Dziś w prasie sportowej futbolu jak na lekarstwo. Większość redakcji pisze o aferze dopingowej z udziałem Chrisa Froome’a oraz o rezygnacji Rosji z bojkotu Igrzysk w Pjongczangu. Jeśli chodzi o futbol, wiodącym tematem jest ostrzelanie pirotechniką sektora kibiców Wisły podczas derbów Krakowa.
GAZETA WYBORCZA
Piłkarskich materiałów brak, ale czytamy m.in. o kolejnej odsłonie najgłośniejszej sprawy dopingowej ostatnich lat. Rosja ostatecznie nie zbojkotuje Igrzysk w Pjongczangu.
Rosja oficjalnie zgodziła się na start jej sportowców w Pjongczangu pod neutralną flagą. Władymir Putin zaapelował, by nie nazywać ich zdrajcami.
Tydzień temu Międzynarodowy Komitet Olimpijski MKOl zawiesił w prawach rosyjski komitet (RKOl), czego konsekwencją jest zakaz występu reprezentacji w igrzyskach w Pjongczangu. Pozwolił jednak wystartować sportowcom pod neutralną flagą. Nie wszyscy będą mogli polecieć do Korei, bo warunkiem jest m.in. czyste konto dopingowe. Już nie wystarczy zdobycie kwalifikacji, bo ostateczną decyzję podejmie specjalna komisja złożona z przedstawicieli MKOl i Światowej Agencji Antydopingowej (WADA). Rosjanin dopuszczony na igrzyska wystąpi jako „olimpijczyk z Rosji”, ale bez prawa do używania symboli narodowych.
RZECZPOSPOLITA
W „RP” piłki również brak, ale mamy tekst o Chrisie Froomie, największym gwiazdorze kolarstwa, który może się okazać dopingowym przestępcą.
Brytyjczyk może też stracić zwycięstwo w tegorocznej Vuelcie. Podczas hiszpańskiego wyścigu w organizmie Brytyjczyka stwierdzono za wysokie stężenie salbutamolu. Dozwolona dawka tej substancji stanowiącej składnik leków na astmę wynosi 1000 nanogramów na mililitr. Wynik Froome’a w próbce pobranej podczas 18. etapu był dwa razy wyższy od normy przyjętej przez Światową Agencję Antydopingową (WADA).
SUPER EXPRESS
Tutaj wreszcie nieco piłki. Jesus w formie na święta – Imaz był jednym z najlepszych zawodników derbów Krakowa.
W meczu derbowym Wiślaków prowadził już asystent Radosław Sobolewski, który przejął zespół po zwolnionym Kiko Ramirezie. Biała Gwiazda wygraną zapewniła sobie jeszcze przed przerwą. Premierową bramkę w nowych barwach zdobył Marcin Wasilewski. Wyróżnił się Jesus Imaz, który dwukrotnie znalazł sposób na bramkarza Cracovii. W drugiej połowie doszło do skandalu. Spotkanie zostało przerwane, bo kibice gospodarzy rzucali racami w kierunku sektora zajmowanego przez fanów Wisły.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Derby poszły z dymem. Wymowny tytuł. Mimo naprawdę dobrego meczu Wisły, trzeba mówić o kibicach, którzy ostrzelali sektor gości fajerwerkami.
Ten mecz nie ma już prawa nazywać się Świętą Wojną. Określenie to przylgnęło do rywalizacji Cracovii z Wisła dzięki Ludwikowi Gintelowi. Legendarny piłkarz Pasów uważał, że oba kluby nie mogą bez siebie żyć, ale jeśli zobaczyłby wczorajszy mecz nigdy nie wyszedłby z osłupienia. Po godzinie gry z sektora kibiców Cracovii w kierunku miejsc zajmowanych przez kibiców Wisły wystrzelono mnóstwo środków pirotechnicznych. To wyglądało na poważne zagrożenie dla zdrowia i życia. Rakiety odbijały się od dachu i spadały wprost na ludzi. Inne przelatywały poza stadion i lądowały gdzieś na ulicy. To nie były zwykłe uszczypliwości, to był zamach. Cała futbolowa Polska mogła bezradnie patrzeć i liczyć, że nie wydarzy się żadna tragedia.
