Widzieliśmy już wiele sposobów na rozwiązywanie konfliktów w klubach. Od rozmów, przez wspólne wyjścia na miasto, po obrazki rodem z ringu bokserskiego. Wszystkie wymienione zachowania mają jeden wspólny mianownik – zwykle oczyszczają atmosferę, chyba że któraś ze stron idzie za grubo. Czyli dokładnie tak jak Jim Magilton, który zaatakował swojego piłkarza zagraniem a’la Zinedine Zidane 2006. To coś nowego i lekko patologicznego. Tak się składa, że osiem lat temu trener QPR Jim Magilton został ukarany za pójście w ślady francuskiego maestro.
Ogólnie rzecz biorąc nieczęsto się zdarza by to właśnie trener atakował swojego zawodnika, choć kilka razy miało to miejsce. Delio Rossi i Adem Ljajić, Sir Alex Ferguson vs David Beckham, czy właśnie Jim Magilton, który bez pardonu walnął głową w klatkę piersiową Akosa Buzsaky’ego. Gdy popatrzymy na całą historię z innej perspektywy z pewnością będzie nam łatwiej zrozumieć Jima, ale sprawa to i tak mocne kuriozum.
Cały incydent zaszedł pomiędzy tą dwójką po trzeciej przegranej w czwartym meczu z kolei. Zawodnicy wraz z trenerem i sztabem szkoleniowym schodzili po porażce z Watfordem do tunelu, gdy to Magilton z Buzsaky’m posprzeczali się. Klasycznie można było usłyszeć wiązanki przekleństw, jakieś wyzwiska, ale pewnie i węgierski pomocnik musiał lekko podkręcić swojego szkoleniowca prowokacją, co naturalnie udało mu się zrobić. Jim nie wytrzymał, nie chciało mu się ciągnąć tej dyskusji, więc zareagował, jak zareagował. Soczysta bańka trafiła obok splotu słonecznego Akosa. Oczywiście kary posypały się głównie dla Jima. Magilton miał być z początku jedynie chwilowo zawieszony, ale po tygodniu od wysłania na chwilową emeryturę szkoleniowiec sam powiedział „pas”, spakował manatki i opuścił Londyn. Powodem odejścia było podobno poparcie Akosa w szatni. A Buzsaky? Cóż, wówczas się nie pogodzili, więc i dzisiaj na kawkę nie chodzą.
To nie była pierwsza główka wymierzona przez trenera w stronę zawodnika. Zdecydowanym pionierem w tej dziedzinie pozostanie dobrze nam znany Tony Pulis. Były już trener West Bromu uprzedził Magiltona o kilka dni. Arsenal pokonał Stoke 2-0, a po spotkaniu w szatni ekipy „The Potters” rozpętało się piekło. Pulis wymierzył główkę w nagiego Jamesa Beattiego, podczas jednej z kłótni. Kibice takich rzeczy nie zapominają. Niespełna trzy lata temu, gdy pewien użytkownik Twittera zapytał się oficjalnego profilu Stoke „Jak to było zobaczyć Tony’ego Pulisa uderzającego w gołego Beattiego?”. „To był spektakl” – odpowiedziano. Odpowiedź została usunięta po kilku minutach, jednak w internecie nic nie ginie, prawda?