Starcie Cracovii z Lechią nazwaliśmy w naszej relacji LIVE spotkaniem największych rozczarowań rundy i trudno się z tym stwierdzeniem nie zgodzić. Jednych obejmował wicemistrz Polski, a więc – mimo skąpej ilości czasu na budowę – oczekiwano jednak czegoś więcej niż samych dołów tabeli. Drudzy o pół włosa przegrali puchary, o włos mistrzostwo, kibice z pewnością wierzyli, że biało-zieloni wrócą ze zdwojoną siłą. Wszystko się z terminem “rozczarowanie” zgadzało, toteż można było mieć przed tym spotkaniem spore obawy. Jednak – nawiązując do czarno-piątkowej nomenklatury – jeśli pierwsza połowa była jak kupno za małej koszuli w rozmiarze XS bez możliwości zwrotu, to już drugą można uznawać za trafioną okazję.
W 62. minucie pojawił się Peszko i jeśli Lechii przez te wszystkie dni nieobecności pomocnika, brakowało jego dynamitu i przebojowości, to Sławek szybko zaczął nadrabiać zaległości. Tydzień temu dostał kwadrans i konkretów jeszcze brakowało, ale tutaj wystarczyło 120 sekund. Peszko poszedł lewą stroną, wdarł się w szesnastkę rywala i chciał posłać piłkę wzdłuż bramki – ta jedna odbiła się na tyle niefortunnie od Helika, że zaskoczyła Sandomierskiego, który musiałby zrobić naprawdę wiele, by futbolówkę odbić, co mu się jednak nie udało.
Po tej sytuacji Cracovia właściwie dopiero zrozumiała, że kibice przyszli dziś oglądać jej zwycięstwo, a nie festiwal nudy i przeciętniactwa. Ekipa Probierza uderzona tym biało-zielonym obuchem, wzięła się natychmiast do pracy i na jej owoce nie musiała czekać znowu długo. Siedem minut po strzale Peszki, świetną wrzutkę do Piątka posłał Pestka, napastnik idealnie przymierzył i Kuciak nie miał większych szans. Kompletnie zawiódł duet Wojtkowiaka i Augustyna, obaj niby byli w okolicach Piątka, ale właśnie, tylko w okolicach. Co dla gospodarzy najlepsze, wyciągnęli wnioski i nie cofnęli się jak przeciwnik, lecz poszli za ciosem. I tak naprawdę cuda zadecydowały o tym, że Pasy nie wyszły na prowadzenie szybciej.
Cud w wykonaniu Szczepaniaka, kiedy napastnik w takiej sytuacji nie strzelił gola, tylko obił słupek.
No metr do bramki był #CRALGD pic.twitter.com/mTNHY5pMmF
— Maciej Sypuła (@MaciejSypula) 24 listopada 2017
Cud w wykonaniu Kuciaka, który w fenomenalny sposób odbił uderzenie Helika z około 10 metrów.
Cracovia jednak nie chciała się poddać i za wszelką cenę chciała sobie to zwycięstwo wyszarpać. To się ostatecznie stało, ale ile nerwów to wszystkich kosztowało… O, matko. Sędzia Lasyk uznał bowiem, że Łukasik nie faulował Hernandeza – pomocnik gości poszedł niezwykle lekkomyślnie ze wślizgiem, Hiszpan to wykorzystał, bo też drobny kontakt był. Analiza VAR trwała naprawdę długo, Lasyk najpierw stał na murawie, rozdał kartkę za protesty, potem poszedł pod płachtę i znów długo walczył z myślami. Karny czy nie? A może jeszcze trzeba zwrócić uwagę na dotknięcie piłki ręką w tej samej akcji? Ostateczny wyrok był dla Cracovii korzystny: Lasyk wskazał na wapno, Piątek karnego wykorzystał i gospodarze wygraną już utrzymali.
Całe szczęście, że dostaliśmy sporo emocji po przerwie, bo przed przerwą piłkarze mocno lecieli sobie w kulki. Co z niej zapamiętamy – strzał Wojtkowiaka w słupek i Wójcickiego w Kuciaka. Oczywiście obie te sytuacje miały miejsce po wrzutkach, w inny sposób piłkarze nie wyobrażali sobie, że można stworzyć zagrożenie.
No, ale zapamiętajmy to, co ciekawe i rzadkie: Cracovia wygrywa u siebie i opuszcza strefę spadkową.
Cracovia – Lechia 2:1
Piątek 71′ 90 +7′ – Helik (s) 64′
CRACOVIA
Sandomierski 4 – Fink 5, Helik 4, Malarczyk 5, Pestka 6 – Deja 5, Drewniak 5 – Zenjov 4, Hernandez 6, Wójcicki 5 – Piątek 7
ZMIANY:
Zenjov – Szczepaniak 4
Fink – Diego
Wójcicki – Wdowiak
LECHIA
Kuciak 6 – Stolarski 5, Wojtowiak 3, Augustyn 3, Nunes 5, – Lipski 3, Łukasik 4 – Flavio Paixao 5, Krasić 4, Wolski 6 – Marco Paixao 4
ZMIANY:
Lipski – Peszko 6
Krasić – Matras
Sędzia: Piotr Lasyk 4/6
fot. FotoPyk