Nie wyobrażamy sobie Barcelony bez Lionela Messiego, tak jak La Ligi bez Barcelony. W ostatnim czasie wiele było informacji, że oba te związki mogą się rozpaść. Szokiem byłoby pożegnanie Dumy Katalonii z rozgrywkami, ale też nie mniejszym szokiem byłoby pożegnanie Argentyńczyka z Barceloną. Nowy kontrakt piłkarza te drugie rozważania jednak najpewniej kończy.
Można napisać, że dla Barcy to jak zdobycie trofeum, ale… Czy to nie za mało? Leo wygrał ich już 30, a bez niego w składzie z pewnością klub miałby ich na półce mniej. Zresztą teraz przeszłość odchodzi na bok, bo wiązana z Messim przyszłość faktycznie się wydarzy. Słowo, które najlepiej opisuje, co poczuli fani Blaugrany, to ulga. Josep Maria Bartomeu mówił od czerwca, że kontrakt jest już podpisany, tymczasem druga strona to negowała. Mijały kolejne miesiące, Bartomeu uspokajał, że wszystko jest na dobrej drodze, ale wiadomo, że ustna umowa nie jest warta papieru, na którym zostałaby zapisana. Jednak kibice Barcy mogą już ograniczyć leki na uspokojenie, bo podpis wreszcie został złożony.
Bartomeu powiedział teraz, że kontrakt został podpisany już w czerwcu, ale ze względu na szaleństwa rynku transferowego zmieniono w niej kwotę odstępnego Messiego, która ostatecznie wynosi 700 milionów euro. Czyli musiałby przyjść ktoś z niewyobrażalnie wypchanym portfelem – czytaj: PSG, ale pewnie drugie tyle musieliby zapłacić prawnikom, żeby wymyślili sposób na obejście finansowego fair play. Nie gdybając – nie ma szans już szans, że ktoś wykupi Barcelonie legendę.
Leo ma kasować niemal 40 milionów euro, czyli zostawić w tyle wszystkie Chiny, Katary, Zjednoczone Emiraty Arabskie i być najlepiej zarabiającym piłkarzem na świecie. 4788 dni temu Argentyńczyk podpisał swój pierwszy kontrakt z Barcą. Teraz przedłużył go o kolejne 1313 dni. Messi w 2021 roku będzie miał 34 lata, a na koncie jeszcze więcej bramek, asyst i trofeów, być może kilka siwych włosów. Pytanie czy ten kontrakt jest jego ostatnim z Barcą?