Juventus grający z Interem, Real z Sevillą, Legia ze swoim ulubionym rywalem, Bruk-Betem – no, sobota, jeśli chodzi o piłkarskie emocje, zapowiada się naprawdę nieźle i wbrew kalendarzowi oraz skrajnie nieprzyjemnej aurze, może być gorąco. Czy jednak w Turynie, Madrycie lub Warszawie będzie akurat najgoręcej? Mam wrażenie, że nie, a właściwie jestem przekonany, że temperatura podskoczy najwyżej gdzie indziej. W Koszalinie!
Gwardia już co prawda nie gra, II liga pozbawiona podgrzewanych muraw i podobnych bajerów skończyła rundę, natomiast wrażeń zamiast chłopaków w krótkich portkach, lokalnemu środowisku przysporzą panowie poubierani w garnitury. W sobotę odbędą się bowiem wybory w Koszalińskim Okręgowym Związku Piłki Nożnej. Grzegorz Maciejasz, który funkcję prezesa pełni trzecią kadencję, ma zamiar pozostać na stanowisku i ubiega się o kolejne cztery lata rządów. W przeciwieństwie do wyborów na drugą i trzecią kadencję, tym razem ma przeciwnika, Sebastiana Basiejkę, działającego zarówno w KOZPN (zarząd i wydział sędziowski), jak i Zachodnioporskim Związku Piki Nożnej (wiceprezes do spraw piłki terenowej). Basiejko wymierzył w Maciejasza spore działa – poprosił o sprawdzenie faktur, jakie firma obecnego prezesa wystawiła KOZPN. Tak, dokładnie: Maciejasz-prezes związku, robi interesy z Maciejaszem-prezesem hurtowni.
Jeśli dodać obie sumy, łatwo policzyć, że mówimy tutaj o kwocie przekraczającej 400 tysięcy złotych. Zostawmy na razie etykę, czy takie działanie jest w ogóle zgodne ze Statutem KOZPN? W rozdziale ósmym, artykule 64, podpunkcie „d” czytamy: zakazuje się zakupu na szczególnych zasadach towarów i usług od podmiotów, w których uczestniczą członkowie organizacji, pracownicy lub osoby bliskie. Piotr Iwaszko, radca prawny, poproszony przez Komisję Rewizyjną KOZPN o interpretację prawną pisze: Jak wynika z tego zapisu, zakaz zakupu towarów i usług nie jest bezwzględny, jest dopuszczony, ale w ten sposób, aby nie był dokonywany na szczególnych zasadach – a więc na warunkach gorszych dla Związku niż na tzw. wolnym rynku (…). Basiejko poprosił jednak o drugą interpretację i adwokat Małgorzata Syzdół, twierdzi: Nieprawidłowym zdaje się już zawieranie umów przez Zarząd, którym kieruje przecież Prezes z firmą prowadzoną przez tegoż Prezesa. (…) Można mówić o co najmniej złamaniu zasad etyczno-moralnych, a ewentualne postępowanie wyjaśniające winno dać odpowiedź na pytanie, czy przy zawieraniu wyżej wskazanych transakcji nie doszło do rażącego naruszenia statutu, czy nawet popełnienie przestępstwa.
– Moim zdaniem kupowanie u samego siebie jest daleko nieetyczne. Zgłoszenie do Komisji Rewizyjnej jest pierwszym krokiem, a czy doszło do wyłudzeń, trudno mi się wypowiadać. W kuluarach przez lata mówiło się, że prezes handluje związkiem, ale nikt nie miał pojęcia, na jaką dzieje się to skalę. Ja, nawet jako osoba związana z gremium zarządu, nie wiedziałem, co kupujemy i w jakich ilościach. Z tego, co się dowiedziałem, na części tych faktur nie ma pokwitowań, w klubach mówiono mi, że sprzęt jest kiepskiej jakości. Za zajęcie czołowych miejsc w rozgrywkach, kluby otrzymywały sprzęt przez iluś lat. Modele z 2000 roku, dzieci rok-dwa lata temu dostawały koszulki Lewandowskiego z Borussii Dortmund. Nie było żadnego przetargu, zapytań, specyfikacji. Prezes kupował to, co uważał, wystawiał fakturę i płacił – opowiada Basiejko.
