– W młodym wieku najważniejsze są regularne występy – można usłyszeć od niejednego szkoleniowca. Zaczynamy ten tekst nieco przewrotnie, bo chcemy napisać o młodzieżówce, która latem zebrała spektakularny łomot na Euro 2017, a tę tworzyli m.in. gracze z rocznika 1994. Przykładowy Jarosław Jach, który był pełnoprawnym członkiem tamtej drużyny, za dwa miesiące skończy 24 lata, więc o żadnej młodości nie może tu już być mowy. To, że jeszcze niedawno ci ludzie byli nazywani młodzieżowcami wynika głównie z faktu, że organizowaliśmy mistrzostwa Europy, więc drużyna Marcina Dorny zyskała niespotykanie długi jak na nasze warunki żywot. Gdybyśmy nie byli organizatorem, awansu na turniej pewnie by nie było, a ci piłkarze straciliby status młodzieżowców o wiele wcześniej.
No ale dobra, młodzi to oni raczej już nie są, ale regularne występy wciąż by im się przydały, tak jak każdemu innemu piłkarzowi. Sęk w tym, że właśnie obserwujemy kolejną bolesną weryfikację tej grupy zawodników. Latem skompromitowali się na tle rówieśników z Europy, a dziś w większości potwierdzają, że w tamtych wydarzeniach nie było cienia przypadku.
Przyjrzeliśmy się ligowym występom w bieżącym sezonie całej 23-ki powołanej na turniej. A konkretnie – sprawdziliśmy ile procent możliwego czasu gry otrzymał każdy z nich i wyszło nam coś bardzo nieciekawego. Żeby jednak nie zaczynać od narzekania, podzieliliśmy tamtą kadrę na trzy grupy. Pierwsza to piłkarze, którzy jednak regularnie grają. Jest ich ośmiu i głównie są to zawodnicy, którzy nie wyjechali jeszcze z naszej ligi:
Jarosław Kubicki (Zagłębie) – 100% możliwego czasu gry
Krzysztof Piątek (Cracovia) – 94%
Jakub Wrąbel (Śląsk) – 89%
Jarosław Jach (Zagłębie) – 79%
Radosław Murawski (Palermo) – 73%
Przemysław Szymiński (Palermo) – 70%
Igor Łasicki (Wisła P.) – 66%
Przemysław Frankowski (Jagiellonia) – 60%
Wiadomo, jest tu kilka rys, bo przykładowy Piątek nie jest synonimem skuteczności (jeśli uciąć mu gole z jedenastego metra), a Wrąbel właśnie stracił miejsce w bramce na rzecz Słowika i jego bilans w najbliższym czasie będzie słabł. Z drugiej strony Frankowski miałby znacznie lepsze cyferki, gdyby nie uraz z początku sezonu. Pozytywnym zaskoczeniem tej grupy jest z kolei Szymiński, który – mimo że niewielu na niego stawiało – bardzo regularnie kopie w Serie B.
Teraz czas na grupę drugą, gdzie na dwoje babka wróżyła:
Tomasz Kędziora (Dynamo) – 50%
Jarosław Niezgoda (Legia) – 48%
Karol Linetty (Sampdoria) – 48%
Paweł Dawidowicz (Palermo) – 32%
Z jednej strony nikt z powyższej czwórki nie przekroczył połowy dostępnego czasu na boisku, ale też są tu tzw. obiektywne przyczyny oraz powody do optymizmu. Kędziora miał kilka drobnych urazów i grał w podstawie w Lidze Europy, przez co ucierpiał jego dorobek ligowy. Niezgoda przebił się wreszcie w Legii i za chwilę na luzie przekroczy barierę 50 procent. Linetty, mimo naprawdę dobrej skuteczności, ma pewne problemy w Sampdorii, a teraz wypadł na trochę z powodu urazu, ale akurat jego w całym tym towarzystwie czepiać się nie wypada. Natomiast Dawidowicz to człowiek-kontuzja, który tym razem przegapił sporo meczów z powodu problemów z udem. I, niestety, w jego przypadku tego typu absencje to smutna norma.
Na koniec najliczniejsza grupa spod znaku ławki rezerwowych bądź szpitalnego łóżka. Tworzy ją aż 11 piłkarzy:
Patryk Lipski (Lechia) – 22%
Bartosz Kapustka (Freiburg) – 14%
Adam Buksa (Zagłębie) – 8%
Mariusz Stępiński (Chievo) – 7%
Dawid Kownacki (Sampdoria) – 7%
Maksymilian Stryjek (Accrington) – 1%
Paweł Jaroszyński (Chievo) – 0%
Bartłomiej Drągowski (Fiorentina) – 0%
Krystian Bielik (Arsenal) – 0%
Jan Bednarek (Southampton) – 0%
Łukasz Moneta (Legia) – 0%
W pełni usprawiedliwiony jest tylko Bielik, który – z powodu kontuzji – grał jak trenował nie grał w ogóle. Problemy zdrowotne miał też Stryjek, który stracił początek sezonu, ale… No sorry, chłopak notuje właśnie serię sześciu meczów na ławce na czwartym poziomie rozgrywkowym w Anglii. Kownacki i Kapustka reprezentują chociaż silne kluby i zanotowali pojedyncze przebłyski, ale minutowo wciąż wygląda to nadzwyczaj mizernie. I nie ma też żadnego usprawiedliwienia dla fatalnej postawy Lipskiego, Buksy, Stępińskiego, Jaroszyńskiego, Drągowskiego, Bednarka i Monety, którzy przepadli totalnie. A mamy w całej tej grupie jakichś siedmiu piłkarzy, którzy odgrywali znaczącą rolę na Euro 2017. Innymi słowy, z dzisiejszej perspektywy turniejowy rezultat naszych kopaczy staje się coraz bardziej zrozumiały.
Ogólnie piłkarze, których do niedawna można było określać mianem kwiatu polskiej młodzieży, straszliwie cieniują. Jach, Niezgoda, Linetty – tylko o nich można powiedzieć, że – oprócz tego, że trochę grają – także się wyróżniają. A reszta kwalifikuje się do natychmiastowej poprawki. Jeżeli to z tego grona Adam Nawałka miał zaczerpnąć świeżej krwi przed mundialem, to właściwie można już zacząć godzić się z myślą, że nowych twarzy w Rosji raczej nie obejrzymy.
Fot. FotoPyK