Sukces bywa destrukcyjny. Rok temu Real Madryt wygrał niemal wszystko, a teraz zaledwie po 12. kolejkach traci do Barcelony dziesięć punktów, a to przecież przepaść. Nic więc dziwnego, że wielu już koronowało Barcelonę, ale pośpiech jest tutaj niewskazany. Oczywiście przed mistrzami Hiszpanii faktycznie trudne zadanie, ale na pewno wykonalne.
Real Madryt jest w kryzysie i ma całkiem spory problem, a właściwie to kilka, ale o tym później. Na początku chciałbym zaznaczyć, że Barcelonę od mistrzostwa dzieli jeszcze długa droga do przebycia. I w żadnym wypadku nie chodzi mi tutaj o zagrożenie ze strony Valencii, która fenomenalnie rozpoczęła sezon. Po prostu drużyna Marcelino jest jeszcze zbyt wąska w uszach, aby utrzymać obecne tempo do końca sezonu. Oczywiście przewaga Barcelony nad Realem jest bardzo duża, a historia mówi, że do tej pory nikt nie był w stanie zniwelować dziesięciopunktowej straty do lidera, ale nie sugerowałbym się tym zbyt poważnie.
1998/1999 – Barcelona odrobiła 9 punktów straty do lidera i zgarnęła mistrzostwo.
2002/2003 – Real Madryt odrobił 7 punktów straty do lidera i zgarnął mistrzostwo.
Dwie historyczne remontady, które mówiąc szczerze bardzo mnie zdziwiły, bo przecież Primera División liczy już sobie 88 lat, a tutaj odrobienie jakiś marnych siedmiu punkcików w przypadku wielkiego Realu Madryt. Zresztą rekord Barcelony w tej kategorii również nie powoduje, że spadam z krzesła. W końcu odrobienie siedmiu i dziewięciu punktów, przy dobrych wiatrach, może dokonać się w trzech spotkaniach.
– Straciliśmy trzy punkty i tracimy aż osiem do prowadzącej Barcelony. Rzecz jasna nic tego nie zmieni. Jednak jestem przekonany, że Real może odrobić straty do Barcelony. Nadejdą lepsze dni dla nas, a rywale zgubią punkty – powiedział Zidane po przegranym meczu z Gironą.
Jakoś mnie te słowa nie dziwią, bo francuski szkoleniowiec całkiem niedawno (marzec 2016 rok) odrobił 11 punktów straty do Barcelony, a potrzebował do tego zaledwie czterech kolejek. Oczywiście mistrzostwa ostatecznie Real nie zdobył, ponieważ ,,Królewscy” tracili wówczas 12 punktów i ostatecznie zabrakło jednego oczka. Jednak ta sytuacja pokazuje, że potrzeba naprawdę niewiele, aby odwrócić losy. Warto zaznaczyć, że wtedy była 30 kolejka, dlatego teraz możemy mówić o pewnym komforcie, bo do zdobycia zostało jeszcze 78 punktów! Na dodatek przed nami dwa klasyki, a końcówka tej rundy dla ,,Barcy” wydaje się być niezwykle trudna. Już za tydzień przyjdzie jej zagrać z Valencią na wyjeździe, a kolejne podróże również nie będą należały do łatwych: Villarreal (6. miejsce), Real Madryt (3. miejsce), Real Sociedad (7. miejsce).
***
Rzecz jasna, aby zacząć choćby myśleć o odrabianiu strat, trzeba wiele poprawić, a przede wszystkim uświadomić sobie problem. Mówienie, że go nie ma, nie spowoduje jego zniknięcia.
Wypowiedzi po zremisowanym spotkaniu z Atletico Madryt, które łagodnie mówiąc nie było porywające.
Cristiano Ronaldo – Gramy całkiem dobrze, nie perfekcyjnie, ale dobrze. Co prawda w lidze zgubiliśmy kilka punktów, ale w Lidze Mistrzów gramy już naprawdę przyzwoicie. Odnośnie krytyki w moją stronę, to akceptuję ją, ale się z nią nie zgadzam.
Zinédine Zidane – Nie mam nic do zarzucenia zawodnikom. Rozegraliśmy wielki mecz i zasługiwaliśmy na więcej, ale się nie udało.