– Według niego to jest naturalne. Jak zakładaliśmy klub, to od razu była propozycja, że on mi pomoże, sugestia, że to jego oferta będzie korzystna. Nasz klub, jak pierwszy raz się zakładał, bo nie mamy ciągłości istnienia, to rzeczywiście kupił sprzęt od prezesa. Jeśli chodzi o jakość, to był dramat i gdy wróciłem do działania, to podpisałem umowę z Amberem w Szczecinie – tam jest jakościowo i cenowo elegancko. Ze sprzętem od pana Maciejasza nie chcę mieć nic wspólnego. Dostałem piłki za awans do okręgówki, to na 10 trzy nadawały się do gry. Były niby nowe, a nie dały się napompować. Koszulki? Jak nasiąkały wodą, to ważyły tyle, co zbroja. Tragedia – opowiada Marcin Serafin, trener w Jedność/Ikar Krosino.
Znajdą się też głosy na obronę Maciejasza. Prezes Gwardii Koszalin, Jarosław Burzak, mówi: – Jak zostałem działaczem Gwardii, a potem działaczem związku, to obaj kandydaci dzisiejsi, już działali w strukturach związkowych i taka sytuacja nie funkcjonuje od dziś. Prezes Maciejasz ma dużą firmę i to, co dostarcza do związku, to jest kropla w jego obrotach, nie wydaje mi się, by związek był mu potrzebny do biznesowego szczęścia. Taką prowadzi działalność, mógłby nie dostarczać sprzętu, ale skoro Wydział Sędziowski – któremu przewodzi Sebastian Basiejko – też kupuje od niego sprzęt, to moim zdaniem afera jest kręcona na siłę. Basiejko broni się, że prezes nie zostawił mu wyboru, zakupy gdzie indziej były niemile widziane.
– Afera jest kręcona pod kątem kampanii wyborczej. A prezes Maciejasz ma tę hurtownię od wielu lat i chyba nikt wcześniej nie zgłaszał pretensji – mówi Burzak i rzeczywiście można się zastanowić, dlaczego faktury wyszły dopiero teraz, kiedy kampania weszła w decydującą fazę. Basiejko: – W tamtym roku, na jesieni 2016 roku, były wybory w ZZPN. Startowałem, po panu Bednarku otrzymałem najwięcej głosów i pan Bednarek zaproponował mi stanowisko wiceprezesa ds. piłki terenowej. Przez to, że byłem delegowany na wiele różnych imprez, miałem okazję spotkać się z klubami. Dochodziły do mnie głosy niezadowolenia wśród klubów i zacząłem się tym interesować. Potem to potoczyło się lawinowo, opisując faktury z Wydziału Sędziowskiego, trafiły do mnie faktury, które nie powinny do mnie trafić. Zobaczyłem, na jak duże są kwoty, zainteresowałem się. Wystąpiłem do Komisji Rewizyjnej. Daliśmy przyzwolenie na folwark, czuję się winny i na pewno żałuję, że nie wziąłem się za to wcześniej, ale nie może nie tyle, że zabrakło mi odwagi, ile nie interesowałem się tym aż tak. Nie miałem pojęcia, jakiego rzędu są to wydatki. Też prezes Maciejasz jest silną osobowością i takie tematy likwiduje w zarodku, przeciwników, którzy chcą się wychylić i postanawiają się jemu sprzeciwić – tłumaczy kandydat na prezesa.
