To największa dopingowa wpadka w kolarstwie od czasów Lance’a Armstronga. Wszystko wskazuje na to, że słynny Chris Froome wygrał tegoroczny wyścig Vuelta a Espana dzięki niedozwolonemu wspomaganiu!
Kiedy 10 września Brytyjczyk triumfował w hiszpańskiej imprezie, mógł czuć się jednym z najbardziej spełnionych sportowców świata. W końcu półtora miesiąca wcześniej okazał się najlepszy w Tour de France, a tym samym został pierwszym kolarzem od 1978, który w jednym sezonie pozamiatał w obu prestiżowych wieloetapówkach.
Froome okrył się dzięki temu chwałą, ale wszystko wskazuje na to, że wcale nie wieczną. Oto bowiem w wyniku śledztwa dziennikarzy szacownej gazety „The Guardian” okazało się, że Chris miał podczas 18. etapu Vuelty dwukrotnie wyższe stężenie salbutamolu (lek na astmę, który od dłuższego czasu stosuje Brytyjczyk), niż jest to dozwolone. Kiedy ta nieciekawa historia wyszła na jaw, lider ekipy Sky zaczął się tłumaczyć:
– Moja astma nasiliła się podczas Vuelty, więc skorzystałem z porady lekarza, aby zwiększyć ilość salbutamolu. Tak jak zawsze poświęciłem wiele uwagi temu, aby nie przekroczyć dozwolonej dawki.
Umówmy się – te słowa nie brzmią specjalnie przekonująco. Ciekawi jesteśmy, jaką linię obrony przyjmą teraz prawnicy Froome’a i ekipy Sky. Spróbują udowodnić, że Chris musiał stosować ten lek w dużo większym zakresie niż jest to dozwolone? A może uczepią się faktu, że podczas Vuelty był badany codziennie a tylko po 18. etapie wyszło, że coś jest nie tak? O ile panowie w garniturach nie będą naprawdę pomysłowi, Brytyjczyk straci hiszpańską wygraną. Zostanie też zawieszony. Na ile? Ciężko powiedzieć, ale na pewno większość sezonu 2018 miałby z głowy. W 2008 Alessandro Petacchi miał w organizmie dużo mniej salbutamolu niż Froome (1360ng/ml), a mimo to zawieszono go na rok. Z kolei trzy lata temu Diego Ulissi mógł „pochwalić się” dawką 1900 ng/ml, co kosztowało go dziewięć miesięcy bez startów. W ciemno możemy więc strzelać, że o ile papugi Brytyjczyka nie wymyślą czegoś spektakularnego, kolejne Giro d’ Italia, Tour de France, a może i Vueltę, obejrzy w roli widza.
O komentarz do tej sytuacji poprosiliśmy jednego z najlepszych kolarskich ekspertów w Polsce, Tomasza Jarońskiego z Eurosportu:
– Nie jest to jakieś wielkie przestępstwo dopingowe, trudno porównywać przewinienie Froome’a z grzechami Armstronga, ale oczywiście i tak jest to przykra informacja dla wszystkich osób związanych z kolarstwem. O Froomie ciężko powiedzieć, że był sportową ikoną, bo przecież kontrowersje wokół jego sposobu jazdy oraz astmy pojawiały się już wcześniej. Cała ta sytuacja kojarzy mi się z biegami narciarskimi i Norweżkami, wokół których także nie brakowało spornych kwestii związanych z astmą.