Świetne recenzje występów, szybka aklimatyzacja, rekomendacja od Gigiego – tak w jednym zdaniu można podsumować transfer Szczęsnego do Juventusu. Dlatego naprawdę trudno czyta się farmazony, że Polak dokonał złego wyboru, że Juventus i tak ściągnie lepszego zastępcę Buffona, a tak w ogóle, to pewnie Gigi wszystkich wrabia i wcale nie zakończy kariery po sezonie.
Szczęsny jest trochę jak chłopak wsiadający do pociągu, w którym ma wykupione miejsce siedzące. Jednak wcześniej (i to znacznie) usiadł na nim staruszek, więc trochę głupio upomnieć go, że właściwie miejsce już nie należy do niego. Zresztą zanim, jako młodszy pasażer, zdążył zacząć narzekać, starszy pan uprzedził go: spokojnie, na następnym wysiadam. Różnica jest tylko taka, że Wojtek obecnie nie stoi, aby potem usiąść, a siedzi na ławce, żeby potem stanąć w bramce. „Mając takiego następcę, mogę kończyć karierę” – tymi słowami Buffon jasno dał do zrozumienia, że daje Polakowi błogosławieństwo.
Mimo wszystko dziwnie często spotykamy się z opinią, że Juventus potrzebuje nowego bramkarza z topu. Być może są to słowa ludzi, których wiedza o Serie A zatrzymała się na czasach dominacji Milanu Carlo Ancelottiego. Z takim samym osłupieniem można było patrzeć na osoby negujące sens transferu Lewandowskiego do Bayernu. Pojawiały się wtedy głosy, że „Lewy” nie zakuma taktyki Pepa Guardioli, u którego będzie jedynie rezerwowym, a Bayern ściąga go tylko po to, żeby osłabić Borussię. No brednie…
Tak jak Wojtek dorósł do roli następcy Gianluigiego Buffona, tak my dorośnijmy do tego, że mamy bramkarza ze światowego topu. I nie patrzmy na pierdoły, kolejne clickbaity donoszące o innym wielkim transferze – dajmy na to – Jana Oblaka. Nawet najwięksi krytycy Szczęsnego zaczynają już rozumieć, że nie został ściągnięty jedynie w celu wyjęcia mocnego ogniwa z szeregów Romy. Zresztą ona i tak nie jest dla Starej Damy żadną konkurencją.
Natomiast jeśli wierzycie, że Buffon nagle zmieni zdanie, to wklejamy wam jego cytat z wywiadu dla Sky Italia: – Nie zmienię zdania, nie ma opcji. Jestem przekonany, że podjąłem dobrą decyzję i jest ona ostateczna. Jestem spokojny, nie boję się o swoją przyszłość i o to, jak będzie wyglądać moje życie po zakończeniu kariery.
Obecnie legendarny Włoch zmaga się z urazem, co powoduje, że Szczęsny wychodzi w pierwszym składzie od pięciu meczów z rzędu. Chociaż jesteśmy pewni, że gdyby Gigi był w pełnej dyspozycji, to i tak Polak nie przesiedziałby ich wszystkich na tyłku. Pewnie natomiast nie mógłby liczyć na występ w hitach z Interem czy Romą. Fakty są jednak takie, że w obu zagrał i zachował czyste konto. I łącznie ma ich już siedem w dziesięciu rozegranych meczach.
Błysnął zwłaszcza z Romą, swoim byłym klubem, bo chociaż to Juve kontrolowało przebieg spotkania, to Szczęsny zaliczył dwie świetne interwencje. Najpierw obronił strzał El Shaarawy’ego z kilku metrów. Później w doliczonym czasie gry uratował tyłek Benatii – za co ten zresztą gorąco mu potem dziękował – a całej drużynie dwa punkty. Stanął sam na sam z Patrikiem Schickiem i nie dał mu wyrównać, za to kumplom zapewnił krótki urlop. Zachwycony Massimiliano Allegri w szatni powiedział, że dzięki wygranej wszyscy dostają dwa dni wolnego.
Skrót meczu i interwencje Wojtka do obejrzenia tutaj:
Wiecie, jak Włosi opisywali po ostatnich występach Szczęsnego? Nie silili się na długie zdania, używają po prostu jednego słowa. Ale jakiego… „Buffon”. Dzisiaj wydaje się, że kibice nie będą już po Gigim płakać z powodu straty jakości między słupkami, a bardziej z sentymentu. I to chyba najlepsze podsumowanie początku Szczęsnego w Juventusie.
Samuel Szczygielski