Dziwić mógłby też brak reakcji ze strony wyżej postawionych, ale Jan Bednarek, prezes Zachodniopomorskiego Związku Piłki Nożnej, mówi: – Z moralnego i etycznego punktu widzenia dokonywanie przez KOZPN zakupów w hurtowni należącej do prezesa na pewno nie jest właściwe. Jest niemoralne, nieetyczne i moim zdaniem niedopuszczalne. Próbowałem w tej kwestii interweniować, ale ponieważ KOZPN jest samodzielnym stowarzyszeniem, miałem bardzo ograniczone pole manewru.
Wróćmy jeszcze do prezesa Gwardii.
– Joma została w ostatnim czasie sponsorem technicznym Gwardii, prawda?
– Tak.
– A pan Maciejasz jest przedstawicielem Jomy na region, prawda?
– Tak.
– Nie uważa pan, że można to odebrać jako sposób na zdobywanie głosów?
– A pan Sebastian jest sędzią i mogłoby mnie to skłonić do głosowania na pana Sebastiana, by mieć lepiej z sędziami. Takie gdybanie, wie pan. Każdy coś robi w życiu zawodowym i działa przy okazji w związku, każdemu więc można coś zarzucić jako argument negatywny, ale to takie szukanie dziury na siłę.
Spytajmy o zdanie samego prezesa Maciejasza:
Czy to nie jest nieetyczne, że właściwie robi pan interesy z samym sobą?
Uważam, że to byłoby niestosowne i nieetyczne, gdybym przez moje zakupy narażał związek na straty. Jednak jeżeli prowadzę firmę i te zakupy są dużo tańsze niż gdziekolwiek? To jest zarzut mojej konkurencji, lapsus wyborczy. Te zakupy nie obciążają budżetu związku, nie stanowią straty.
Dlaczego nie było żadnego przetargu?
Jeśli pan rozumie ustawę, to nie musi być przetargu, tylko zapytanie ofertowe i one są robione. Moja firma nie sprzedaje 100% do związku, proszę to zaznaczyć. Kluby decydują o swoich środkach, wydają je gdzie chcą, ja nie zmuszam do niczego, nie jestem inwigilatorem, nie zarzucam zespołów mailami. Nieetyczne byłoby, gdybym sprzedawał sprzęt i proponował za to np. walkowery. Kluby mogą kupować gdzie chcą, jest wolny rynek. A jeżeli sprzedawałem dla związku, to po cenach konkurencyjnych.
Skąd takie wysokie kwoty? Czy to normalne stawki?
Dlaczego pan jest tendencyjny? Mam firmę 23 lata. Prezesem jestem od 12. Uważa pan, że stworzyłem tę firmę, by czerpać z niej korzyści przez związek? Mam dziś zamknąć firmę i być społecznym prezesem, nie robiąc poza tym nic? Kupuje u mnie ZZPN, PZPN – tam też mam nie sprzedawać?. Ten związek stoi mocno finansowo, jest prowadzony oszczędnie i może to niektórych boli. My nie mamy w ogóle dotacji z ZZPN i PZPN, utrzymujemy się ze składek. W kwocie, która pada są kwoty pochodzące z podatku 1%, gdzie kluby przedstawiały nam rachunki. To nie były zakupy KOZPN, a klubów. Również dofinansowania z PZPN na zakup nagród na turnieje piłki plażowej. Szczegółowe rozliczenie przedstawione zostanie delegatom na Walnym. Pada tylko ogólna kwota, która bez wnikliwej analizy jest duża.
Kluby narzekają na jakość.
Konkretnie – jakie kluby?
Marcin Serafin i jego Jedność/Ikar Krosino
On nie korzysta z usług mojej firmy.
Korzystał. A gdy dostał 10 piłek za awans do okręgówki, mówi, że siedem z nich do niczego się nie nadawało.
Nie produkuję sprzętu. Adidas, Nike – tam się trzeba pytać. To jest gra słów. Nie każdy towar jest kupiony u mnie w firmie, ja nawet nie wiem gdzie był tamten kupiony.
To Serafin ma się tym interesować?