Sędzia przerwał mecz a po kilku minutach odesłał piłkarz do szatni. Gdy tam przebywali, kibice Cracovii znów odpalili kilkadziesiąt rac. A po wznowieni gry – znów. Na szczęście tym razem żadna z nich nie wylądowała na murawie. Gdyby tak się stało, sędzia Krzysztof Jakubik zakończył by mecz i zweryfikował jako walkower dla Białej Gwiazdy.
Bartłomiej Pawłowski twierdzi, że Zagłębiu należał się wczoraj i karny, i gol.
Trudno nie zapytać o tę sytuację z anulowanym rzutem karnym. Szczerze: był na panu faul Emira Dilavera czy nie?
Absolutnie był kontakt w polu karnym. Wiadomo, że to nie była akcja z gatunku „wycięli go w pień i trzeba dać nie dość że karnego, to jeszcze co najmniej żółtą kartkę”, jednak zdarzenie było dość ewidentne. Nie powinno być żadnych wątpliwości, jak je zakwalifikować. Faul i rzut karny. Sędzia stał dosłownie kilka metrów od tej sytuacji. Dobrze widział, co się stało i nie musiał konsultować z VAR-em. Nie rozumiem odwołania tej jedenastki. Uważam, że arbiter nie wytrzymał presji. To nie była jedyna kontrowersyjna sytuacja tego wieczoru. W pierwszej połowie sędzia nie uznał nam bramki.
Słusznie?
Kiedy obejrzeliśmy powtórkę, nie mieliśmy wątpliwości, że strzeliliśmy gola prawidłowo. Nie było spalonego. Powinniśmy ten mecz wygrać.
Legia ma kłopot w obronie.
Start i zakończenie drugiej części wywołały u trenera Jozaka ból głowy: w 48. min żółtą kartką został ukarany Michał Pazdan, w 90. sędzia upomniał Macieja Dąbrowskiego. Środkowi obrońcy nie zagrają przeciwko Wiśle. To oznacza, że w ostatnim tegorocznym spotkaniu środek defensywy Legii stworzy duet, który w obecnych rozgrywkach jeszcze ze sobą nie grał.
– To nie jest komfortowa i przyjemna sytuacja, kiedy trener w jednym spotkaniu traci obu stoperów. Mam pewien pomysł, jak rozwiązać ten problem – mówił zaraz po meczu w Gliwicach chorwacki szkoleniowiec Legii.
Śląsk zimą poszuka następcy Jana Urbana.
Ostatni tegoroczny mecz Śląska (w piątek z Jagiellonią) będzie pożegnaniem Jana Urbana. Miejscy decydenci już nie wierzą, że obecny szkoleniowiec jest w stanie wyciągnąć drużynę z dołka. Wśród kandydatów na następcę przewijają się nazwiska ludzi, którzy niedawno sami stracili pracę: Radosława Mroczkowskiego i Piotra Stokowca. To jednak bardzo wstępne koncepcje, wynikające z pierwszych “burz mózgów”. Możliwe też, że zwycięży wariant z trenerem z zagranicy.
Po porażce w Niecieczy Śląsk nie ma nawet matematycznych szans na skończenie roku w górnej ósemce, a tego oczekiwał od klubu prezydent miasta Rafał Dutkiewicz, poddając latem pod głosowanie radnych nadzwyczajnie dużą jak na wrocławskie realia kwotę 10 mln złotych na zawodowy klub piłkarski.
Lewandowski dzięki wczorajszej bramce z Koeln wszedł do dziesiątki najlepszych strzelców w historii Bundesligi.
Polski napastnik Bayernu Monachium ma już 166 goli w niemieckiej ekstraklasie i zrównał się bramkami z Hennesem Löhrem, legendarnym atakującym 1.FC Köln. Na historyczne trafienie Lewandowski musiał czekać godzinę. Wcześniej kilka razy próbował pokonać golkipera drużyny z Kolonii, ale uderzał niecelnie. W 60. minucie jednak nie dał już szans Timo Hornowi.
fot. 400mm.pl