Korona Kielce w obecnym sezonie jest pozytywnym zaskoczeniem ekstraklasy, a dzięki kreatywności mediów klubowych świetne wrażenie robi też poza boiskiem. Na jutrzejszy mecz Pucharu Polski z Zagłębiem kibiców zaprasza Krystian Miś. Nie standardową gadką „wspierajcie nas, jesteście nam potrzebni”, a kawałkiem zarapowanym w studiu muzycznym. Porozmawialiśmy chwilę z Krystianem, kto na to wpadł i skąd pasja do takich klimatów. Niewiele o futbolu, za to fani rapu będą zadowoleni.
To był twój pomysł?
„Sieju” z marketingu zaproponował, żebym zaprosił kibiców na mecz rapując. Jestem trochę smutny, bo niestety przez kontuzję odniesioną na młodzieżowej kadrze nie zagram, ale liczę, że chłopaki awansują dalej po tym, jak wygraliśmy pierwszy mecz w Lubinie. Naciągnąłem delikatnie więzadło, miałem badania, rezonans. Liczę, że wrócę do normalnego treningu w tym tygodniu i wtedy pokażę się już na boisku. Na ten moment mogłem tylko przed majkiem. Na początku nie chciałem, bo jednak trudno było się odważyć nawinąć coś przed kamerą, wiedziałem, że cała Polska może to zobaczyć. Ale się przekonałem.
No właśnie, cała Polska. Powiedziałeś, że musi być milion wyświetleń.
Koniecznie! Oczywiście to nie do sprawdzenia, ale w sumie bardziej bym się ucieszył, gdyby dzięki temu filmikowi na jutrzejszy mecz przyszło 300 czy 500 dodatkowych osób.
Tekst był twój?
Zaproponowałem swój tekst, a Michał Siejak i Mateusz z radia napisali ten ostateczny, korzystając trochę z mojego. Pasował mi, więc wyraziłem zgodę. Chciałem, żeby to wyszło pozytywnie, a nie tak żeby potem kibice pisali, żebyśmy się wzięli za trenowanie, a nie zajmowali głupotami. Wiesz jak jest. Ale tekst był na tyle bezpieczny, że spokojnie można było go wrzucić. Tym bardziej po zwycięstwie z Legią. Mamy siedzieć smutni?
Reklama świetnie się zaczyna, bo mówisz sztywno: „Jestem Miś Krystian i zapraszam…”, ale uznajecie, że to zbyt sztywne i przerzucasz się na rap.
To akurat mój pomysł, myślę, że fajnie wyszło.
Po tym filmiku nie trzeba się długo domyślać, czego słuchasz przed meczem.
Głównie rap, właściwie tylko i wyłącznie rap. Zeus, dawniej Gural, ale siedzę głównie we freestyle’u – czyli Filipek, Edzio, te klimaty. Chyba że siedzę w domu z dziewczyną, wtedy zdarza się, że muszę zmienić front, posłuchać czegoś innego. (śmiech) Ale po dwóch latach nauczyła się, że w tym siedzę i nawet słucha razem ze mną. Czysta zajawka. Wzięło się to u mnie też dzięki bratu mojej mamy, który nagrywał swoje kawałki, teraz skupił się już na pracy, rodzinie, spokojniejszym życiu. Startował nawet w WBW, kojarzysz?
Wielka Bitwa Warszawka, jasne. Ostatnio prowadził Filipek.
Tak, Filipka nawet poznałem, bo wujek z nim nagrywał. W ostatni weekend wygrał Bober. Niestety nie było jak pojechać, bo grała ekstraklasa.
Na poprzednich bywałeś?
Tak, jak byłem u siebie we Wrocławiu, to jasne. Teraz mecze kolidują z bitwami, a wiadomo, że piłka jest najważniejsza.
Sam freestyle’ujesz?
Też. Nie jest to łatwe, trzeba myśleć na bieżąco, nie ma poprawek. Trochę jak z grą w piłkę – oswajasz się, jeśli robisz to regularnie. Należy ćwiczyć, ćwiczyć i jeszcze raz ćwiczyć, żeby załapać, o co chodzi. Na eliminacje do WBW się nie zgłaszam, ale czasem dla zabawy ze znajomymi się zdarza. Gorzej w szatni, chłopaki z Korony raczej się nie decydują, ale czasem Maciek Gostomski prowokuje, rzuci do mnie jakimś tekstem i chwilę się dissujemy.
Wiesz dobrze o panującym stereotypie, że jak raper, to łysy, w bluzie z kapturem i spodniami z trzema paskami.
Na szczęście trochę się to zmienia. Rap to już nie łysa głowa i szelest dresu. Ostatnio dużo facetów woli założyć rurki. (śmiech)
Rozmawiał Samuel Szczygielski
fot. YouTube – Korona Kielce