Ćwierćfinał Ligi Mistrzów. Rewanżowy mecz na słynnym Old Trafford. W pierwszym spotkaniu twoja drużyna wygrała 2-1, więc awans do półfinału powinien być na wyciągnięcie ręki. W trakcie tego meczu strzelasz piękną bramkę z woleja. Ale nie podskakujesz z radości i nie wpadasz w objęcia, bo gdybyś to zrobił, ludzie pukaliby się w czoło. Nie wypada się nawet uśmiechać! Wszystko, na co możesz sobie pozwolić, to dyskretna radość w drodze na swoją połowę…
Coś takiego przeżył ponad dekadę temu Włoch Daniele De Rossi. Pięknie wykorzystał dośrodkowanie innej legendy Romy, Francesco Tottiego – Edwin van der Sar nawet nie pierdnął. To nie był zwykły wolej. Zwróćcie uwagę na ustawienie gracza Romy względem bramki. Wielki kunszt!
Sęk w tym, że wcześniej Roma została brutalnie sprowadzona na ziemię. Jej marzenia o półfinale legły w gruzach, bo w 11. minucie Manchester United odrobił stratę z Rzymu, a w 17. zyskał komfort, strzelając drugiego gola. Do przerwy było już 4-0. W 69. minucie, gdy De Rossi składał się do strzału, 6-0. A 10 minut przed końcem jeszcze jednego gola wcisnął Evra.
Czyli jeden z najgorszych wieczorów w swojej piłkarskiej karierze De Rossi okrasił jedną ze swoich najpiękniejszych bramek. Los to figlarz. I jeszcze jedno – bramki United też nie były brzydkie (szczególnie te Carricka), więc warto przypomnieć sobie całość.