Szczęsny jest rezerwowym w Juventusie. Piszczek, Linetty, Błaszczykowski, Rybus, Jędrzejczyk, Milik – jak i do niedawna Pazdan – mają problemy z mniej lub bardziej poważnymi kontuzjami. W czterech ostatnich meczach w lidze Grosicki tylko raz wybiegł w pierwszym składzie, a Krychowiak ani razu. Natomiast Zielińskiemu od początku sezonu – w którym Napoli rozegrało już 24 spotkania – dopiero pierwszy raz zdarzyło się zagrać dwa mecze w podstawowej jedenastce z rzędu. I wcale nie błysnął…
Z piłkarzy mających w ostatnim czasie problemy w klubach można by stworzyć bardzo mocną jedenastką. Nie licząc Glika i Lewandowskiego, być może najsilniejszą, na jaką nas aktualnie stać. Nic więc dziwnego, że wielu zaczyna się poważnie niepokoić, a entuzjazm przed mundialem w Rosji – zwłaszcza w obliczu niezbyt korzystnego losowania – nie jest w narodzie największy. Dziś będzie więc nieco przewrotnie – dlaczego nie są to problemy, którymi warto zaprzątać sobie głowę?
Odpowiedzią jest Euro 2016. Turniej, w którym seria jedenastek po meczu z Portugalią dzieliła nas od półfinału z Walią, czyli – kto wie? – być może od napisania najpiękniejszej karty w turniejowej historii reprezentacji Polski. Można też oczywiście napisać, że seria jedenastek po meczu ze Szwajcarią dzieliła nas od pójścia w ślady Beenhakkera czy Smudy, czyli pożegnania z turniejem przed ćwierćfinałami. Nie da się jednak zaprzeczyć, że we Francji graliśmy dobrze, że sporo tam osiągnęliśmy, oraz że stać nas było na o wiele więcej. I spokojnie można zaryzykować tezę, że nawiązanie do tamtej formy na bardziej wymagających Mistrzostwach Świata byłoby czymś, co przed turniejem i tak każdy każdy z nas wziąłby w ciemno.
Wtedy bowiem potrafiliśmy zagrać mecz, w którym na nic nie pozwoliliśmy mistrzom świata, niszcząc ich w defensywie i tworząc więcej klarownych okazji strzeleckich. Potrafiliśmy też kompletnie zdominować w pierwszych 30 minutach oraz ostatecznie zremisować z późniejszymi mistrzami Europy. I sztuki tej dokonali zawodnicy, którzy mieli nie mniejsze problemy w swoich klubach i wcale nie grali więcej, niż ma to miejsce teraz, przed mundialem w Rosji.
Przypomnijmy tamten zespół, wszystkich szesnastu piłkarzy, którzy zaliczyli jakikolwiek występ we Francji, z podziałem na pierwszą jedenastkę i rezerwowych. Ile procent możliwego czasu rozegrali w sezonie ligowym 2015/16?
Bezsprzecznie najlepszymi polskimi piłkarzami tamtego turnieju byli Piszczek i Błaszczykowski, którzy równocześnie znajdowali się trójce najmniej grających w swoich klubach. Łukasz miał jeszcze gorszą jesień, bo teraz – do momentu odniesienia kontuzji – grał dobrze, natomiast przed dwoma laty został posadzony na ławce Borussii przez Gintera. Z kolei Kuba został odpalony w Dortmundzie i wpadł z deszczu pod rynnę we Florencji. A na Euro oglądaliśmy coś zupełnie odwrotnego – Piszczek rozegrał turniej życia, m.in. niszcząc Cristiano Ronaldo w bezpośrednim starciu, natomiast Kuba wykonał nieprawdopodobną pracę w ofensywie (2 gole i asysta) oraz w defensywie (w całej stawce tylko Chorwat Ivan Strinić zaliczał średnio więcej odbiorów na mecz).
