Często jest tak, że napastnik klasy światowej nie potrafi wskazać swojego najpiękniejszego trafienia, bo najzwyczajniej w świecie strzelił ich tyle, że wszystkich nie pamięta. Jednak Rooney nie powinien mieć z tym najmniejszego problemu. W końcu jego bramka z derbów Manchesteru jest piłkarską magią, trafieniem niezwykłym, które zdarza się niezwykle rzadko. Trudno więc o lepszy moment na przypomnienie tego cukiereczka, jeśli nie w dniu kolejnych derbów.
Ponad 70 tysięcy fanów na Old Traford zobaczyło prawdopodobnie jedną z najpiękniej strzelonych bramek w historii walk o prymat w Manchesterze. Na dodatek trafienie Rooneya było decydujące, bo dało trzy oczka w starciu z odwiecznym wrogiem. Czy może być coś piękniejszego dla kibica i samego piłkarza? Jeśli mielibyśmy wskazać gola podobnej urody i wagi w tym mieście, to może wskazalibyśmy słynne trafienie piętą Denisa Lawa, który już w barwach City spuścił swój ukochany United do niższej ligi, schodząc z boiska bezpośrednio po zdobyciu bramki. Ale Law cały czas stał przy niej na ziemi – jego powietrzna wysokość Rooney, że ujmiemy to górnolotnie, wzniósł się wysoko ponad nią, dosłownie i w przenośni.