Mecz piętnastego w tabeli Piasta Gliwice z czternastą Cracovią. Czy takie spotkanie trzeba w ogóle jakoś specjalnie reklamować? Czy można znaleźć lepszy sposób na spędzenie sobotniego popołudnia? Oczywiście, że tak. I szczerze gratulujemy wszystkim, którym się to udało. Tak, mycie okien też może być.
Pewne nadzieje wiązaliśmy z tym, że Cracovia ewidentnie wstawała z kolan. Drużyna Michała Probierza nie przegrała żadnego z pięciu ostatnich spotkań. W tym czasie ograła Pogoń Szczecin i Zagłębie Lubin, zremisowała z Arką Gdynia, Sandecją Nowy Sącz oraz Bruk-Bet Termaliką Nieciecza. Na dodatek w dwóch z tych spotkań zwycięstwa wypuszczała z rąk w ostatnich minutach. To nie nasze widzimisię, oznaka sympatii do kogokolwiek czy chciejstwo, tylko twarde dane krzyczące, że Pasy przestają prowadzić Pogotowie Punktowe dla swoich rywali. Gdzie potwierdzić tę zmianę, jeśli nie na boisku jednej z dwóch drużyn, które w tabeli oglądają plecy Piątka i reszty ferajny?
No niestety, mecz w wykonaniu Cracovii znów był tak słaby i dziwny, że można by pomyśleć, że reżyserował tak Patryk Vega (stylówka chyba nawet podobna do Michała Probierza).
Nawet z lekkim zaciekawieniem podeszliśmy do ustawienia z dwójką napastników, do Piątka doskoczył Szczepaniak. Współpracowali w sumie nie najgorzej, każdy z nich wypracował partnerowi dobrą okazję strzelecką. Cały ambaras polegał na tym, że goście mają problemy ze strzelaniem. Szczepaniak po raz ostatni w lidze trafił w czasie długiego majowego weekendu. Piątek strzela głównie z karnych. I panowie solidarnie zmarnowali dziś wszystko, co wypracowali wymęczyli sami lub wypracowali wymęczyli im koledzy. Próbowali też całkiem bramkostrzelni stoperzy, ale tym razem Malarczyk trafił tylko w słupek, a Helik w ostatniej chwili ofiarną interwencją powstrzymał Hebert.
Piast? Wydaje nam się, że w pewnej chwili poszedł wyraźny sygnał, parafrazując klasyka, ktoś z ławki rzucił: grajcie na Pestkę, on jest cienki! W rezultacie obejrzeliśmy całą masę ofensywnych wejść prawą stroną Martina Konczkowskiego i jego wrzutek. Czasami brakowało dokładności jemu. Czasami partaczył ten, który miał uderzać (głównie Bukata). Ale raz wszystko wyszło perfekcyjnie. Dość przypadkowo do odbitej piłki dopadł prawy obrońca Piasta, dośrodkowanie było trochę “świecowate”, ale walkę o górną piłkę wygrał Jankowski i godnie zastąpił Papadopulosa.
Tym samym Piast przeskoczył swojego dzisiejszego rywala w tabeli, teraz to Cracovia jest sąsiadem Pogoni.
[event_results 381680]
Fot. FotoPyK