Reklama

Wagner w Bayernie – zmiennik Lewego czy po prostu jego wierny widz?

redakcja

Autor:redakcja

08 grudnia 2017, 10:50 • 4 min czytania 19 komentarzy

To już przesądzone – Bayern pozyska drugiego napastnika, który będzie zmiennikiem Roberta Lewandowskiego. To 30-letni Sandro Wagner z Hoffenheim, strzelec 4 goli w tym sezonie Bundesligi oraz od pół roku reprezentant Niemiec (bilans w kadrze: 7 meczów, 5 goli). W Polsce informację przyjęto z dużym zadowoleniem, bo łączy się ją z odpoczynkiem dla naszego czołowego napastnika, który może być mu tak bardzo potrzebny przed mundialem w Rosji. No ale właśnie, czy tego typu rozumowanie jest w ogóle uzasadnione?

Wagner w Bayernie – zmiennik Lewego czy po prostu jego wierny widz?

– Brakuje mi zmiennika… Brakuje kogoś, kto mógłby mnie zastąpić. W związku z kontuzją chciałbym nieco odpocząć – mówił sam Lewandowski tuż po urazie mięśniowym złapanym w meczu z Lipskiem. Pytanie, na ile były to słowa wypowiedziane pod wpływem chwili, a na ile jakaś głębsza analiza. Z jednej strony faktycznie Lewy gra niemal wszystko, z drugiej dobrze pamiętamy, jak w końcówce ubiegłego sezonu – kiedy mistrzostwo było już przyklepane – sam chciał grać po 90 minut i walczyć o koronę króla strzelców. Pamiętamy też, że był wściekły, iż mu się to ostatecznie nie udało.

Gdyby to Borussia Dortmund pozyskała uznanego zastępcę dla Piszczka czy Monaco dla Glika, można byłoby snuć rozważania o odpoczynku, jaki dostaną nasi reprezentanci. Zwłaszcza że meczów bez większej stawki nigdzie raczej nie brakuje. Problem w tym, że tu chodzi o Lewandowskiego – napastnika z obsesją na punkcie goli. I to takiego ze ścisłego światowego topu, który aktualnie – wraz z Leo Messim – prowadzi w światowej klasyfikacji strzelców tego roku. Od razu więc nasuwa się pytanie, czy Polak pobiłby teraz swój personalny rekord 52 goli oraz zaciekle ścigał się z genialnym Argentyńczykiem, gdyby wiosną oddawał mecze z mniejszą stawką jakiemuś zmiennikowi w stylu Sandro Wagnera?

Tylko naiwni mogą twierdzić, że te wszystkie korespondencyjne wyścigi nie mają dla napastników znaczenia. Gdyby nie one, nie oglądalibyśmy ostatnio Cristiano Ronaldo w tercecie z Mayoralem i Vazquezem w kompletnie pozbawionym stawki meczu z BVB. A Leo Messi nie wchodziłby na ostatnie 30 minut starcia o pietruchę ze Sportingiem. Nie oglądalibyśmy publicznej kłótni Neymara z Cavanim o wykonywanie rzutów karnych, a także nie mielibyśmy wspomnianych słów rozczarowania Lewandowskiego po utracie korony króla strzelców Bundesligi na finiszu poprzedniego sezonu.

W normalnych okolicznościach Messi chce grać w każdym meczu, Ronaldo chce grać w każdym meczu i Lewandowski też chce grać w każdym meczu. Gdyby nie ta chęć – poparta fizycznym przygotowaniem do udźwignięcia takiego wysiłku – żaden z nich nie byłby w tym miejscu, w którym jest. I potwierdzają to też liczby. Polak przez sześć ostatnich sezonów każdorazowo rozegrał w klubie ponad 4000 minut, co jest równowartością ponad 44 pełnych spotkań. A jedynymi, którzy spośród gwiazd światowej piłki w ostatnich latach grali więcej, są właśnie Ronaldo i Messi (ich drużyny dłużej ciągnęły w pucharach, a krajowe rozgrywki w Hiszpanii są bardziej rozbudowane). Chcąc być – utrzymać się? – na ich poziomie, Polak musi ich gonić także pod względem boiskowych minut, a nie odpoczywać i dawać łapać minuty Wagnerowi.

Reklama

A jeżeli Niemiec ma być alternatywą dla meczów, które Lewandowski opuszcza z powodu kontuzji, to mamy dla niego złą wiadomość. W tym i sześciu poprzednich sezonach Polakowi z powodów zdrowotnych przepadło jedynie 6 (słownie: sześć) meczów w klubie. Czekanie na uraz Roberta może być więc dla Wagnera jak czekanie na śnieg w środku lata.

Być może Lewandowski miał na myśli pojedyncze mecze odpoczynku. Inna sprawa, że w pewnych sprawach ostateczna decyzja nie należy do niego. Heynckes może go na przykład sadzać na ławce w imię z góry narzuconego wyższego dobra. Pytanie tylko, czy lepszy jest Lewandowski odrobinę mniej wyeksploatowany, ale jednak niezadowolony, bo grający mniej niż by chciał, czy jednak lepiej zostawić to mniej więcej tak jak jest teraz. Tym bardziej, że to przecież w tym roku Lewy strzelił najwięcej goli w karierze i zdaje się świecić najjaśniejszym blaskiem. A poprawianie tego, co i tak już świetnie funkcjonuje, zawsze wiąże się z pewnym ryzykiem.

Nie da się ukryć, że Robert ostatnio sam publicznie mówił o braku zastępcy, a pozyskanie drugiego napastnika sprawi, że kadra Bayernu będzie miała zdrowsze proporcje. I wreszcie – z pewnością będzie to jakieś zabezpieczenie na wypadek poważniejszego urazu Polaka, o czym jednak nie chcemy nawet myśleć. Ale też w naszym odczuciu w kwestii eksploatacji Lewandowskiego niewiele się zmieni. Albo więc będzie podobnie jak w ostatnim sezonie w Borussii, gdzie sprowadzony Aubameyang musiał polubić grę na boku i pracować na koronę króla strzelców dla Roberta, albo Wagner za wiele sobie w Bayernie nie pogra i otrzyma jedynie te najmarniejsze ochłapy. No ale skoro reprezentant Niemiec się na to godzi…

Najnowsze

Niemcy

Niemcy

Miał zastąpić Lucasa w Bayernie. Na razie dorównuje mu pod względem urazów

Radosław Laudański
0
Miał zastąpić Lucasa w Bayernie. Na razie dorównuje mu pod względem urazów
Niemcy

Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz

Szymon Piórek
2
Karbownik to ma jednak pecha. Zaczął grać na środku pomocy i złapał uraz

Komentarze

19 komentarzy

Loading...