Kiedy zimą Lechia klepnęła transfer Mateusza Matrasa, zrobiła naprawdę dobre wrażenie, potwierdzając swoje wówczas wysokie aspiracje – piłkarz Pogoni był na rynku łakomym kąskiem, mówiło się o Legii i klubach zagranicznych. Zawodnik wybrał jednak Gdańsk, dograł końcówkę w Szczecinie, przyjechał nad morze i… na razie kompletnie nie jest wzmocnieniem, na które w biało-zielonej części Trójmiasta liczono.
Matras nie gra, ostatni raz biegał po ligowych boiskach w końcówce sierpnia, potem nie łapał się nawet do kadry, dopiero na mecze z Legią i Lechem mógł posiedzieć na ławce rezerwowych. Nie doznał urazu, po prostu kolejni trenerzy – Nowak i Owen – nie widzieli i nie widzą go w składzie. Symptomatyczne, że Walijczyk w obliczu pauzy Łukasika wolał postawić na Nunesa – Polak musiał więc ustąpić miejsca zapchajdziurze, Portugalczyk w Lechii głównie łata ubytki na różnych pozycjach w defensywie.
A przecież początek Matrasa nie zapowiadał się najgorzej, udało mu się strzelić nawet bramkę w Płocku, potem w czterech kolejnych meczach wychodził w podstawowym składzie. O ile jednak naturalne było, że uspokoił się w ofensywie, o tyle zawodził w tyłach. Przykładowo, w spotkaniach z Pogonią i Bytovią (Puchar Polski), wygrał ledwie 41% i 44% pojedynków, co jest dla niego wynikiem mizernym – w ostatnich 20 meczach grał na średniej 61% (dane za InStatem). Jeśli dodać do tego rosnącą formę Łukasika, dla Matrasa najzwyczaniej w świecie zaczęło brakować miejsca. – Mateusz Matras zaczął bardzo dobrze, ale czasem przychodzi znużenie, które sprawia, że gubi się formę. Wrócić do niej można tylko dzięki pracy – mówił jeszcze Piotr Nowak.
Pamiętajcie, że nie mówimy o byle jakim ligowcu, bo Matras w naszej lidze ma już wyrobioną markę. Spójrzmy statystycznie – za zeszły sezon InStat klasyfikuje go jako szóstego defensywnego pomocnika w rozgrywkach, z bardzo dobrymi liczbami. 63% wygranych pojedynków w obronie (lepszy był tylko Covilo), 72% w ataku (czwarte miejsce), 74% wygranych główek (czwarte miejsce). Gorzej wyglądał Matras z odbiorami, miał 56% skutecznych (dalsza lokata), ale zbierając te wszystkie dane do kupy i tak mogli kibice Lechii oczekiwać dużo. A na pewno więcej niż ma to miejsce do tej pory.
Jeśli szukać optymizmu, to w przeszłości. Po przyjściu do Pogoni piłkarz również potrzebował czasu, by dojść do formy – najpierw grał słabo, stracił miejsce w składzie, spadło mu na głowę sporo krytyki, ale gdy już się ogarnął, został jednym z liderów Portowców. Też pamiętajmy, że Matras może grać jako obrońca i patrząc na dyspozycję gdańszczan w tyłach, wcale nie wykluczona jest szansa dla piłkarza właśnie na tej pozycji.
Jednak to wszystko należy podpiąć pod kategorię „co może być”, bo na razie „jest” tak, że był piłkarz, a chwilowo piłkarza nie ma.
Fot. 400mm.pl