Nasze ostatnie wspomnienie ze Śląskim to imitacja futbolu, a więc oczywiście starcie Polski ze Słowacją w eliminacjach do mistrzostw świata w RPA. Rany, jakie to było przygnębiające – nasi w kleconym naprędce składzie przez Stefana Majewskiego, kuriozalny samobój Gancarczyka w trzeciej minucie, do tego padający gęsto śnieg, który przecież nigdy nie jest przyjacielem futbolu. Jednym zdaniem: biały pogrzeb polskiej piłki w tamtym czasie. Potem przyszło Euro, zaczęliśmy mieć do wyboru inne obiekty, natomiast Śląski przebudowywał się w nieskończoność i historyczna arena poszła w odstawkę. Teraz Śląski ma jednak znów zacząć żyć.
Jak wiemy, przede wszystkim wróci na niego reprezentacja. Już nie ta biedna, z tymczasowym trenerem, tylko najmocniejsza w XXI wieku, jadąca na drugi turniej z rzędu. Kadra Nawałki zagra w Chorzowie z Koreą Południową. – Gdybyśmy się uparli, to listopadowy mecz z Meksykiem mógł się odbyć w Chorzowie, a nie w Gdańsku. Tak, na siłę można było to spotkanie wyrwać. Tylko czy było warto…? To był drugi w serii towarzyski mecz kadry. Wiedzieliśmy, że trener Adam Nawałka będzie testował w tym spotkaniu zmienników. Że nasze największe gwiazdy na czele z Robertem Lewandowskim wrócą przed tym meczem do swoich klubów. Doszliśmy do wniosku, że lepiej przygotować się tip-top i ugościć kadrę w przyszłym roku – mówi dla www.katowice.wyborcza.pl prezes stadionu, Krzysztof Klimosz.
Sympatycznie więc, że kadra tam wraca na obiekt, na którym rozegrała tyle wielkich, historycznych meczów, ale dobrze też, że stadion nie będzie pusty bez niej, gdyż grywać na nim ma też Ruch Chorzów. Jan Chrapek, czyli wiceprezes Ruchu, podczas Rady Miasta stwierdził, że Niebiescy planują rozegrać na obiekcie dwa spotkania, konkretnie z Zagłębiem Sosnowiec i GKS-em Katowice. Nie są to jeszcze derby z Górnikiem Zabrze, ale klucz jest prosty – gdy Niebiescy będą się mierzyć z klubem z regionu, warto te spotkania przenieść na większy obiekt, bo zainteresowanie kibiców powinno być spore. Ściągnie ich ciekawość, jak wygląda ten stadion po renowacji, w jakim komforcie można obejrzeć z jego wysokości mecz ligowy. Jeśli wszystko wypali, część z nich pewnie będzie chciała wrócić i takie spotkania na Śląskim można by rozgrywać częściej.
Termin jest korzystny – mecze z Zagłębiem i Gieksą to środek oraz końcówka maja, pogoda nie powinna więc odstraszyć fanów od przyjścia na stadion. A frekwencja jest przecież kluczowa, obiekt trzeba w dużym stopniu wypełnić, by zwróciły się pieniądze za wynajem. Chrapek na Radzie Miasta wskazywał, że jest to możliwe, bo Ruch to cały czas marka. – W każdym z sześciu spotkań, które zgromadziły największą widownię telewizyjną, występował Ruch Chorzów. Mecze z udziałem Niebieskich generują dwu-trzykrotnie większe zainteresowanie niż inne spotkania. Dla przykładu: gdy widownia telewizyjna meczu GKS Katowice – Ruch Chorzów została określona na 170 tysięcy odbiorców, to widownia innego derbowego spotkania Zagłębie Sosnowiec – GKS Katowice sięgnęła zaledwie 55 tysięcy widzów. Ale już mecz tego samego Zagłębia z Ruchem oglądało 115 tysięcy telewidzów. To oznacza, że Ruch jest czołową marką I ligi i nie zmienia tego fakt, że chwilowo znajdujemy się na ostatnim miejscu – mówił wiceprezes (za Dziennikiem Zachodnim).
Tak naprawdę Ruch i Śląski mogą sobie teraz pomóc. Jedni – przy dobrej organizacji – znów zainteresują sobą dużą część Polski, drudzy pokażą, że obiekt nie musi straszyć pajęczynami i kurzem, bo można z powodzeniem zorganizować tam udaną imprezę sportową i nie tylko.
Fot. Stadionslaski.pl