscytów w stylu piłkarza miesiąca. Nie tak dawno Kamil trafił też do jedenastki roku prestiżowego L`Equipe. A wcześniej ten sam dziennik umieścił go w jedenastce sezonu 2016/17. Innymi słowy, Glik został nagrodzony przez L`Equipe za cały – bez wyjątku – pobyt w Monaco i wyprzedził swoich konkurentów w każdym ujęciu czasowym.
Następna sprawa to skuteczność pod bramką przeciwnika. Aktualny bilans Glika w Monaco (za transfermartk.de) to 80 meczów, 11 goli i 7 asyst. A to daje wypracowanego dla drużyny gola średnio co cztery-pięć meczów (dokładnie: 4,4 meczu). Gdyby takim bilansem legitymował się skrzydłowy, pewnie znaleźliby się ludzie szanujący jego dorobek. Natomiast w przypadku Glika w pierwszej kolejności oczekiwano obrony dostępu do własnej bramki, z czego przecież ten także dobrze się wywiązał. Z pewnością nikt nie mógł liczyć na takie liczby w wydaniu środkowego obrońcy, który w całej wcześniejszej karierze uzbierał 21 punktów w klasyfikacji kanadyjskiej. A potem, w półtora roku w Monaco, nabił ich sobie 18.
Dalej Glik zaliczył kapitalny okres drużynowo. Przede wszystkim zdobył mistrzostwo Francji (które wróciło do Monaco po 17 latach), zaszedł też do półfinału Ligi Mistrzów, a w tych elitarnych rozgrywkach łącznie rozegrał 16 spotkań, przez co wdarł się do polskiej dziesiątki wszech czasów pod względem łącznej liczby występów w Champions League.
Ostatnia sprawa, której absolutnie nie można tu pominąć, to pieniądze. Wystarczył jeden rok, by Glikowi zaproponowano w Monaco nowy kontrakt, opiewający na około 4 miliony euro rocznie (przy niemal zerowym podatku). Jak kiedyś wyliczyliśmy, gdyby grał w lidze hiszpańskiej, niemieckiej, włoskiej czy angielskiej, musiałby mieć ok. 7-8 milionów euro podstawy, by dojść do takiej sumy. Jako że nowa umowa obowiązuje do 2021 roku, Polak zarobi w Monaco przeszło 50 milionów złotych na rękę. I nie zapominajmy, że to także ma przełożenie na pozycję Kamila w klubie, bo pracownik świetnie opłacany to także pracownik szanowany.
Jeżeli dodamy do siebie wszystkie te aspekty, a także sportowy status Glika oraz Monaco jeszcze przed samym transferem, finalny efekt zwyczajnie wgniecie w ziemię. Oceniając przez pryzmat 18 miesięcy, przenosiny Kamila do ligi francuskiej spokojnie mogą aspirować do czołówki polskich transferów stulecia. I jeśli można czegoś życzyć w nowym roku innym naszym piłkarzom, to właśnie by potrafili podjąć taką decyzję – oraz trafić na równie korzystny układ gwiazd – jak miało to miejsce w przypadku Glika przechodzącego do Monaco.
MICHAŁ SADOMSKI