Wchodzimy właśnie w okres świąteczny, a to oznacza promocje i liczne okazje w sklepach. Niestety przy tego typu akcjach ludziom odbiera rozum i praktykują dziwne zachowania. Tak też trochę zachowała się Barcelona, która pragnie kupić gwiazdę Atletico Madryt, ale nie zachowała przy tym zdrowego rozsądku. Trzy dni temu Guillermo Amor, dyrektor Barcelony ds. instytucjonalnych, praktycznie potwierdził, iż „Barca” negocjuje z Griezmannem. Oczywiście taka praktyka jest nielegalna i grozi za nią surowa kara finansowa, a nawet ban transferowy.
Jakiś czas temu pisaliśmy, że Diego Simeone potwierdził transfer swojego najlepszego piłkarza, a przy tym przypomnieliśmy, że Barcelona ma dobre kontakty z Atletico Madryt i będzie miała duże szanse pozyskać Francuza. W końcu żadną tajemnicą nie jest, iż prezes Atletico, Enrique Cerezo i prezydent Barcelony, Josep Maria Bartomeu, utrzymują dobre relacje. Okazało się jednak, że nie aż tak dobre, by klub z Madrytu nie doniósł władzom FIFA, iż „Barca” prowadzi nielegalne negocjacje z ich piłkarzem.
– Jeden z dzienników mówi, iż Bartomeu spotkał się z rodziną piłkarza. To całkiem możliwe, że prezydent spotkał się z otoczeniem Griezmanna. Nie wiem tego do końca, ale mogły nastąpić postępy w rozmowach. Mamy świetne relacje z Atletico. Oczywiście plotki są nieuniknione w świecie futbolu. Na rynku jest wielu zawodników, z którymi możemy rozmawiać, jeśli nadarzy się okazja. Musimy być z nimi w kontakcie – mówił Amor, w wywiadzie dla Movistar+.
Wydaje się, że Barcelona poczuła się zbyt pewnie i to był błąd, ponieważ Atletico nie podobają się działania lidera La Liga. Rzućmy okiem na wypowiedź rzecznika Atletico.
– Atletico Madryt złożyło oficjalne doniesienie na FC Barcelonę za notoryczne kontakty z Griezmannem i jego otoczeniem, o których doskonale wiemy. Nasz zawodnik ma obowiązujący kontrakt z Atletico, który został podpisany na długi okres czasu. Działania FC Barcelony mogą naruszać obecną konkurencję w lidze, w której obie drużyną zajmują czołowe lokaty i walczą o ten sam tytuł.
Co to oznacza w praktyce? Jeśli potwierdzi się, że Barcelona złamała artykuły 17.4, 17.5 i 18.3 regulaminu przeprowadzania transferów piłkarzy, to grozi jej wysoka kara finansowa i zakaz transferowy na dwa okienka – letnie i zimowe. Hiszpańskie media porównują ten przypadek do sprawy Mexesa z 2005 roku. Wówczas Roma została ukarana zakazem transferowym na dwa okienka transferowe, a także musiała zapłacić Auxerre osiem milionów euro w ramach rekompensaty. Natomiast piłkarza zawieszono na sześć tygodni, jednak tutaj pomogło odwołanie do TAS, które zostało rozpatrzone pozytywnie i karę anulowano. Obie sprawy nie są identyczne, lecz bardzo podobne. Wtedy chodziło o to, że Roma przedwcześnie podpisała kontrakt z Mexesem i o to właśnie wnosiło Auxerre.
Oczywiście Barcelona nie przyznaje się do winy, ale wygląda na to, że zarząd katalońskiego klubu popełnił kolejny już błąd. Trudno powiedzieć, czy Blaugrana ponownie będzie cierpiała z powodu bana transferowego, ale wydaje się, iż tym razem sprawa może zakończyć mniej surowo. Były doradca FIFA ds. prawnych, Jose Saez, twierdzi, że Barca tym razem nie poniesie kary. Mimo wszystko – bez względu na wyrok FIFA – zarząd Barcelony po raz kolejny pokazał swoją nieudolność.