– Słyszymy, że podobno w Gdańsku VAR-owiec mówił Tomaszowi Musiałowi, że w sytuacji z Gytkjaerem i Błażejem Augustynem był faul. Ten jednak zignorował to i gra była kontynuowana. To jak to zatem jest? Być może VAR-owiec powinien mieć większy wpływ na wydarzenia boiskowe i decyzje sędziego, bo przecież widzi wszystko najlepiej – mówi z rozmowie z „Przeglądem Sportowym” wiceprezes Lecha Piotr Rutkowski.
FAKT
Golem w meczu z Arką Michał Kucharczyk zrównał się ligowym dorobkiem w Legii z Nikoliciem i Svitlicą.
– Tylko w 2010 roku, kiedy trafiłem do Legii, traktowano mnie tutaj jako napastnika. I na początku nie było źle. Ale potem przyszli Marek Saganowski, Danijel Ljuboja i Lado Dwaliszwili, więc zrozumiałem, że dziewiątka nie będzie dla mnie. Zamknąłem tamten rozdział, przyzwyczaiłem się do roli skrzydłowego.
W swoim najlepszym sezonie 2013/14 zdobył w ekstraklasie dziewięć goli. W obecnych rozgrywkach ma już trzy trafienia (w meczach z Koroną, Sandecją i Arką). W sumie dla klubu zdobył już 59 goli.
Kibice straszą piłkarzy, tym razem Lechii. W tym sezonie robi się z tych idiotycznych prób „motywowania” zdecydowanie zbyt powszechna praktyka.
Po kompromitującej porażce kibice Lechii grozili zawodnikom drużyny trenera Adama Owena (37 l.). Fani zarzucają piłkarzom odpuszczenie spotkania. Teraz ostrzegają zawodników, że jeśli sytuacja się powtórzy w meczu z Arką (piątek, godz. 20.30), może dojść do rękoczynów. „Jeśli na derbach tak zagracie, murowany wpi… macie” – śpiewali fani drużyny z Gdańska.
Najbardziej kibicom podpadł Rafał Wolski (25 l.). Słuchając inwektyw pod adresem drużyny, mocno się obruszył. Wdał się w niepotrzebną pyskówkę, czym stracił w oczach fanów.
GAZETA WYBORCZA
W „GW” jedyny piłkarski tekst to ten o sensacyjnym remisie Atletico z Karabachem. Nic szczególnie wartego cytowania, jedziemy dalej.
SUPER EXPRESS
Były rzecznik Legii zabił swoją żonę.
Znajomi twierdzą, że mogło pójść o kochanka. Młodsza żona podobno od dawna planowała rozwód. Niby wszystko było już dogadane, czekali na pierwsza rozprawę.
We wtorek rano Paweł W. zadzwonił na numer alarmowy policji i opowiedział o zbrodni. Żonę miał zabić, zadając jej kilka ciosów ostrym narzędziem. Potem oddał się w ręce stróżów prawa. Jak informuje rzecznik małopolskiej policji, Sebastiana Gleń – Paweł W. obecnie przebywa w prokuraturze, gdzie jest przesłuchiwany. O jego losie w czwartek rano zdecyduje sąd. Kiedy zabijał żonę, w mieszkaniu znajdowała się ich 7-miesięczna córka. Na szczęście nic jej się nie stało. Starszej córki małżeństwa nie było w domu.
Arkadiusz Milik powoli wraca do treningów.
Z jego zdrowiem jest coraz lepiej, a on sam ostatnio pojawił się na zajęciach Napoli i podbijał piłkę. 38 dni od momentu odniesienia kontuzji. Jednak nie ćwiczył z drużyną, lecz w towarzystwie rehabilitanta.
Przypomnijmy: dramat Milika miał miejsce 23 września 2017 r., w wyjazdowym meczu Serie A ze Spal (2:3). To wtedy nasz kadrowicz zerwał więzadła krzyżowe w prawej nodze.
Bayern krwawi, Lewandowski się bawi. Typowo tabloidowy tekst.
Bayern, choć wygrał 2:1, to musiał się porządnie namęczyć w Glasgow (…). Tymczasem Lewandowski, u którego badania wykazały przemęczenie, odpoczywał w domu. Spędzał czas z ukochaną córeczką Klarą, przy której, jak widać, jest najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. Wcześniej za kierownicą swojego superszybkiego ferrari udał się do centrum treningowego Bayernu na Saebener Strasse. „Lewy” ma być gotowy na sobotni hit Bundesligi z Borussią Dortmund.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Po remisie z Atletico, „PS” rozmawia z Jakubem Rzeźniczakiem. O grze i życiu w Azerbejdżanie.
Jak wyglądają wyprawy na mecze Ligi Mistrzów? Z Baku wszędzie daleko.