Carvajal – Zagraliśmy kompletny mecz, zabrakło nam tylko gola. Jeżeli będziemy grać tak dalej, to na pewno zdobędziemy jeszcze wiele punktów.
Marcelo – Uważam, że mecz był bardzo dobry. Oczywiście poza wynikiem. W futbolu liczy się jednak rezultat, ale na poziomie piłki zagraliśmy dobrze. W każdym razie droga jest dobra.
Ronaldo zasłania się wynikami Ligi Mistrzów i mówi, że tam jest całkiem nieźle. Widzę to trochę inaczej, bo gdyby Borussia grała choćby przyzwoicie w tym sezonie, to ,,Królewscy” o wyjście z grupy, walczyliby zapewne do ostatniej kolejki. Nie zgadzanie się z krytyką również wydaje mi się nie na miejscu, ponieważ Portugalczyk w lidze jest nie tyle co przeciętny, a najzwyczajniej w świecie fatalny.
Naprawdę trudno zrozumieć liczby Ronaldo, ale najlepszy piłkarz świata jest obecnie bardzo daremny i na pewno nie pomaga na boisku. Aby bardziej to uzmysłowić – Ronaldo oddał 55 strzałów z czego 40 było niecelnych. Jego największy rywal Leo Messi musiałby spudłować 580 strzałów w La Lidze, żeby zniżyć się do jego poziomu. Problem jednak nie kończy się na Ronaldo, bo gdy rzucimy okiem na duet Benzema – CR7 wyjdzie jeszcze większa parodia. I wcale nie stanie się tak dlatego, że ten pierwszy obniża statystyki, bo Benzema również może ,,pochwalić się” jedną bramką w tym sezonie ligowym. Otóż biorąc pod uwagę 98 klubów z pięciu najlepszy lig Europy tylko para napastników Benevento Calcio, Iemmello i Coda, posiada gorsze statystyki niż snajperzy Realu. Warto zaznaczyć, że beniaminek Serie A w 13 kolejkach zdobył sześć bramek (jedna bramka to dzieło duetu Iemmello – Coda), co przełożyło się na zero punktów.
Bez wątpienia zdecydowany spadek formy Benzemy i Ronaldo nie jest jedyną bolączką Królewskich. Mistrz Hiszpanii cierpi również przez kontuzje, które nie ominęły kluczowych zawodników.
Keylor Navas – 7 opuszczonych spotkań
Dani Carvajal – 8 opuszczonych spotkań
Raphaël Varane – 4 opuszczone spotkania
Gareth Bale – 11 opuszczonych spotkań
Jeśli dorzucimy do tego brak formy Modricia, Marcelo, Kroosa, a także sprzedaż Jamesa i Moraty, to nie potrzeba wielkiej matematyki, aby stwierdzić, że obecny Real opiera się głównie na Isco, który samym holowaniem piłki meczu nie wygra. Co prawda formę trzyma jeszcze Asensio, ale chłopak ma dopiero 21 lat i trudno oczekiwać, że wskoczy już teraz w buty Ronaldo i stanie się liderem drużyny. Jasnym więc jest, że Real dał ciała już latem. Po prostu Florentino Perez uwierzył, że jego drużyna mogłaby wystawić dwie jedenastki, które ograłyby niemal każdego w Europie. Dlatego kupiono jedynie Daniego Ceballosa, a także Theo Hernandeza. Do tej pory ta dwójka w meczach ligowych rozegrała 455 minut. Cóż, to zdecydowanie za mało, żeby chociaż zastąpić dwójkę sprzedanych graczy.
Małymi krokami zbliża się zimowe okienko transferowe, lecz żadną tajemnicą nie jest, że kupowanie w środku sezonu bywa niezwykle trudne. Choć w przypadku Realu może to być koniecznie, dlatego ich determinacja w negocjacjach powinna być całkiem spora. Rzec jasna, żeby powalczyć jeszcze na serio w lidze, potrzeba również wzmocnień wewnątrz, czyli mam na myśli tutaj odzyskanie kontuzjowanych, a także tych, którzy pożegnali się z formą w trakcie wakacji. Może być trudno, ale obronienie Ligi Mistrzów też takowe było, a jednak się udało.
Bartosz Burzyński