Reklama

Szokujące obrazki w Kielcach – jednak można pokonać Koronę!

redakcja

Autor:redakcja

09 grudnia 2017, 20:34 • 3 min czytania 28 komentarzy

Korona Kielce nie przegrała żadnego z ostatnich 12 spotkań. A grała między innymi z Legią (wygrała), z Górnikiem (zremisowała), trzy razy z Zagłębiem (dwa mecze wygrała, jeden zremisowała) i dwa razy z Wisłą Kraków (wygrała). I gdy już wydawało się, że jedynym sposobem, by zobaczyć jak drużyna Gino Lettieriego jeszcze w tym roku schodzi z boiska pokonana, jest zorganizowanie jej sparingu z FC Nankatsu, do Kielc przyjechała Arka Gdynia i opędzlowała gospodarzy trzy do jaja. Jeśli chcecie komuś  pokazać fenomen ekstraklasy, spokojnie możecie opierać się na tym przykładzie. 

Szokujące obrazki w Kielcach – jednak można pokonać Koronę!

Co więcej Leszek Ojrzyński ustawił Arkę trochę tak, jakby z Koroną miała walczyć za szkołą po lekcjach, a nie na zielonej murawie. Umówmy się – środek pola Łukasiewicz, Danch i Nalepa to nie jest zapowiedź technicznych popisów, otwartego meczu i innych fajerwerków. Jednak zarówno posadzenie na ławce Kriwca, jak i przesunięcie na skrzydło Szwocha to były strzały w okolice środka tarczy. Plan byłego trenera Korony wypalił.

Nie ulega wątpliwości, że goście mieli również furę szczęścia. Wystarczyłoby, że piłkarze Korony zaprezentowaliby swoją normalną skuteczność – zaryzykujemy i napiszemy, że znów skończyłoby się to przynajmniej remisem. No ale Steinborsowi udało się zatrzymać Rymaniaka, swoje okazje marnowali Kaczarawa i Soriano (cóż za podanie Rymaniaka!), minimalnie mylili się Cvijanović oraz Dejmek. Jednak wbrew pozorom czekająca na swoją okazję Arka również potrafiła kilka razy:

a) wymienić parę podań w przyzwoitym tempie,
b) zagrozić bramce Gostomskiego.

To nie tak, że piłkarze Ojrzyńskiego byli tak grzeczni przez cały rok, że dostali trzy gole w ramach spóźnionego prezentu mikołajkowego. Już po kwadransie Siemaszko powinien zamienić na gola świetną akcję Piesio, ale minimalnie chybił. To było wyraźne ostrzeżenie, że gospodarze muszą wystrzegać się głupich strat i uważać na ruchliwego napastnika. Koroniarze jednak nie uważali na tej lekcji.

Reklama

Dlatego jeszcze raz od stoperów odkleić mógł się Siemaszko. I tym razem, w trudniejszej pozycji, potrafił już zmieścić piłkę obok Gostomskiego. Przy drugiej bramce asystę zaliczył fart, bo uderzenie Warcholaka raczej nie było tak dobre, by wpaść do bramki, ale z pomocą tańczącego kankana w murze Możdżenia się to udało. Ale trzecie trafienie to kolejna ilustracja tego, jak miała grać dziś Arka – Marcjanik wyszedł wysoko, ruszył z impetem i pięknie podał do Szwocha. I tu szok – piłka nie była ustawiona na 11. metrze, a chłop strzelił kapitalnie. A jakby tego było mało, Arka mogła strzelać kolejne gole! Największa bura należy się Marcusowi.

Dziwny mecz. Ostatni raz tak mieszane uczucia mieliśmy, gdy to Arka przegrywała 0-3. Pamiętacie mecz z Pogonią Szczecin z połowy sierpnia? Kibice Portowców na pewno, bo to ciągle ostatnie zwycięstwo ich drużyny, ale całej reszcie przypominamy – gdynianie sami strzelili sobie wtedy trzy gole. Jednak koniec końców naprawdę wypada docenić to, co zdobywcy Pucharu Polski pokazali w Kielcach. A obie drużyny zmierzą się w półfinale tej edycji. Już nie możemy się doczekać.

[event_results 387145]

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Komentarze

28 komentarzy

Loading...