Nie wiem jaki sprzęt, w którym roku. Wróżenie z fusów. Dlaczego pan Marcin nie reklamował tego? Istnieje prawo reklamacji, on może przynieść wadliwy sprzęt.
*
Zarzuty do działania Maciejasza w sferze – nazwijmy to – finansowej, nie są jedynymi kierowanymi wobec obecnego prezesa. Głośna była sprawa, kiedy prezes wrzucił swój plakat wyborczy na stronę związku. Pisaliśmy wówczas:
Panie szanowny, pierdolnij się pan w łeb. Za wykorzystanie strony związku do swoich prywatnych celów powinien pan zostać pogoniony w trybie dyscyplinarnym, co mamy nadzieję (ale tylko nadzieję) się stanie. Trzeba nie mieć jakichkolwiek zahamowań, by w sposób tak ordynarny walczyć o pensyjkę dla siebie. Przypominamy, że ledwie kilka dni temu PZPN – a więc centrala – na swojej stronie odciął się od wyborów i nakazał Platformie Obywatelskiej zaprzestanie korzystania z wizerunku piłkarza ubranego w strój reprezentacji Polski.
Maciejasz w wyborach przepadł. – To był skandal, że KOZPN zawiesił jego plakat – związek musi być apolityczny. Prezydenci, burmistrzowie, którzy finansują piłkę, są z różnych opcji politycznych. Jeśli opowiemy się za jedną, ci, którzy tej strony nie popierają, mogą się odwrócić. To było nieporozumienie totalne, z nikim tego prezes nie uzgadniał – mówi Basiejko. – To był błąd, ale został usunięty szybko. Afera to duże słowo. Hasło było takie, że promujemy naszych działaczy, bo nie tylko Maciejasz startował w wyborach, z tego, co pamiętam – twierdzi Burzak.
Dlaczego umieścił pan swój plakat wyborczy na stronie związku?
To było dyskutowane u nas na zarządzie, mieliśmy nawet wydane oświadczenie, że popieramy wszystkich działaczy, którzy startują jako kandydaci z różnych opcji. U nas jest różnorodność poglądów, z tym sport nie powinien walczyć, a raczej cieszyłem się, że mieliśmy burmistrza Ryszarda Wątrobę w zarządzie, wielu radnych powiatowych i gminnych. Nie wstydzimy się tego, cieszymy się, że działacze sportowi są we władzach.
Sama centrala PZPN-u wydała oświadczenia, w którym odcina się od wyborów.
Po wpisie pana Stanowskiego poszedłem do PZPN, akurat byłem tam w tym dniu, rozmawiałem z rzecznikiem, powiedzieli, że dobrze byłoby, bym to usunął. Natychmiast to zrobiliśmy. Nie znałem tego oświadczenia, ale jak tylko się o nim dowiedziałem, to usunąłem plakat.
Może powinien pan je znać.
Jest wiele rozporządzeń. Umknęło mi to.
Basiejko twierdzi, że nie konsultował pan umieszczenia plakatu z zarządem.
On dzisiaj ma amnezję i nie pamięta wielu spraw.
*
Inny zarzut dotyczy wyborów w PZPN. Jak twierdzi opozycja, Maciejasz – wbrew ustaleniom – miał popierać Wojciechowskiego. W efekcie KOZPN ma być dziś izolowany, bo centrala nie widzi w Maciejaszu partnera do rozmów. Prezes się broni:
Czy wbrew ustaleniom prezydium chciał pan głosować na Wojciechowskiego?
