Reklama

Nie robię kroków w tył. W przyszłości nie trafię do słabszej drużyny niż Lech

redakcja

Autor:redakcja

13 października 2017, 09:24 • 11 min czytania 53 komentarzy

– Mam przekonanie, że jako trener nie zrobiłem ani jednego kroku w tył. I nie zamierzam go wykonywać, choć gdy przychodziłem do Lecha, dziennikarze z mojego kraju twierdzili, że to słabszy klub niż włoska Spezia. Ja się z nimi nie zgadzałem, nie wiedzieli, jaki jest poziom piłki w Polsce. Jestem przekonany, że w przyszłości też nie trafię do słabszej drużyny niż Lech. Taka jest moja droga – mówi w rozmowie z Izą Koprowiak z “Przeglądu Sportowego” Nenad Bjelica, trener Lecha Poznań.

Nie robię kroków w tył. W przyszłości nie trafię do słabszej drużyny niż Lech

FAKT

Kiedyś Jurij Szatałow zabraniał grać wślizgiem, dziś Romeo Jozak zabrania się kiwać.

– Trener chce, żebyśmy grali na jeden czy dwa kontakty i ciągle podawali. Jeśli jest możliwość, to do przodu, a jak nie, to do najbliższego kolegi. Kiedy tylko jakiś piłkarz próbuje indywidualnej akcji, trener nie jest zadowolony. Przerywa akcję, tłumaczy, by tak nie robić – mówi Faktowi jeden z zawodników Legii.

On i jego koledzy są zdania, że szkoleniowiec zabija w nich kreatywność. Uczy tylko schematów, zamiast pozwalać piłkarzom, by czasem zaryzykowali i wykorzystali swoje umiejętności. Może to wynikać z tego, że Jozak jest znanym teoretykiem, ale nigdy nie prowadził drużyny seniorskiej.

Reklama

Dziadki walczą o bramkę Jagi.

Trwa rywalizacja o miejsce w bramce Jagiellonii. Przerwa na finiszowe mecze eliminacji MŚ przydała się najbardziej Marianowi Kelemenowi (37 l.). Słowak już wrócił do zdrowia po urazie palca i łydki, a teraz musi znowu powalczyć, lecz o miejsce w bramce. Przecież nie tak dawno, ze względu na mnogość kontuzji jagiellońskich golkiperów – dodatkowo Damian Węglarz (21 l.) złamał palec – sprowadzono Mariusza Pawełka. 36-latek zaliczył bardzo przyzwoity występ przeciwko Wiśle Kraków i trener Ireneusz Mamrot (47 l.) ma pewien ból głowy, kogo wstawić do bramki na „randkę” z napastnikami Lecha.

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.18.04

GAZETA WYBORCZA

Eliminacje mundialu obnażyły słabość soccera.

Żeby zrozumieć, jaki wstrząs przeżywa soccer – tak nazywają futbol za oceanem – trzeba się cofnąć do ostatniego mundialu bez Amerykanów. MŚ w Meksyku w 1986 r. nastały niedługo po upadku NASL, w której kariery kończyli Franz Beckenbauer, Pelé i Kazimierz Deyna, a przed założeniem Major League Soccer, czyli rozgrywek działających do dziś. Mówiąc inaczej, zawodowej ligi wówczas nie było, a Amerykanie zabierali się za podbijanie futbolu po swojemu, czyli inaczej niż cała reszta. Np. w latach 80. zarządzili, by mecze zakończone remisem rozstrzygał konkurs sytuacji sam na sam – zawodnik ustawiał piłkę na środku boiska i ruszał na bramkarza.

Reklama

Od lat 90. utrzymywali jednak, że zajęli się futbolem na poważnie. Że mają plan i potrafią szkolić piłkarzy, że sukces na mundialu jest kwestią czasu. Dzwonki alarmowe ignorowali, przeszli do porządku dziennego nad tym, że w 2010 r. jednak nie zdobyli złota mundialu, jak zakładał harmonogram stworzony m.in. przez Carlosa Queiroza, byłego asystenta Alexa Fergusona w Manchesterze United, dziś selekcjonera Iranu.

