Każdy z tych trzech chłopaków ma tyle potencjału, że to się w głowie nie mieści. Kylian Mbappe rozdaje karty w PSG, Gabriel Jesus strzela częściej niż Guardiola wypowiada słowo „podanie”, a Ousmane Dembele, pomimo kontuzji, został już namaszczony na następcę Neymara. Za kilka tygodni odbędzie się gala, na której jeden z wymienionych dostanie do rąk statuetkę dla „Golden Boya” 2017 roku. Szczerze powiedziawszy, nie pamiętamy, czy kiedykolwiek była tak pasjonująca walka o tę nagrodę.
Na początku weźmy na warsztat postać, o której jest ostatnio bardzo głośno, a jego liczby powodują, że dostajemy oczopląsu. Gabriel Jesus. Na początku budził wątpliwości. Przychodził chłopak z Palmeiras i co prawda w lidze brazylijskiej był totalnym kozakiem, ale i tacy pokazywali, że nie zawsze potrafią odzwierciedlić to w Europie. Inaczej było w przypadku Jesusa, który zgodnie z nazwiskiem, był realnym zbawieniem City. Wszedł do ligi z buta i pomimo urazu kilka tygodni po debiucie, nie zatracił żadnego z atutów i nadal wymiatał w Premier League. A w tym sezonie Gabriel przechodzi samego siebie i pewnie wygrywa rywalizację z Sergio Aguero.
Gabriel Jesus for Man City across all competitions in 2017:
22 games 🔵
15 goals ⚽️
6 assists 🅰️“Alô mãe, I’ve been shortlisted.” 📞 pic.twitter.com/L4zDaGDn4z
— Squawka Football (@Squawka) 21 października 2017
Numer dwa z trójki nominowanych – Kylian Mbappe Lotin. Po pierwszym sezonie w Monaco można było spekulować, czy będzie to typowy „one season wonder”, bo nie raz, nie dwa, mieliśmy do czynienia z podobnymi zawodnikami, którzy straszliwie zmarnowali swój potencjał. Ale Mbappe jednym z nich nie jest, za to można określić go jako idealne zobrazowanie niesamowitej generacji piłkarzy z Francji. Że nie popadł w nostalgię to jasne, ale on w PSG wydaje się być jeszcze lepszy. To on maltretował obrońców Bayernu i pozbawił Carlo Ancelottiego posady szkoleniowca w Bawarii. On jest po prostu wybitny.
Czas na ostatni ogromny talent. Aktualnie jest kontuzjowany, ale gdy tylko wróci, jesteśmy przekonani, że to on będzie powodował urazy u rywali, ale raczej na ich psychice. Jego się ogląda… Głównie z uwagi na swoją boiskową bezczelność. Kozaczył już w Rennes, Kamil Grosicki przepowiadał mu świetną przyszłość i faktycznie, gdy w Dortmundzie wszedł do jednej z najlepiej działających piłkarskich maszyn, to nic się nie zmieniło. Czas, aby pokazał na co go stać jeszcze poziom wyżej, z niecierpliwością czekamy na jego powrót.
Jose Mourinho powiedział kiedyś, że “z młodymi piłkarzami jest jak z melonami. Tylko jeśli obierzesz i spróbujesz melona, możesz być w stu procentach pewny, ze trafiłeś na dobrego”. Jakże się cieszymy, że ta trójka dostała możliwość pokazania się światu. Bo czy kiedykolwiek wybór złotego dzieciaka był aż tak trudny?