Co więcej, radę dali również grający stosunkowo niewiele i walczący tuż przed turniejem z kontuzjami Grosicki, Mączyński i Krychowiak. A relatywnie najwięcej zastrzeżeń można było mieć do naszych mocno eksploatowanych napastników (obaj powyżej 80 procent minut) – Milik pudłował na potęgę, natomiast Lewandowski trafił dopiero w ostatnim meczu, a wcześniej trzeba było snuć dziwaczne teorie o absorbowaniu uwagi rywali i robieniu miejsca kolegom. Eliminacje do mundialu w Rosji dobitnie pokazały bowiem, czym dla reprezentacji są gole Lewego i jaka jest jego prawdziwa rola w tej drużynie. Innymi słowy, duża liczba minut w lidze wcale nie musi być z korzyścią dla piłkarza na turnieju, a wręcz przeciwnie, może stanowić problem. Jakkolwiek spojrzeć, zmęczeni Lewandowski czy Milik nie potrafili dać kadrze tyle, co grający śmiesznie mało Błaszczykowski, którego reprezentacyjny sztab doskonale przygotował do turnieju.
No dobra, to spójrzmy teraz, jak w ujęciu procentowym wyglądają obecni kadrowicze. Konkretnie – szesnastu z największą liczbą minut w eliminacjach, z umownym podziałem na prawdopodobną wyjściową jedenastkę oraz rezerwowych:
Pierwszy wniosek jest taki, że dziś kadrowicze grają w lepszych klubach. Na lewej obronie i w środku pola najprawdopodobniej obejrzymy piłkarzy Sampdorii, a nie Legii i Wisły. Poza tym Monaco to wyższa półka niż Torino, a Napoli niż Ajax. Na minus zaliczyć można jedynie zmianę Sevilli na WBA i mimo wszystko Rennes na Hull (zwłaszcza z obecnego sezonu). Natomiast drugi wniosek jest taki, że – przynajmniej na obecnym etapie sezonu i w ujęciu procentowym – kadrowicze grają dziś odrobinę więcej.
Spójrzmy tylko na graczy z pola z obu jedenastek, bo nie da się przewidzieć, czy w Rosji zagra Szczęsny czy Fabiański, a ich dorobek jest skrajnie różny i mógłby wypaczyć wynik (w jedną albo drugą stronę). Dziesiątka z Euro 2016 miała na koncie 61,9 procent możliwego czasu gry w lidze, a przypuszczalna dziesiątka z mundialu w Rosji 62,1 procent. Wynik niemal identyczny, z tym że obecni kadrowicze wciąż mają duże pole do poprawy. Raz, że to właśnie teraz sześciu z nich się leczy i każdy ma przewidzianą datę powrotu na przestrzeni maksymalnie miesiąca-półtora (w tym także Milik). I dwa, że już teraz można by podbić ten wynik wstawiając do wyjściowego składu Mączyńskiego, który pełni w tej drużynie ważną rolę i należy do ulubieńców selekcjonera.
Rzecz jasna kolejnych kontuzji czy wypadków losowych się nie przewidzi. Ale też są przesłanki mówiące, że Nawałka zabierze na przygotowania do mundialu jednak więcej piłkarzy w rytmie meczowym niż dwa lata temu. Tacy zawodnicy jak Grosicki czy Zieliński w ostatnim czasie zaliczyli mały przełom, a u Krychowiaka trzeba mieć poprawkę na fakt, że – po okresie zupełnego braku gry – w niecałe dwa miesiące w klubie i reprezentacji rozegrał 1040 minut i nawet taki organizm jak jego, musi się przystosować do tego typu wysiłku. Prędzej czy później i on jednak powinien wrócić do gry.
Nie ma więc co rwać sobie włosów z głowy przy ostatnio niezbyt przyjemnych raportach z występów stranierich. Skoro nasi kadrowicze nie grają mniej niż przed Euro 2016, na którym dostarczyli nam tyle radości, to chyba nie ma specjalnych powodów do niepokoju. Tym bardziej, że – o ile zdrowie pozwala – każdy ważny piłkarz tej reprezentacji jest w swoim klubie bliski gry. Co więcej, naprawdę nie wiadomo, jaka dawka minutowa byłaby optymalna dla każdego reprezentanta w kontekście czerwca i lipca w Rosji. W przypadku Lewandowskiego czujemy podskórnie, że ławka rezerwowych (jak w ostatnim meczu) bardzo mu się przyda, ale w przypadku Grosickiego czy Krychowiaka już niekoniecznie, chociaż i u nich może być podobnie. Poza tym, tak jak na Euro 2016, ponownie może się okazać, że ten prawie niegrający (jak wtedy Błaszczykowski – 22%) da drużynie więcej niż ten mocno eksploatowany (jak wtedy Lewandowski – 89%).
MICHAŁ SADOMSKI