Walka o mundial trwa, wczoraj zagrały ze sobą dwie pary barażowe, dziś pora na trzecią, czas na starcie Szwedów z Włochami. Kto dobrze kojarzy, ten wie, że nie będzie to walka pozbawiona smaczku i może nie zabraknie też – mimo upływu 13 lat – chęci zemsty.
Euro 2004, grupa C, trzecia kolejka. Duńczycy i Szwedzi mają na koncie cztery punkty – z Włochami zremisowali, najsłabszą w grupie Bułgarię dość spokojnie ograli, pierwsi 2:0, drudzy aż 5:0. Włosi, choć przystępowali do ostatniej rundy zza pleców rywali, to jednak podejmowali Bułgarów, którzy nie grali już o nic. Teoretycznie Italia nie była więc w jakiejś bardzo trudnej sytuacji, bo wystarczyło ograć Bułgarów i liczyć, że w starciu Danii ze Szwecją nie padnie remis 2:2, bądź wyższy. No, ale właśnie: liczyć, czy też wierzyć, że kumple Skandynawowie nie dogadają się przed spotkaniem i nie ugrają wyniku, który obu stronom zapewni przepustkę do fazy pucharowej kosztem wyautowanych Włochów?
Włosi naprawdę się tego bali, trenerzy rywali zapewniali jednak, że wszystko odbędzie się w zgodzie z duchem fair play i teatru na boisku zabraknie. Morten Olsen: – To śmieszne. Nie ma sensu nawet o tym rozmawiać, jesteśmy uczciwymi ludźmi. Mamy zamiar wygrać mecz i to wszystko. Włosi mogą podejmować ten temat, ale nie Duńczycy i Szwedzi, bo my zagramy uczciwie o wynik. Tommy Soderberg, współprowadzący kadrę z Lagerbackiem: – Powiem to jeszcze raz. Nie umówimy się z Danią. Futbol to pasja i godność. Machiaveli był Włochem i Włosi mogą myśleć tak jak on, ale to nie jest możliwe, by grać pod wynik 2:2 i nie sądzę, że skończy się 2:2, bo to to rzadko spotykany wynik. W czystą grę wierzył Buffon. – Myślę, że w piłkę gra się bez patrzenia na matematykę i myślę też, że ten mecz zostanie rozegrany normalnie. Nie sądzę, by chcieli zrobić coś brzydkiego.
No, ale jak się miało okazać po 90 minutach, choć 2:2 rzeczywiście nie pada codziennie, to jednak 22 czerwca na tablicy wyników zagościły właśnie dwie dwójki. Duńczycy dwukrotnie wychodzili na prowadzenie, dwukrotnie za sprawą Tomassona, Szwedzi dwukrotnie potrafili ich dogonić. Po raz drugi dopiero w 89. minucie.
Włosi wymęczyli Bułgarów, w ostatnich sekundach gola strzelił im Cassano, lecz nikogo to już nie obchodziło. Zresztą, jeśli przyjrzeć się radości Włochów po tamtej bramce, była zdecydowanie zbyt stonowana, jak na gola w takim momencie. Ławka wiedziała, że w równolegle rozgrywanym meczu wynik jest daleki od idealnego.
Szwedzka gazeta na następny dzień przygotowała taką okładkę:
Podpis mówi: Włosi, przykro nam, typowaliście prawidłowo.
Morten Olsen stwierdził: – Każdy kto widział ten mecz, wie, że żadna z drużyn nie grała pod taki rezultat. Mellberg: – Od startu turnieju masz wszystko w swoich rękach. Włosi nie zrobili tyle, by przejść dalej. Naturalnie, część Italii była innego zdania. Buffon: – Ktoś musi się wstydzić i nie jesteśmy to my. Jest mi przykro, nie sądzę, by coś takiego się stało, gdyby grały ze sobą drużyny dumne ze swojego nastawienia. Franco Carraro, prezes włoskiej federacji: – Nie ma wątpliwości, że w tym meczu obie reprezentacje celowały w remis. Oczywiście, znaleźć dowód będzie trudno. Spokojniej wypowiadał się Trapattoni: – Nie mam nic do tego wyniku, nie będziemy składać protestu, absolutnie. Z kolei bukmacherzy przyznawali, że kursy na remis 2:2 nigdy nie były tak niskie, natomiast UEFA nie widziała podstaw do wszczynania śledztwa.
Malutkie pocieszenie dla Włochów przyszło już w ćwierćfinale – Szwedzi odpadli po karnych z Holandią, Duńczycy dostali po głowie od Czechów, 0:3. Co ciekawe, lata później magazyn Offside wrócił do sprawy. Ich zdaniem, w czasie trwania spotkania miał rozwinąć się choćby taki dialog:
Przy stanie 2:1:
Anders Andersson: – Do cholery jasnej, odpuśćcie nam teraz!
Thomas Gravesen: – Dobrze, ale pójdźcie choć trochę do przodu.
Ani to żaden bulwersujący dowód, ani też kamyczek, który zmieni bieg historii. Choć gdyby złożyć protest i powtórzyć jeszcze karnego Błaszczykowskiego z Portugalią… No nie, raczej nie. Włosi zostali wysiudani i w kolejnych latach zostało im tylko obmyślanie planu bezlitosnej zemsty.
Co ciekawe: Włosi już jedną szansę do rewanżu mieli i w pełni ją wykorzystali. Na zeszłorocznym Euro wygrali z reprezentacją Trzech Koron 1:0 w grupie, a potem jeszcze zagrali z Irlandią w mocno rezerwowym składzie, ostatecznie przegrywając 0:1. Co prawda Szwedzi byli wówczas tak żałośni, że nawet wysokie zwycięstwo Italii nie dałoby im awansu, zostaliby najsłabszą z drużyn z trzecich miejsc, ale dzięki nieco luźniejszemu podejściu zawodników Antonio Conte Szwedzi spadli na ostatnie miejsce w grupie.
Dziś z pewnością znów faworytami są Włosi – trafili do trudnej grupy, ktoś musiał ustąpić – Hiszpanie albo oni – i padło na Squadra Azzurra. Szwedów nie wolno lekceważyć, bo zręcznie wykorzystali słabość Holandii, ale to wciąż najwyżej solidna kadra, bez większych gwiazd, wciąż borykająca się z wyrwaniem mózgu, serca i płuc w jednej osobie. Nie tyle awans, ale już pozytywny wynik w jednym z dwóch meczów byłby niespodzianką.
A Włosi? Rok po roku wyprosić Szwedów z Euro (pośrednio) i mundialu (bezpośrednio). To byłaby dla nich naprawdę duża sprawa i chyba ostateczne dopisanie sprawiedliwego epilogu do historii z 2004 roku.