Czasami w futbolu zdarzają się rzeczy, których nie przewidzieliby nawet wróżbita Maciej. I za to kochamy futbol. Wielkie remontady, fantazyjne bramki, Górnik Zabrze na pierwszym, a Korona Kielce na trzecim miejscu w ekstraklasie. Gdzieś tam, na samym szczycie rankingu znajdują się gole golkiperów. Kilku takich wariatów historia futbolu już widziała. Jorge Campos, Rogerio Ceni czy wspominany przez nas dziś, w wyjątkową dla siebie rocznicę, Jose Luis Chilavert. Paragwajczyk bowiem równo osiemnaście lat temu ustrzelił… hat-tricka.
Nie, nie pomyliliśmy się. Jeśli ktoś uważał bramki – to już historia raczej świeża – Asmira Begovicia czy Sebastiana Nowaka za coś nie do pomyślenia, to co powiedzieć o wyczynie Chilaverta? Sam Paragwajczyk tak mówił o swojej roli w nowoczesnym futbolu:
– Nie każdy może zostać bramkarzem, sami to wiecie. Golkiperzy nie są jednak tylko po to, by bronić. Jest to błędne myślenie i kompletnie złe spojrzenie na naszą pracę.
Jednym z nielicznych Polaków, który miał okazję bronić przeciwko Chilavertowi, był Grzegorz Szamotulski. Zajrzymy na chwilę do książki „Szamo”:
“Raz jeden, pamiętam, dostałem cztery sztuki w Paragwaju. Końcówka meczu, rzut wolny, nagle cały stadion zaczyna krzyczeć: „Chilavert, Chilavert!”. Co jest grane? Jaki, do diabła, Chilavert? Patrzę z przerażeniem, bo ten wielki niedźwiedź biegnie przez całe boisko, żeby upokorzyć mnie doszczętnie. Rzadko się modlę na boisku, ale wtedy się pomodliłem: „Dobry Boże, niech się dzieje co chce, ale niech ten grubas mi nie strzeli. Mogę jutro skończyć karierę, ale nie w taki sposób”. Gorąco jak w piekle. Pogoda w sam raz, by spalić się ze wstydu. Chilavert – szalony bramkarz drużyny przeciwnej – podszedł do piłki, sapiąc jak wielki zwierz. Spojrzał na mnie bez cienia współczucia. I kopnął. Centymetr obok słupka, na szczęście z niewłaściwej strony. Modlitwy zostały wysłuchane”.
To właśnie jest idealne zobrazowanie charakteru i roli Chilaverta. Gdy inni bramkarze modlili się, by ich zespół zdobył bramkę z rzutu wolnego, bądź karnego, Paragwajczyk chował różaniec do kieszeni i leciał przez całe boisko, by wykonać stały fragment gry. 28 listopada 1999 roku zrobił to trzykrotnie. Trzy karne – hat-trick El Buldoga. Totalna abstrakcja.