Do Madrytu lecieliśmy czarterem siedem godzin. W Hiszpanii byliśmy w niedzielę wieczorem, wracaliśmy zaraz po spotkaniu. Warunki są luksusowe, każdy zawodnik ma w samolocie cztery miejsca, można się wyspać. Powroty bywają bardziej męczące, ale po dobrym wyniku każdy jest mniej wyczerpany, to kwestia psychiki.
Gdzie była większa presja na dobry wynik w Lidze Mistrzów: w Legii czy Qarabagu?
Tutaj kibice zawsze liczą na pozytywny wynik, bardzo w niego wierzą, obojętnie gdzie i z kim gramy. Trener Gurban Gurbanow nie lubi kopania piłki na oślep do przodu, jeśli rywal pozwala – staramy się wymieniać podania i rozgrywać akcje. W Legii była mniejsza presja, tu jest ogromna wiara, ale po porażce nikt nikomu nie chce urwać głowy.
Kto wygrałby mecz Qarabag – Legia?
W obecnej formie i składach moja obecna drużyna, choć moglibyśmy mieć słabszy dzień.
Na temat VAR mówi w rozmowie z Maciejem Henszelem Piotr Rutkowski.
Osoby odpowiedzialne za VAR odpowiadają jednak, że sprawdzane mogą być tylko sytuacje „zero-jedynkowe”, czyli takie, w których został popełniony błąd i trzeba go skorygować. Czy można powiedzieć, że kontrowersyjne sytuacje z meczów Lecha z Lechią Gdańsk (3:3) oraz Wisłą Kraków (1:1) nie były oczywiste? Chodzi o dwa zdarzenia z Christianem Gytkjaerem oraz te z piątku z Maciejem Makuszewskim.
Uważam, że w Gdańsku sędzia powinien widzieć te sytuacje bez korzystania z VAR. I mam tu na myśli nie tylko te korzystne dla nas, jak faul na czerwoną kartkę na Gytkjaerze, kolejne przewinienie na nim w polu karnym, ale też np. pociągnięcie Marco Paixao za koszulkę przez Lasse Nielsena. Natomiast VAR jest po to, żeby wesprzeć sędziego i go wspomóc. Zupełnie nie wiem, dlaczego tak się nie stało w tych kilku przypadkach. Oczywiście, domyślam się, że ze względu na te przepisy „zero-jedynkowe”, ale to oznacza jedno – system nie ma jeszcze dobrego mechanizmu funkcjonowania i trzeba to powiedzieć głośno. Słyszymy, że podobno w Gdańsku VAR-owiec mówił Tomaszowi Musiałowi, że w sytuacji z Gytkjaerem i Błażejem Augustynem był faul. Ten jednak zignorował to i gra była kontynuowana. To jak to zatem jest? Być może VAR-owiec powinien mieć większy wpływ na wydarzenia boiskowe i decyzje sędziego, bo przecież widzi wszystko najlepiej. Nie mnie to jednak rozstrzygać. Skoro jednak VAR jest w Polsce w fazie testów, to moim zdaniem należy też się wsłuchiwać w opinie na temat jego funkcjonowania wyrażane przez trenerów, czy piłkarzy. I Bjelica nie boi się zajmować stanowiska. To chyba dobrze? W głos i opinię trenera klubu takiego, jak Lech należy się wsłuchiwać, a nie dyskredytować.
Kuba Radomski przygotował z kolei materiał o braciach Machajach.
Obaj przyznają, że od zawsze liczyła się tylko piłka. Wujek, Stefan Machaj, był zawodnikiem Śląska i Zagłębia Lubin, rozegrał 349 meczów w ekstraklasie. W piłkę grał też ojciec Mateusza i Bartka. Mateusz chodził na mecze taty już jako pięciolatek. Ojciec zabierał go po spotkaniach do szatni i młody chłopak nabierał przekonania, że też chce kiedyś tam być. Grać, cieszyć się z wygranej. Na razie najgłośniej było o nim w sezonie 2014/2015, kiedy rozegrał 30 spotkań w lidze dla Śląska i strzelił trzy gole. Na swoje nieszczęście doznał kontuzji i kiedy Tadeusza Pawłowskiego zastąpił Romuald Szukiełowicz, jeszcze się leczył. – Kończył mi się też kontrakt. Chciałem znać swoją przyszłość, więc chodziłem do trenera, prezesa. Pytałem, co ze mną będzie, ale słyszałem tylko: „Przyjdź jutro. Wpadnij pojutrze”. Dopiero później powiedzieli mi, że nie ma dla mnie miejsca. To nie było w porządku – wspomina Mateusz.
O starszym z braci zrobiło się też głośno przed meczem Śląska z Koroną Kielce, kiedy w „PS” na skutek błędu w druku pojawiła się informacja, że ma 2537 lat. – Nic o tym nie wiedziałem, bo nie czytam gazet. Kiedy wszedłem rano do szatni, jeden z kolegów zaczął: „Mati, powiedz nam, jak to jest być starszym niż węgiel?”. I cała szatnia zaczęła się śmiać.
fot. FotoPyK