Wojciech Stawowy i w sumie wszystko jasne. Tutaj będzie musiała być szydera, bo inaczej o panu trenerze Wojtka po prostu nie ma co pisać. A to dziesięcioletni kontrakt, a to zapowiadanie walki o awans do Ligi Mistrzów z będącym na najlepszej drodze do spadku z 1. ligi Widzewem… Takich hitów było jeszcze kilka. Tym razem znaleźliśmy złotko sprzed pięciu lat. Stawowy opowiada o spełnianiu marzeń, a jednym z nich jest dla niego… praca ze „świetnym chłopakiem, świetnym sportowcem i wielkiej klasy profesjonalistą”, czyli – rzecz jasna – z Marcinem Cabajem.
***
Kiedy wydawało się, że okres świąteczno-noworoczny nie dostarczy żadnych tematów do szyderki, wpadł nam w ręce alfabet Wojciecha Stawowego w „Gazecie Krakowskiej”. Czyli jeden z najbardziej przesłodzonych tekstów w historii polskiego dziennikarstwa sportowego. Pomijamy już, że cała kariera trenera Wojtka to jedna wielka sielanka – po byle kogo w końcu się Aris nie zgłasza! – ale albo my przespaliśmy kilka sezonów, albo szkoleniowiec Cracovii przesadził z jakimiś mocnymi środkami.
Pomijamy już fakt, że Filipiak to „wielka osobowość”, Drumlak „kapitalny piłkarz” – bo tego typu lizusostwa trzeba było się spodziewać – ale jak dojechaliśmy do litery „C” po prostu opadły nam ręce. „C jak Cabaj”, drodzy państwo.
– Marcin to mój „wynalazek” na spółkę ze świętej pamięci Krzyśkiem Piszczkiem. To on mi podpowiedział Marcina, pamiętając go ze wspólnej gry w Górniku Łęczna. Cieszę się, że dane mi było być jego trenerem, bo to świetny chłopak, świetny bramkarz, wielkiej klasy profesjonalista. W Cracovii miał swój najlepszy okres. Trafił do reprezentacji Polski, to ważna postać. Także prywatnie jest wspaniałym mężem, ojcem. Wiem o tym, bo znam go od tej strony. Bardzo chciałbym z nim jeszcze pracować, to jedno z moich marzeń. A jak się ma marzenia, to często się one spełniają…
Już pal licho z tym Drumlakiem, ale czy wy widzicie to, co my? Facet chełpi się tym, że odkrył jednego z najbardziej nieporadnych bramkarzy ostatnich kilkunastu lat w Europie Środkowej, który ostatnio tułał się po Poloniach Bytom i Sandecjach. „Dziurawe ręce” to w przypadku Cabaja najlżejsze określenie, jakiego można tylko użyć, a tu czytamy o świetnym bramkarzu i wielkiej klasy profesjonaliście, który trafił do reprezentacji, „bo to ważna postać”. Całe szczęście, że Stawowy nie dostał więcej miejsca na swoje lizodupstwo, bo jeszcze chwila i usłyszelibyśmy, że Cabaj jest legendą Ekstraklasy i nie pytał o niego AEK, tylko co najmniej Arsenal.
Kiedy Skorża przejął Legię i powiedział, że Ljuboja jest najlepszym piłkarzem, z jakim pracował, można było dyskutować, czy trener w obawie o swój autorytet powinien o takich rzeczach mówić otwarcie, a tutaj wąsaty opowiada, że Cabaj jest świetnym bramkarzem i praca z nim to jedno z jego marzeń. Z Cabajem!
Jaki trener, takie marzenia.
fot. FotoPyK