A z kolei w Panamie zdarzył się piłkarski cud.

W Panamie wystawia kompletnie anonimowych piłkarzy. Lokalna liga jest słabiuteńka i biedna, więc z Kostaryką zwyciężali wyłącznie grający za granicą (21 z 23 powołanych do kadry). Zatrudnieni głównie w regionie. Nieliczni, którzy wyjechali do Europy, zarabiają daleko od Ligi Mistrzów – w Dinamie Bukareszt, słowackiej Dunajskiej Stredzie i szwajcarskim Lausanne-Sports. Dla całego tamtejszego futbolu mundial będzie zatem bezprecedensową okazją, by nawiązać kontakt ze światem. Istniejąca od międzywojnia reprezentacja kraju tylko trzykrotnie mierzyła się, oczywiście towarzysko, z europejskimi rywalami – po razie z Serbią, Portugalią i Hiszpanią.

Jeszcze raz: Panama nie weszła w epokę futbolowego oświecenia, Panamie mundial spadł w pewnym sensie z nieba. O ingerencji sił wyższych sporo się zresztą mówi, ponieważ szczęśliwcy z tego czteromilionowego państewka płaczą po drugich mundialowych eliminacjach z rzędu. Tyle że w 2013 r. płakali nie ze szczęścia, ale z rozpaczy. W ostatniej kolejce rywalizowali wówczas z USA i prowadzili 2:1, co dawało zaproszenie do barażu przeciw słabej Nowej Zelandii, która w strefie Oceanii ma konkurencję w sensie ścisłym amatorską, więc szanse na MŚ wydawały się olbrzymie. Jednak rywale, którzy byli wówczas zrelaksowani po uprzednim zdobyciu awansu, najpierw wyrównali – w 93. minucie! – a następnie wbili zwycięskiego gola – w 94. minucie!

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.24.18

SUPER EXPRESS

„Polski Messi” amp futbolu, Bartosz Łastowski, opowiada o zarobkach w świecie tego sportu.

By lepiej przygotować się do mistrzostw Europy, piłkarz latem przeniósł się z Gryfa Szczecin do Kuloodpornych Bielsko-Biała. – Mamy treningi trzy razy w tygodniu i siłownię za darmo – opowiada. – W Polsce nie da się wyżyć z gry w amp futbol. W Bielsku kadrowicze otrzymują stypendium – 1500 zł raz na cztery miesiące Niewiele, niespełna 400 zł miesięcznie, ale zawsze coś. Dlatego pracuję, robię protezy dla osób niepełnosprawnych – mówi Bartek.

Łastowski mógł zostać pierwszym polskim amp piłkarzem wytransferowanym za granicę. Chcieli go sprowadzić szefowie mistrza Turcji Osmanlisporu. – Wszystko było już dogadane, ale wycofałem się, gdy okazało się, że zaoferowali mi tylko 500 dolarów miesięcznie i całodzienne wyżywienie – opowiada.

Kandydat na odkrycie sezonu w naszej lidze – Konrad Michalak opowiada o tym, jak trener Magiera wzmocnił go przesuwając z rezerw do juniorów.

W Ekstraklasie Michalak zadebiutował w starciu z Piastem Gliwice w 19. kolejce ubiegłego sezonu. Postawił na niego trener Jacek Magiera, który prowadził go w rezerwach. – Jest jak surowy, ale sprawiedliwy – charakteryzuje byłego szkoleniowca mistrza Polski. – Jak widzi, że coś się dzieje z piłkarzem to wyciągnie pomocną rękę, a jak trzeba to i “przystopuje”. Nie boi się podejmować odważnych decyzji. Kiedyś przesunął mnie z rezerw do drużyny juniorów. Uważał, że taka zmiana wpłynie na mnie korzystnie. Miał rację, ale wtedy pomyślałem, że taką decyzją podciął mi skrzydła. Trener przypomina tę sytuację: “pewnie mówiłeś, ale ten Magiera jest słaby”. Teraz oceniam, że to był z jego strony mega dobry ruch. Wzmocnił mnie bowiem psychicznie. Może zabrzmi to banalnie, ale wróciłem silniejszy – kończy kandydat na odkrycie tego sezonu polskiej ligi.

