Mecz Bruk-Betu z Arką wydawał się nam tym, w którym remis nie zadowoli nikogo – gdynianie punktują dość regularnie, ale wciąż siedzą w drugiej ósemce, niecieczanie zaś potrzebują oczek jak tlenu, po fatalnym początku sezonu. Podział stawki dla jednych i drugich nie byłby więc dziś czymś ekstra, raczej kolejną parą skarpetek niż nową kolejką znalezioną pod choinką. No, ale niestety: po otworzeniu pudełka przyszło rozczarowanie, są skarpetki.
Jednak dowód, że walka idzie o całą pulę, dostaliśmy już na samym początku spotkania – naprawdę ciekawą akcję zawiązał trójkąt Pawłowski-Piątek-Gergel, a ten ostatni z bliska nie dał szans Steinborsowi. Pewnie, obrona Arki była w tamtym momencie zagubiona jak nastolatkowie bez dostępu do internetu, ale i tak, gospodarzy warto docenić, rzadko przecież prezentują takie akcje. Zresztą, po tej kombinacji Bruk-Bet chciał strzelać dalej, aktywny był Pawłowski (potem już zgasł), lecz defensywa przyjezdnych ogarnęła się i prezentów pod własnym polem karnym już nie rozdawała. To chyba złamało kruchą psychikę Bruk-Betu, bo ci pozbawieni zwycięstw, muszą być jednocześnie pozbawieni pewności siebie – co za tym idzie, nie byli w stanie utrzymać postawy z pierwszych minut i stopniowo oddawali pole gry Arce.
Ta do głosu dochodziła trochę nieśmiało – strzał Nalepy był niecelny, Siemaszko dał się w ostatniej chwili zablokować Kecskesowi. Były co prawda rzuty rożne w ilościach hurtowych, ale w sumie co z tego, skoro Szwoch wykonywał je raz przeciętnie, trzy razy słabo, a potem raz przeciętnie. Brakowało z kolei okazji do wrzucania piłek z autu i pojawił się w szeregach gdynian kłopot, nie mieli bowiem zbytnio pomysłu na strzelenie gola inaczej, niż ze stałego fragmentu. Ale są przecież jeszcze rzuty karne! Sędzia uznał, że ręką w polu karnym zagrał Putiwcew i miał rację, jeśli chodzi o pierwszą część zdania, natomiast nie miał racji co do miejsca przewinienia. Ukrainiec złamał przepisy poza szesnastką, więc jedenastki być nie powinno.
Chyba jednak trochę do pola karnego brakowało 🙁 #BBTARKhttps://t.co/5vUzRWXyWL
— Arbiter Café (@h_demboveac) 14 października 2017
Ale skoro sędzia już gwizdnął, to trzeba odnotować – Szwoch akurat ten stały fragment gry wykonał dobrze i Mucha nie miał większych szans.
Po przerwie obie drużyny wciąż chciały zmienić wynik na swoją korzyść, ale brakowało ku temu jakości. Jak Kriwiec zebrał piłkę przed szesnastką i miał godzinę na strzał, to piłka ledwo doleciała do Muchy. Niby groźnie uderzał Szwoch, ale któraś powtórka pokazała, że dobry metr od bramki, więc nie tak znowu groźnie. Stefanik wykonał ładną ruletę, lecz potem też kopnął niecelnie. Przykłady można mnożyć, w obu drużynach nie było gościa, który wziąłby grę na siebie i zrobił różnicę. Od bramki Niecieczy, jeśli coś się rodziło, to z przypadku.
A przypadku nie ma w tabeli, że Bruk-Bet i Arka są w jej dolnej części.
[event_results 370130]
Fot. 400mm.pl