Tomasz Hajto ocenia poziom żartu TVP na minus jeden w skali od 0 do 10. Dystans do siebie wielkiej gwiazdy Bundesligi należy ocenić na -100. – Słabe to moim zdaniem, takie malutkie… Poziom żartu od 0 do 10 oceniam na minus 1. Mogliby wymyślić coś swojego, a nie bazować na moich określeniach. No bo praktycznie wszyscy wiedzą, że ta „truskawka na torcie” wyszła ode mnie. Ja już prawie wycofałem wisienkę z obiegu, a oni, można powiedzieć, znów mi ją wciskają – mówi w Super Expressie językoznawca Tomasz Hajto.
Jeśli ktoś nie widział spotu – warto rzucić okiem. Dobra szydera.
🍒 >>> 🍓 pic.twitter.com/dEr9yCgnnx
— TVP Sport (@sport_tvppl) 7 listopada 2017
FAKT
Kadra, kadra, kadra. Najpierw o Lewym, którego zabraknie…
Robert Lewandowski (29 l.) odpocznie i nie zagra w spotkaniu kadry z Urugwajem. Napastnik Bayernu ma problemy mięśniowe. Nie ma sensu ryzykować poważniejszej kontuzji. To nietypowa sytuacja, że kapitan mecz kolegów obejrzy z wysokości trybun PGE Narodowego. Nawałka musi wdrożyć plan B, w którym nie może sprawdzić nowych pomysłów (np. ustawienia z trójką obrońców) w najsilniejszym składzie. Z drugiej strony selekcjoner może przekonać się, jak wygląda życie bez “Lewego” i postawić na innych napastników. Listopadowe mecze to dla Jakuba Świerczoka (25 l.), Kamila Wilczka (29 l.) i Mariusza Stępińskiego (22 l.) okazja, by pokazać, że zasługują na wyjazd na mundial.
Potem o Rybusie, dla którego mundial będzie spełnieniem marzeń. Przygotowania widać w Moskwie na każdym kroku.
– Najbardziej widać to na drogach – wszędzie są remonty. Mieszkam 15 km od bazy treningowej, a czasem jadę tam 100 minut. Jeszcze się nie spóźniłem na zbiórkę, ale paru kolegów miało problemy – tłumaczy zawodnik. (…) – Pamiętam, że było sporo sensacji: na inaugurację Senegal wygrał z Francją, potem Korea była czwarta. Kibicowałem Polakom, a kiedy odpadli, to Brazylii. Turniej z 2006 roku pamiętam lepiej, a najbardziej, rzecz jasna, mecze naszych. Po tym, jak Polacy nie wychodzili z grupy, nie płakałem. Ale to nie oznacza, że tego nie przeżywałem.
GAZETA WYBORCZA
Wyborcza zastanawia się dziś, jak będzie wyglądać życie bez Lewego.
Najważniejsze pytanie brzmi: jak zespół zareaguje na obecność lidera. Gwiazda Bayernu daje bowiem nie tylko gole. Kieruje drużyną z boiska, podpowiada, jak kto ma się zachowywać. I dodaje pewności siebie. Pozostali piłkarze wiedzą, że ubezpiecza ich zawodnik światowej klasy, który sam może rozstrzygnąć o wyniku. – Chwała nam i Lewemu, że zdobywa bramki. Wystarczy, że my przytrzymamy z tyłu, a on, czy ktoś inny strzeli. To zawodnik, który robi mega różnicę – mówił podczas eliminacji Michał Pazdan. Ciężar piątkowego spotkania będzie oczywiście mniejszy, ale to sparing traktowany przez selekcjonera bardzo poważnie, w dodatku z rywalem, który ostatni mundial skończył w 1/8 finału, a przedostatni – na czwartym miejscu. Gdyby na Stadionie Narodowym gospodarzom nie szło, ktoś inny musiałby założyć buty lidera. Selekcjoner uważa jednak, że jego piłkarze powinni przygotować się na to, że Lewandowskiego zabraknie kiedyś także w meczu o punkty. A grozi im szok. Kapitan porzucił ich jak dotąd tylko na 24 minuty – w wygranym 8:1 meczu z Gibraltarem! – z 2250 rozegranych o stawkę w kadencji Nawałki.
SUPER EXPRESS
Hajto chce wycofywać wisienkę z języka polskiego. Niezły odlot.