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.39.22

Lewy ma nową furę wartą 800 tysięcy.

Większość ludzi nie może nawet marzyć o takim samochodzie, a Robert Lewandowski (29 l.) dostał go całkowicie za darmo! Polski gwiazdor Bayernu otrzymał od firmy Audi superbrykę za 800 tys. zł – Audi RS 6 Avant 4.0 TFSI.

Prezent dla Lewandowskiego to element współpracy Bayernu z niemieckim producentem samochodów, w ramach której co roku piłkarze dostają nowy model audi. Dotychczas Robert jeździł RS 7 sportback z ośmiocylindrowym silnikiem 4.0 TFSI o mocy 560 KM. Teraz przesiądzie się do jeszcze mocniejszego i droższego auta. “Lewy” zdecydował się na Audi RS 6 Avant performance. Wybrali je również Mats Hummels, Jerome Boateng i Thiago Alcantara.

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.39.38

PRZEGLĄD SPORTOWY

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.46.12

Nawałka wybierze siedzibę kadry między Kazaniem a Soczi.

PZPN rozpoczął „Operację mundial” zanim jeszcze reprezentacja wywalczyła awans do mistrzostw świata. Piłkarska federacja wytypowała dwa miejsca jako bazę pobytową w Rosji: Soczi i Kazań. Ostateczną decyzję podejmie Adam Nawałka po losowaniu grup.

Z piłkarskiej centrali dochodzą głosy, że wybór i standard pobytu w Rosji nie są tak dobre jak we Francji. Lokalny Komitet Organizacyjny zaproponował finalistom 67 baz, rozrzuconych od Kaliningradu po Jekaterynburg, od Sankt Petersburga po Grozny. Analizowano kilka miejsc, w których nasi kadrowicze mogliby spędzić co najmniej dwa tygodnie turnieju. Zastanawiano się nad podmoskiewskimi lokalizacjami, gdyż w stolicy przewidziano dużo meczów zespołów z pierwszego koszyka, w którym znaleźli się biało-czerwoni. Ostatecznie wybór zawężono do dwóch lokalizacji: Soczi i Kazania. Dwóch wyraźnie różnych centrów pobytowych.

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.46.24

Dalej – wywiad z Rogerem Guerreiro, który wyjaśnia, o co chodzi z pracą jako kierowca Ubera.

Podobno pracuje pan jako kierowca Ubera?
Nie jest to moje praca. Robię to od czasu do czasu, gdy nie mam innych zajęć. Kiedy dzieci są w szkole, a mam czas, to włączam aplikację i jeżdżę. 

Jak często wozi pan inne osoby?
Średnio pracuję w ten sposób dwa razy w tygodniu. Ostatnio jednak nie mam na to czasu. 

Nie jest to trochę dziwne, że były reprezentant Polski wozi ludzi? Zwykle zawodnicy tej klasy po zakończeniu kariery pracują jako trenerzy, działacze, eksperci telewizyjni lub prowadzą własne biznesy.
Nie uważam, by było to dziwne. Zwłaszcza że nie jest to moja praca na stałe. Podoba mi się to zajęcie. Gdy mam wolny czas, to dlaczego w taki sposób nie zarabiać pieniędzy?

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.47.03

Marek Jóźwiak diagnozuje, że problemy Legii zaczęły się od zatrudnienia Besnika Hasiego i twierdzi, że wypowiedź Romeo Jozaka po spotkaniu z Lechem mogła przyczynić się do pobicia piłkarzy.

O słabej postawie Lechii mówi się mniej pewnie też ze względu na kryzys Legii. Jak pan go diagnozuje?
Kłopoty zaczęły się od zatrudnienia Besnika Hasiego, potem były problemy wewnątrz klubu (…). Moim zdaniem minusem Legii jest to, że brakuje liderów, którzy potrafią zapanować nad szatnią i na boisku. Poza kontuzjowanym Radoviciem nikogo takiego nie widzę. A przydałby się ktoś, kto wziąłby towarzystwo za mordę.

