Adidasy do garnituru, Polonez na torze Formuły 1, Tomasz Karolak w filmie nominowanym do Oscara – wszystko to pasuje do siebie jak pięść do nosa, przyznacie. Jednak nie podaliśmy najskrajniejszego przykładu: Swansea w Premier League, bo niestety, ale Łabędzie w takiej formie, zostaną zaraz z salonów słusznie wyproszone.
Drużyna z Walii jest dziś tak pokraczna, że aż nie wiemy, od którego elementu zacząć wytykać jej niedoskonałości. Na spotkanie z Liverpoolem w rolę napastnika miał się wcielić McBurnie, ale najwyraźniej casting przeprowadzono przy utrudnionej widoczności i chłopaka wzięli, bo jego świecące łydki można było ostatecznie jakoś dostrzec. Wyróżnił się w zasadzie tylko tym, kojarzymy go jeszcze z pokracznego dryblingu i zablokowanego strzału, poza tym nie istniał. Jednak bardziej doświadczeni koledzy z ofensywy też nie byli lepsi, bo co dzisiaj miał do roboty Mignolet? Obronić główkę Ayew, potem przemyśleć listę zakupów w głowie, obronić strzał Ayew z dystansu, pooglądać poczynania kolegów ze świetnej miejscówki i jeszcze na koniec wyjąć uderzenie Abrahama. Był to cholernie nudny dzień dla Belga, a przecież obrona Liverpoolu nie uchodzi za monolit. Cóż, na Swansea wystarczyło całkowicie.
A co gorsze dla fanów Łabędzi, słaba ofensywa to pikuś przy tym, co wyprawia beznadziejna defensywa. Fabiański był stawiany dzisiaj w tak koszmarnych sytuacjach, że naprawdę go szkoda. Spójrzcie na bramkę numer dwa: Coutinho dorzuca z wolnego, a Firmino ma tyle miejsca, że może nogą (!) uderzyć bezpośrednio z powietrza. Spójrzcie na gol numer trzy: Mawson wybija źle, bo do środka, futbolówkę zgarnia Alexander-Arnold i ładuje od poprzeczki. Dalej, gol numer cztery, to już koncert beznadziei – Fer napędza kontrę Liverpoolu ślicznym podaniem do Salaha, a przecież nie grają razem w zespole, w wyniku czego Firmino pakuje na pustaka.
Jeśli wspomnieć, że przy pierwszej i ostatniej bramce Fabiański też nie mógł nic zrobić, zaczynamy mieć do czynienia z sytuacją bez wyjścia dla polskiego golkipera. Michał Zachodny pisał dziś na Twitterze, że Fabiański ma najwyższą średnią obronionych strzałów, odkąd jest w Swansea, ale właśnie, co z tego? Nie może przecież pomóc, gdy rywale ładują mu na pustą, albo gdy ładują mu z pięciu metrów. Dziś Polak też bronił, gdy tylko mógł to zrobić, jednak i tak musi pogodzić się z tym, że przed piątą do domu nie wróci.
Swansea ma 13 punktów, pięć punktów straty do bezpiecznego miejsca i w takiej formie, z takimi piłkarzami, naprawdę trudno myśleć o czymś innym niż ratowanie resztek honoru. Utrzymanie wygląda na cud.
*
Co działo się na innych obiektach? Z dołka nie potrafi wygrzebać się Manchester United. Najpierw ekipa Mourinho odpadła z EFL Cup, potem straciła punkty z Leicester, teraz też nie bierze całej puli, tylko remisując z Burnley. Jak zwykle szwankowała skuteczność. Dobrze bronił Pope, a nawet gdy on nie dawał rady, miał furę szczęścia, bo choćby strzał Rashforda został wybity z linii, innym razem piłka zatańczyła na poprzeczce i wyszła w pole. Ostatecznie Czerwonym Diabłom udało się uratować remis w ostatnich minutach, po golu Lingarda, ale my wolimy zwrócić waszą uwagę na to trafienie Defoura:
Defour pic.twitter.com/FIONwJ9QOM
— Júnior Silva (@Jrslv17) 26 grudnia 2017
Z ważnych informacji – West Brom znów nie wygrało, zanotowało remis z Evertonem, Krychowiak pojawił się na boisku w drugiej połowie, dostał od trenera nieco ponad 20 minut.
Komplet wyników:
Tottenham – Southampton 5:2 – relacja TUTAJ
Bournemouth – West Ham 3:3
Chelsea – Brighton 2:0
Huddersfield – Stoke 1:1
Manchester United – Burnley 2:2
Watford – Leicester 2:1
West Brom – Everton 0:0
Liverpool – Swansea 5:0