Wyraźnie chcę panu wyartykułować i to proszę wytłuścić: głosowałem na prezesa Bońka. Jest to urobek w tej chwili, żeby mnie dyskryminować. To jest do sprawdzenia, zwróciłem się do mojego prawnika, żeby dokonać odczytu z mojej maszynki. Nie wiem skąd ta informacja poszła, widocznie komuś na tym zależy. Prezesa Bońka lubię i szanuję. Były naciski, rozmawiałem z jakimś panem, nie znam go bliżej, by podać nazwiska. Wyraźnie powiedziałem: nie poprę Wojciechowskiego, bo on nie miał żadnego programu. Byłem przewodniczącym piłki plażowej, osiągaliśmy sukcesy, potem weszła uchwała i zostałem wykluczony, troszkę się obruszyłem i porozmawialiśmy z panem Bońkiem jak mężczyzna z mężczyzną. Podziękowałem za współpracę i nie mam żadnego urazu, z dużym szacunkiem do niego podchodzę.
Czy działa pan teraz w PZPN?
Nie chciałem być zwykłym członkiem, byłem przewodniczącym i dziś zajmuje się swoimi sprawami.
Basiejko twierdzi, że po pana działaniach KOZPN jest izolowany.
To jest urobek tych zakompleksionych panów. Mnie się wydaję, że współpraca z panem Bednarkiem jest okej. Pan dobrze wie, że okręgowe związki nie są bezpośrednim partnerem PZPN. Jeżeli PZPN zleca jakiś turniej do województwa, to zleca ZZPN-owi i my jesteśmy dla nich pomocni.
Mówi pan, że współpraca układa się okej, a Bednarek twierdzi: – Muszę przyznać, że współpraca pomiędzy ZZPN a KOZPN w minionej kadencji była trudna i nie układała się najlepiej. Jako prezes ZZPN nie jestem w ogóle zapraszany na spotkania KOZPN. Choćby z tego względu mam jedynie ogólnikową wiedzę, a o niektórych rzeczach dowiaduję się z prasy.
Całować się nie musimy, my rozmawiamy merytorycznie. Są jakieś spory, ale robimy wspólnie dużo imprez i nie wierzę, że prezes Bednarek narzeka na współpracę. Gdyby było inaczej, chyba nie byłbym wiceprezesem ZZPN.
*
Na razie w tekście przewijały się głównie głosy osób postawionych wysoko, w jakimś stopniu pokłóconych o władzę. Chciałbym więc teraz oddać głos tym, na których to wszystko się odbija, a którzy tak naprawdę są tutaj najważniejsi, bo budują piłkę w małych ośrodkach, Kuba Radkiewicz i Marcin Serafin z Jedność/Ikar Krosino:
Radkiewicz:
– Szykowaliśmy się do pierwszego meczu sezonu w nowej grupie — na naszą prośbę zostaliśmy przeniesieni do grupy południe, w której mielibyśmy szanse rozgrywać mecze derbowe z drużynami z naszej gminy, niestety związek na dwa dni przed startem sezonu przerzucił nas do grupy północ. Nie informował nas o tym, a wystarczył jeden telefon, ale jak zwykle związkowi zabrakło tego, czego brakuje na co dzień – profesjonalizmu. Związek wydał komunikat na swojej stronie internetowej, a my dowiedzieliśmy się o wszystkim z Facebooka, od kierownika jednej z a-klasowych drużyn, który skomentował nasze zdjęcie.
Serafin:
– Zadzwoniłem do przewodniczącego Wydziału Gier i on mi powiedział, że nie było żadnego spotkania. Wszystko zostało załatwione przez telefon. A informacji nie było żadnej. Tylko oburzenie, dlaczego ja robię awanturę. Dla licencji zrobiliśmy szatnię, przenieśliśmy trybunę, wszystko miało swój harmonogram, a im się wydaje, że to jest tak-o. My, na przystosowanie obiektu wydaliśmy 30 tysięcy – ogrodzenie, natryski, szatnie.