Próbowali to zrobić i to dosłownie kibice, którzy pobili piłkarzy. Pan przypomina sobie podobne sytuacje z czasów gry w tym zespole?
Nie, my mieliśmy szacunek dla kibiców, a oni dla nas. Teraz sytuacja zaszła za daleko. Piłkarze nie zasłużyli na takie traktowanie. Zawodnicy są przyzwyczajeni do obelg, wyzwisk itp., można od nich żądać lepszej gry, ale nie wolno zachowywać się w taki sposób. Przecież oni nie przegrali celowo (…).

Po meczu Romeo Jozak mocno skrytykował piłkarzy. Jak pan to ocenia?
Moim zdaniem w ten sposób oddalił odpowiedzialność od siebie, co być może przyczyniło się do wydarzeń na klubowym parkingu. Gdybym ja był w szatni Legii, to po takich słowach trener miałby zdecydowanie pod górę. Chciał pokazać, jaki jest twardy, ale ja wolę zobaczyć Jozaka-kozaka na koniec sezonu. On jest nowym człowiekiem w Polsce, a jako trener nie ma na razie żadnych sukcesów. Mógł opier… wszystkich w szatni, tak, aby zapamiętali to na całe życie, nałożyć kary finansowe, odebrać im wolne itd., ale powinien bardziej ważyć słowa.

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.47.26

Jakub Piotrowski walecznym sercem Pogoni.

Nie. Tym słowem Maciej Skorża reagował latem na widok Jakuba Piotrowskiego, kiedy pomocnik Pogoni prosił trenera o rozmowę. 45-letni szkoleniowiec wiedział, czego chciał jego piłkarz. Zapytać o ponowne wypożyczenie. W czerwcu wrócił ze Stomilu Olsztyn, gdzie był podstawowym zawodnikiem, a okres przygotowawczy nie wskazywał, by podobnie miało być w ekipie Portowców.

– Tylko za pierwszym razem trener mnie wysłuchał, potem bez zastanowienia nie wyrażał zgody na zmianę klubu – wspomina Piotrowski. Dziś 20-latek może dziękować nieugiętemu Skorży. W dwa miesiące rozegrał tyle samo meczów w ekstraklasie, co w poprzednich dwóch latach i zapracował na miejsce w wyjściowej jedenastce młodzieżówki.

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.47.36

Górnik, Lechia, Wisła – co łączy te kluby? Uzależnienie od swoich snajperów.

Aby stwierdzić, jak Wisła radzi sobie bez Carlitosa trzeba przyjrzeć się meczom krakowian w Pucharze Polski. W dwóch spotkaniach Biała Gwiazda nie strzeliła gola z gry. W starciu z Wisłą Płock (2:1) wygrała po dwóch rzutach karnych wykorzystanych przez Ivana Gonzaleza. W kolejnej rundzie, z Koroną Kielce, przegrała 0:1 i odpadła z rozgrywek. Był to zdecydowanie najsłabszy mecz drużyny Kiko Ramireza w tym sezonie. W lidze Carlitos do tej pory schodził tylko w końcówkach – opuścił łącznie 23 minuty.

Tak, jak nie wiadomo, jak będzie wyglądać Wisła bez Carlitosa, tak do tej pory w lidze Lechia nie zaprezentowała się bez Marco Paixao. W przeciwieństwie do Carlitosa, Portugalczyk nie zszedł z boiska jeszcze ani na minutę – gra wszystko od początku do końca. Nie wystąpił tylko w meczu Pucharu Polski z Bytovią i Lechia przegrała 0:1.

Ale i Carlitos, i Paixao wciąż muszą oglądać plecy najskuteczniejszego w lidze, czyli Igora Angulo. 33-letni Hiszpan ma więcej bramek niż gier (12 goli w 10 występach), a to zawsze robi wrażenie. Trafia do siatki co 73,4 minuty.

– Zaufaliśmy mu, bo wiedzieliśmy jakiego zawodnika pozyskujemy. Myślę, że Igor spłaca się nam kilkukrotnie – mówi trener Górnika Marcin Brosz. 