W związku z tym, że kadra przechodzi na najbliższe lata z Polsatu do TVP, Telewizja Publiczna przygotowała specjalny spot. Widziałeś go? Podobało się?
Widziałem, bo ktoś wrzucił na Twittera. Nie, nie podobało mi się. Słabe to moim zdaniem, takie malutkie… Poziom żartu od 0 do 10 oceniam na minus 1. Mogliby wymyślić coś swojego, a nie bazować na moich określeniach. No bo praktycznie wszyscy wiedzą, że ta „truskawka na torcie” wyszła ode mnie. Ja już prawie wycofałem wisienkę z obiegu, a oni, można powiedzieć, znów mi ją wciskają.
To bardzo surowa ocena… Wielu internautom ten spot się spodobał. Że może trochę złośliwy, ale lekki, na poziomie…
Ja tu wysokiego poziomu nie widzę. A że innym się podoba? Ja zawsze miałem swoje zdanie. A poza tym co to za hasło, że wszystko wraca na swoje miejsce? A co, do tej pory piłka nie była na swoim miejscu? Przecież była w telewizji, a nigdzie nie jest napisane, że ma być w takiej telewizji, a nie innej!
Lewy nie zamierza kończyć edukacji. Według Superaka celuje w magistra.
Z naszych informacji wynika, że najlepszy polski napastnik postanowił dokończyć edukację. Uczelnia zaproponowała mu już nawet wstępnie temat pracy magisterskiej. O ile ta licencjacka polegała na tym, że Lewandowski opisał własną karierę klubową, od początków do Bayernu, o tyle druga praca może dotyczyć funkcjonowania akademii monachijskiego klubu. Lewandowski jest najbardziej wykształconym piłkarzem mistrza Niemiec, a kończąc studia magisterskie, jeszcze powiększy przewagę nad kolegami. A kwestia jego studiów zaciekawiła nawet. Japończyków. Największy sportowy tygodnik w tym kraju przygotowuje duży artykuł o Lewandowskim, który w dużej mierze będzie poświęcony właśnie edukacyjnym ambicjom kapitana polskiej kadry.
PRZEGLĄD SPORTOWY
W tekście z okładki czytamy o absencji Lewego.
Piłkarz nie czuł się jednak w stu procentach komfortowo. Nie było więc sensu ryzykować jego zdrowia, faszerować go lekami przeciwbólowymi, wstrzykiwać tzw. blokady skoro to tylko mecze kontrolny. Gdybyśmy grali na przykład ostatni mecz el. MŚ z Czarnogórą i sytuacja byłaby podobna, Lewandowski na pewno by zagrał. „Lewy” w przeszłości nie raz pokazywał, że mimo urazów (twarz, bark, kolano) wychodził w ważnych spotkaniach na boisko. Teraz z jego zdrowiem nie dzieje się nic poważnego. To bardziej profilaktyka.
Lepiej mądrze odpoczywać niż głupio grać. Odzyskać siły, świeżość, głód zdobywania bramek. Lewandowski uczy się odpuszczać mniej ważne mecze. Być może zabrakło tego podczas EURO 2016, gdy nie był w najwyższej dyspozycji fizycznej. Teraz wyciąga wnioski i spuszcza z tonu, kiedy tylko może. A zdobycz bramkowa i tak jest imponująca, bo przecież Polak jest liderem klasyfikacji strzelców Bundesligi, w 2017 roku zdobył już 47 goli i do wyrównania swojego rekordu brakuje mu tylko dwóch. Sytuacja jest na tyle komfortowa, że Adam Nawałka może sobie pozwolić na oszczędzanie swojego najlepszego snajpera. Kapitan ma być gotowy na mundial, a kadra i tak musi się też nauczyć grać bez niego. Kiedy próbować jak nie teraz?
Rozmówka z Maciejem Rybusem.
Pana koledzy wrócili z Francji zadowoleni, ale z poczuciem niedosytu. Gdzie jest pułap możliwości reprezentacji?
Chyba sami nie wiemy, gdzie znajduje się granice. Na EURO byliśmy blisko czegoś wielkiego. Portugalia nie była od nas lepsza w ćwierćfinale, wygrała po karnych, a potem zdobyła tytuł. Mundial to inna bajka i półka, poziom jest wyższy.
Wielu osobom marzy się medal.