Radkiewicz:
– Ogólnie kosztowało nas to sporo czasu i pracy, ale udało się wykonać wszystkie te prace przed sezonem i dzięki temu zostaliśmy dopuszczeni do rozgrywek w okręgówce. Sezon wystartował, w drugiej kolejce czekał nas pierwszy wyjazd. Dojechaliśmy na miejsce i pierwsze co rzuciło nam się w oczy na obiekcie gospodarzy to… ławki rezerwowych stojące w tym samym miejscu, gdzie znajdowały się trybuny. Lekki szok, bo przecież u nas wyglądało to tak samo i żeby otrzymać licencję musieliśmy je zdemontować i zamontować po drugiej stronie boiska. Kolejne wyjazdy to kolejne podobne niespodzianki, na przykład brak ogrodzeń, brak trybun, szatnia w świetlicy gminnej (z jednym prysznicem) gdzie przebieraliśmy się przy stole do ping-ponga, między regałami z zabawkami. Nie przeszkadzało nam to, bo przecież to tylko amatorska piłka, ale za każdym razem zadawaliśmy sobie to samo pytanie – dlaczego my musieliśmy wykonać tyle pracy, żeby dostać licencję, skoro drużyny będące już w tej lidze otrzymały ją prawdopodobnie za “ładne oczy”…
Serafin:
– Są zespoły, które prezes ciągnie za uszy. U nas na 70-80 procent meczów jest delegat wysłany ze związku. Dlaczego? W jakim celu? Jak jeżdżę na wyjazdy, to nie widziałem żadnego. Fakt, jestem wybuchową osobą, jak coś myślę, to powiem, kary się trafiają, ale nie są za nic i ja się z tego nie wycofuję. Natomiast czuję nagonkę: delegat opisuje, że kibic po meczu wszedł na boisko. Kara. Było czterech ochroniarzy, ale trzech po jednej stronie, czwarty po drugiej. Powinno być parzyście. Kara. Takie pierdoły, wyłapywanie ich nie wiadomo skąd i po co.
– Była taka sytuacja, że cały tydzień padał deszcz – ja znam te boiska od podszewki, jest takie jedno w Gąskach nad morzem. Po dniu deszczu nie zagrasz tam meczu. We wtorek Ustroń grał z nimi mecz pucharowy, zadzwoniłem do prezesa Ustronia i zapytałem, jak wygląda sytuacja, stan boiska. „Dramat, tragedia, kałuże”. To nie było dla mnie niczym zaskakującym, więc napisałem pismo z klubu, że wyrażamy swoje zaniepokojenie, że jeśli te warunki się utrzymają, nie da się zagrać tego meczu. Dlaczego mamy jechać tyle kilometrów, skoro można wysłać delegata w piątek, byśmy nie robili takiej drogi. Dostałem odpowiedź, że ktoś był, boisko jest okej. Pojechaliśmy do tych Gąsek, choć wiedziałem, że nic z tego nie będzie i rzeczywiście, sędzia do meczu nie dopuścił, 200 kilometrów na nic. Prezes mówił, że była delegacja, ja podzwoniłem i dowiedziałem się, że nikogo nie było.
– Ja, żeby być trenerem, musiałem zrobić kurs UEFA B, wydałem na to prywatne pieniądze, zrobiłem wszystko, jak trzeba. A jeździmy po klubach i są wpisywani ludzie z licencjami jako trenerzy, tylko że ich na ławce nie ma, Wpisuje się Zbyszka, siedzi Zenek. Zgłaszałem to i nikt z tym nic nie zrobi, bo mówią: jak każdego tak będziemy trzepać, to nikt w tych ligach nie będzie grał. Co dalej z tym fantem? Chcemy robić to w dobry sposób czy w ten?
– Ze strony związku nie ma żadnej pomocy, tylko ponaglenia. Gdy spóźnimy się z jakąś opłatą czy coś w tym stylu, to nagle kontakt jest od razu – a w innych kwestiach, gdy ja coś potrzebuję od nich, to w ogóle nie ma odpowiedzi albo muszę dzwonić do danych osób konkretnie, żeby czegokolwiek się dowiedzieć.
