Reklama

Emocjonujący. Spektakularny. Niesamowity. Tak, znów mowa o meczu Górnika

redakcja

Autor:redakcja

20 października 2017, 23:12 • 3 min czytania 31 komentarzy

Wow. Długo zastanawialiśmy się, od jakiego słowa zacząć relację z kolejnego tak spektakularnego, tak pełnego zwrotów akcji meczu Górnika. To jedno, „wow” było tym, które wracało w myślach raz za razem. Bo zabrzanie – do spółki tym razem z kielczanami – znów wsadzili nas na pędzącą karuzelę. Taką, z której schodzi się chwiejnym krokiem, by po przejściu kilku metrów wylądować na glebie.

Emocjonujący. Spektakularny. Niesamowity. Tak, znów mowa o meczu Górnika

Nie wiemy tak do końca, mimo że emocje zdążyły się już nieco uspokoić, co mamy o tym spotkaniu myśleć. Chcielibyśmy gloryfikować to, jak Górnik zmiażdżył Koronę na początku spotkania, jak dobił jeszcze przed przerwą. Ale zaraz potem przemykają nam przed oczami kolejne wspomnienia tego, jak zabrzanie grali na czas, jak desperacko łapali się każdej możliwej próby wybicia z rytmu rozpędzającej się z każdą minutą Korony. Chcielibyśmy chwalić kielczan za pogoń, za wiarę w odrobienie wyniku, za karmienie się niepokojem wkradającym się w szeregi Górnika. Ale jednocześnie wypada zganić jak psa, który właśnie pogryzł wszystkim naszym gościom buty, za kompletne przespanie dwóch pierwszych kwadransów. Patrząc obiektywnie, gdyby po pół godziny meczu na tablicy wyników widniało 4:0, nikt nie miałby prawa być zdziwiony.

Tak spektakularne starcie nie byłoby też możliwe bez fatalnej gry obrońców. Gdyby zmontować negatywne best of Kovacevicia i Diawa, zapewniamy was, że nie znaleźliby zatrudnienia w siódmej lidze fińskiej. Gdyby na podstawie dzisiejszego starcia miało się zdecydować kolejne miejsce pracy objeżdżanego niemiłosiernie przez Rymaniaka Michała Koja, czy przepchniętego jak najniższe w piątej klasie dziecko przy golu na 3:3 Oleksandra Szeweluchina – po Górniku obaj wylądowaliby w Coco Jambo Warszawa.

Ale trzeba też oddać królom, co królewskie. A konkretnie – trzem królom ofensywy: Kądziorowi, Wolsztyńskiemu i Cvijaniciowi. Pozostali stanowili mniej lub bardziej przyjemne tło, ale ci trzej grajkowie tak naprawdę, mówiąc kololwialnie, zrobili mecz. Świeżo upieczony reprezentant Polski dwukrotnie wykańczał świetne sytuacje stworzone doskonałymi podaniami przez „Wolsztyna” (pierwsza asysta – paluszki lizać). Cvijanović? Słoweniec zastąpił z kolei na boisku po nieco ponad pół godziny gry Krystiana Misia, by kompletnie odmienić oblicze spotkania. Z Korony zblazowanej zrobił ekipę na maksa drapieżną, na praktycznie każdej groźniejszej akcji kielczan stawiając swój stempel.

Najbardziej efektowny przybił wtedy, gdy zdobył arcyważnego gola na 2:3. Dokumentującego miażdżącą przewagę Korony w drugiej połowie, czego najlepiej dowodziła pokazana przez realizatora około 80. minuty statystyka. Mówiąca o tym, że gdy Górnik wymienił 210 podań na zaledwie 63-procentowej skuteczności, Korona wykonała ich dwa razy więcej, z celnością wyższą o siedemnaście punktów procentowych.

Reklama

Górnik, który w pierwszej połowie stłamsił Koronę i nawet gdy ta zdawała się budzić z letargu po trafieniu na 1:2, potrafił jej wbić trzeciego gwoździa, słabł z każdą chwilą. Nie sposób było tego nie połączyć z zejściem Szymona Żurkowskiego, regulującego tempo w środku pola, a także ze zmianą zawsze walczącego za dwóch z obrońcami rywali Łukasza Wolsztyńskiego dosłownie kilka chwil później. Skończyło się więc tak, jak skończyć się przy takiej grze zabrzan – bez pomysłu, zdecydowanie zbyt wcześnie dającej się opisać jako „gra na chaos”. Golem na 3:3, którego Kiełbowi wypracował biorąc na plecy Szeweluchina (fatalna zmiana) Nika Kaczarawa. Kolejny ze zmienników, którzy – obok Cvijanovicia – dał kielczanom bardzo, bardzo wiele.

W Zabrzu dostaliśmy więc znów najlepszą możliwą reklamę futbolu. Futbolu, w którym wynik nigdy nie jest przesądzony do końca i nie istnieją straty, których nie da się odrobić. I choć wiadomo, że kibice Górnika na pewno woleliby wracać do domów po wygranej, to też nie mogą nie czuć dumy, że to mecze ich zespołu znów trzeba okraszać synonimami słowa „niesamowite”.

[event_results 371410]

fot. 400mm.pl

Najnowsze

Anglia

Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Arek Dobruchowski
2
Trener Chelsea tonuje euforyczne nastroje. “Nie jesteśmy w wyścigu o tytuł mistrzowski”

Komentarze

31 komentarzy

Loading...