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 08.59.09

Patrik Mraz zagra z Piastem. W Gliwicach chciał kończyć karierę, ale poczuł się oszukany i odszedł.

Patrik Mraz wróci w sobotę do miejsca, z którego najchętniej w ogóle by się nie ruszał. Dwa lata spędzone w Piaście były najlepszym okresem w jego polskiej karierze. – Najchętniej zakończyłbym ją właśnie w Gliwicach. Wszystko mi się tam podobało: klub, miasto, ludzie. Nie chciałem wyjeżdżać. Na ostatnie dwa miesiące poprzedniego sezonu przyszedł do nas trener Wdowczyk i moje życie potoczyło się inaczej niż planowałem – mówi Słowak. 

30 czerwca wygasła mu umowa, nie dogadał się z klubem, by ją przedłużyć. – Prezes w ogóle nie rozmawiał ze mną o przedłużeniu kontraktu, robił to tylko trener. Zaproponował mi nową umowę, ale nie podobał mi się jeden zapis. Piast chciał, żeby trwała tylko rok. Byłem uparty, nie zgodziłem się na to – opowiada piłkarz Sandecji i tłumaczy, dlaczego zależało mu na dłuższym kontrakcie. – Mam 30 lat, rok szybko by zleciał i znów musiałbym prowadzić rozmowy na ten sam temat. Myślę, że po prostu zasłużyłem na dwuletnią umowę. Twierdzili jednak, że z zawodnikami powyżej 30 roku życia będą podpisywać tylko roczne kontrakty – relacjonuje. Gdy Piast sprowadził 33-letniego Konstantina Vassiljeva na trzy lata, poczuł się oszukany, bo słyszał inne zapewnienia. 

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.47.54

W chwili z… Izy Koprowiak – Nenad Bjelica.

Jaka jest najważniejsza cecha Nenada Bjelicy?
Szczerość. Zawsze mówię to, co myślę.

Kto jej pana nauczył?
Wyniosłem ją z domu. Rodzice pokazali mi, jaką drogą mam podążać przez życie.

Co to za droga?
Idę przez życie bez wielkiej pomocy z zewnątrz. Powoli, ale zawsze w górę. Tak było, kiedy grałem w piłkę, tak jest również dziś. Wolę osiągać swoje cele wolniej, ale bez „pleców”. Mam przekonanie, że jako trener nie zrobiłem ani jednego kroku w tył. I nie zamierzam go wykonywać, choć gdy przychodziłem do Lecha, dziennikarze z mojego kraju twierdzili, że to słabszy klub niż włoska Spezia. Ja się z nimi nie zgadzałem, nie wiedzieli, jaki jest poziom piłki w Polsce. Jestem przekonany, że w przyszłości też nie trafię do słabszej drużyny niż Lech. Taka jest moja droga.

(…)

Zabrakło panu umiejętności czy charakteru, by wystąpić więcej niż w dziewięciu meczach w reprezentacji Chorwacji?
Ani jednego, ani drugiego. Raczej układów. Dziesięć lat grałem w Primera Division i Bundeslidze, a powoływany byłem bardzo rzadko. Natomiast zawodnicy, którzy całe życie spędzili w Chorwacji, mają po trzydzieści występów na koncie. O czymś to świadczy… Ale to był mój wybór. Tak jak ojciec nigdy mi nie pomagał w karierze, tak i ja nie chciałem iść na skróty, z nikim się układać. W tamtych czasach mieliśmy 12–13 zawodników, którzy zasłużyli, by naprawdę grać w reprezentacji. Reszta była powoływana, żeby dzięki temu agenci czy kluby mogły zrobić dobry transfer, bo mieli dobre relacje z trenerem. Najważniejsze były interesy. Ja nigdy ich nie robiłem, dlatego zakończyłem karierę w kadrze na dziewięciu spotkaniach.

Zrzut ekranu 2017-10-13 o 07.48.00

fot. FotoPyK

Najnowsze

Komentarze

53 komentarzy

Loading...