– Nie czuje się z taką siłą przebicia, by ktokolwiek się tym zainteresował, biorąc pod uwagę, jak to jest załatwiane na tym szczeblu. Nigdy nie próbowałem tego dalej pokierować. Nie chodzi o to, kogo ja chcę bardziej na prezesa, tylko widzę, co się dzieje, że jest coraz gorzej. Mam wrażenie, że nasz rejon idzie na samo dno. Rejony Szczecina się rozwijają. U nas teren jest zapomniany.
*
Pytam Maciejasza:
Dlaczego Marcin Serafin musiał dostosować się do wymogów licencyjnych, a część klubów nie? Chodzi mi tu o przeniesienie ławek, są zdjęcia.
Czy pan uważa, że ja mu to kazałem? Przecież jest Komisja Licencyjna. Pan w ogóle rozumie o co pyta?
Wydaje mi się, że jako prezes, powinien się pan interesować jakością pracy Komisji.
Przewodniczący Komisji Licencyjnej przedstawia na posiedzeniach zarządu wykaz klubów otrzymujących licencję oraz omawia ich problematykę. Każdy z członków Zarządu ma prawo wnieść swoje uwagi do pracy Komisji Licencyjnej. Przewodniczący na bieżąco przekazuje informację o sytuacji klubów i ich obiektów. Nie ma u nas podziału na lepszych i gorszych. A to o co pan pyta to jest subiektywna opinia Marcina Serafina.
*
– Chcę poprawić współpracę na linii KOZPN – PZPN. Nie wyobrażam sobie sytuacji, by związek był poza PZPN-em, a w tym kierunku idzie prezes Maciejasz. My zostaliśmy odseparowani, wszystkie imprezy organizowane na terenie Koszalina, nie organizuje KOZPN, tylko ZZPN. Z każdej imprezy można uzyskać środki do wykorzystania na cele statutowe – poprawa współpracy to będzie punkt numer jeden. Druga rzecz to to, że KOZPN musi być bliżej klubu. Przed każdymi rozgrywkami powinno być spotkanie KOZPN z przedstawicielami klubu, na temat regulaminów, chodzi mi o to, by kluby wiedziały, o co grają. Trzeba szkolić pracowników – mówi Basiejko.
– Jedną z najważniejszych decyzji, jaką chcę wprowadzić to utworzenie kadr KOZPN. Miałem ten pomysł również w minionej kadencji jednak Przewodniczący Wydziału Szkolenia Filip Skowron, który popiera teraz mojego kontrkandydata. mimo wielu dyskusji na zarządach nie próbował zrealizować tego planu. Dlatego został odwołany z wyżej wymienionej funkcji. Musimy wybrać nowy Wydział Szkolenia, który zajmie się zwiększeniem liczby drużyn na poziomie trampkarz-junior. Mamy świetny system na poziomie żak-orlik, jeszcze w młodziku też, ale umykają nam zawodnicy na poziomie 14-19 lat. To jest duży problem związku i chcemy na początku się nim zająć. To, że byłem zaangażowany w PZPN, sprawiło, że trochę zaniedbałem swój region i teraz chcę to naprawić. Mam plan na prowadzenie KOZPN i przedstawiałem go na spotkaniach przedwyborczych z klubami i przedstawię go na Walnym Sprawozdawczo – Wyborczym. To silny Zarząd KOZPN ma nakreślać kierunki działania związku i taki chcemy żeby został wybrany – przedstawia z kolei swój plan na kadencję Maciejasz.
*
– Jeśli nic się nie zmieni, zamykasz klub?
– Myślę, że tak. Nie widzę dalszego sensu, dokąd by to zmierzało bez żadnej pomocy. Nie gramy dla pieniędzy, tylko dla frajdy – mówi Serafin.
I to zawsze jest najgorsze, gdy przez problemy na górze, ci niżej postawieni nie mogą realizować swojej pasji. Panowie, ktokolwiek wygra, nie może pozwolić na odpływ piłki w regionie.
PAWEŁ PACZUL
Follow @PawelPaczul