Spokojnie, jaki medal? Zagrajmy pierwszy mecz i zobaczymy co dalej. O medalu mówią osoby, które nie znają się na sporcie. Zdajemy sobie sprawę, że jest wiele do poprawy. Gdybyśmy nie mieli słabych punktów, to np. nie tracilibyśmy tylu goli.
Przeklęty rocznik 1993. Rafał Kurzawa może stać się pierwszym reprezentantem Polski urodzonym w tym roku.
Takiego rocznika nie było w polskiej piłce równo 100 lat. Poprzednim, którego żaden przedstawiciel nie zagrał nawet minuty w pierwszej reprezentacji, był rocznik 1893. To jeszcze można jakoś wytłumaczyć, bo przed wojną rozgrywano dużo mniej meczów międzypaństwowych. A dzisiejsi 24-latkowie? Kiedy przychodzili na świat, nie było głośno o żadnej przelatującej komecie czy klątwie Nostradamusa, ale kto wie, może akurat w Polsce w drodze na trening każdy spotykał czarnego kota. Rocznik 1993 dał europejskiej piłce m. in. Romelu Lukaku, Harry’ego Kane’a czy Juliana Draxlera. Polskiej – na razie nikogo. Dopóki Adam Nawałka nie wezwał na zgrupowanie Rafała Kurzawy, żaden zawodnik nie był nawet powołany do dorosłej kadry. A można śmiało zaryzykować tezę, że nikt się o to nawet nie otarł. W drużynie zadomowili się piłkarze ze wszystkich starszych, a nawet trzech młodszych roczników (a i Dawid Kownacki, urodzony w 1997 roku, był już raz powołany). Debiutowali jeszcze przed ukończeniem wieku młodzieżowca.
PS szeroko pisze o sytuacji Kamila Jóźwiaka. Większość faktów pokrywa się z tym, o czym pisaliśmy my.
– Rozmowy z agentem rozpoczęliśmy latem, jak zresztą w wielu przypadkach naszych młodych zawodników, choćby Roberta Gumnego, Pawła Tomczyka, czy wcześniej Dawida Kownackiego. Trwały jednak krótko, a odpowiedzi były często odwlekane w czasie i jednoznacznie wskazywały na to, że do porozumienia nie dojdzie – twierdzi wiceprezes Rutkowski. Inne zdanie na ten temat ma Pańtak. Tłumaczy, że już w połowie lipca, po sfinalizowaniu transferu Tomasza Kędziory do Dynama Kijów, prosił o spotkanie w sprawie Jóźwiaka. Na odpowiedź nie mógł się jednak doczekać. „Pod koniec sierpnia, Kamilowi Jóźwiakowi wygasała umowa z pośrednikiem – menadżerem, czyli agencją F-MG.com. Zawodnik lojalnie poinformował nas o tym co jest mu bezpośrednio sugerowane w klubowym otoczeniu w sprawie dalszej współpracy z pośrednikiem” – czytamy w oświadczeniu menedżera. To sugestia, że 19-latek był nakłaniany do związania się z inną agencją. Kolejorz jednak zdecydowanie zaprzecza, że posuwał się właśnie do takich praktyk.
Warto dodać, że byli lechici zaangażowali się w namawianie Jóźwiaka. Byli wśród nich na pewno Jan Bednarek i Karol Linetty, a także Tomasz Kędziora, choć w tym przypadku Pańtak zaprzecza. Nie udało im się jednak zmienić stanowiska. Zresztą „Józiu”, jak nazywają go koledzy, początkowo był mocno podłamany zamieszaniem i w ogóle nie chciał wypowiadać się o tej sprawie w mediach. Wraz z ojcem zaufał jednak w stu procentach menedżerowi, bo kilkanaście dni temu zaczepiony przez Rutkowskiego na korytarzu klubowym nie chciał w ogóle rozmawiać. Wyrecytował tylko trzy zdania, które przekazał mu Pańtak. Klęskę negocjacyjną poniósł także „Pan Geniu”, czyli klubowa legenda – Eugeniusz Głoziński, związany z Kolejorzem od ponad pół wieku, obecnie odpowiadający za sprzęt pierwszego zespołu. On ma świetny kontakt z piłkarzami, jest wręcz ich „spowiednikiem”. Także zaangażował się w sprawę namawiania Kamila. I również bez skutku…
Fot. FotoPyK