Powstali dopiero w 2011 roku, ale większość polskich, znacznie starszych akademii już mogłaby się od nich uczyć. Zatrudniają dziesiątki trenerów, przyciągają setki dzieci, rozgrywają tysiące meczów. Sami sobie wysoko zawiesili poprzeczkę, bo już teraz osiągają sukcesy w futbolu juniorskim. Mało tego, robią to w estetycznym stylu, który w polskim futbolu kojarzy się raczej ze słownikową definicją oksymoronu. Jak trenują w największej oficjalnej akademii Dumy Katalonii na świecie? Co sprawia, że lgną do niej juniorzy z całej Polski, a nawet jej sąsiednich państw? Jak maluje się przyszłość barcelońskiego futbolu w naszym kraju? Aby w pełni zrozumieć specyfikę pracy w FCB Escoli Varsovia spotkaliśmy się z Witoldem Millerem, dyrektorem zarządzającym warszawską szkółką Barcelony.
Na pierwszy rzut oka próba przeniesienia technicznej piłki na polskie realia wydaje się być jakby żywcem wyjęta z kultowego programu telewizyjnego pod tytułem „Nie do wiary”. Bo gdzie poziom umiejętności zawodników jest niższy, tam proporcjonalnie większą rolę w zwycięstwach odgrywają cechy wolicjonalne – determinacja, koncentracja, zaangażowanie, poczucie jedności i inne tego typu sportowe wartości. Brzmi jak coachingowa papka? Polacy często chcą, ale nie mogą. Takie mamy piłkarskie realia.
A może raczej – mieliśmy? FCB Escola Varsovia postawiła sobie za cel zmianę oblicza polskiej piłki poprzez pracę u podstaw. Warszawska akademia działająca pod banderą Barcelony uczy dzieci katalońskiej filozofii futbolu opartej na technice użytkowej, dostosowaniu tej do taktyki oraz jej interpretacji. Przywołanie powiedzenia „Czym skorupka za młodu nasiąknie…” jest tutaj zasadne – wyszkoleni w określony sposób zawodnicy mają pokazać, że ten długofalowy projekt naprawdę może odmienić nasz rodzimy futbol.
– Dzisiaj wszyscy pragną tak grać [w hiszpańskim stylu – przyp. red.], ale nie każdy jest w stanie się tego nauczyć. To wielka sztuka – celnie diagnozował problem Wojciech Stawowy w Przeglądzie Sportowym. Zafascynowany barcelońską filozofią gry szkoleniowiec, a obecnie dyrektor sportowy Escoli, może jednak spać oraz pracować spokojnie, bo warszawska akademia ma tak zwane „know-how” i to z pierwszej ręki.
– Polega to na tym, że do FC Barcelony wnosimy coroczną opłatę, a w zamian dostajemy brand oraz wiedzę – opowiada Witold Miller. – Otrzymujemy w pełni opracowany system szkolenia, który ciągle ewoluuje. Rok w rok przekazywane są nam nowe materiały. Poza tym na miejscu zawsze jest też dyrektor wyznaczony bezpośrednio przez Dumę Katalonii. Aktualnie tę funkcję sprawuje Enric Daví Pereira. Jego zadanie polega na nadzorowaniu szkolenia przy współpracy z koordynatorami wszystkich siedmiu ośrodków, a także dbanie o utrzymanie odpowiedniej struktury organizacyjnej.
Ów nadzór objawia się w wielu aspektach. Na przykład trenerzy (a jest ich blisko 80!) co dwa tygodnie przechodzą specjalne szkolenia, gdzie omawia się ich metody pracy, a także daje wskazówki co do dalszego postępowania. – Ciągle podnosimy kwalifikacje. W sztabie mamy kilkunastu szkoleniowców z licencją UEFA A, zaś na miejscu mogą uczyć się bezpośrednio od wcześniej wspomnianego delegata z Barcelony, są również wysyłani na różne kursy, w tym te organizowane przez PZPN – opisuje dyrektor akademii.
Ich obowiązki nie kończą się jednak na codziennych treningach oraz prowadzeniu drużyn podczas meczów. W FCB Escoli Varsovia liczy się także kontrola nad zawodnikami, w pozytywnym tych słów znaczeniu. W warszawskiej szkółce dużą uwagę poświęca się edukacji. – Współpracujemy ze Szkołą Mistrzostwa Sportowego nr 50, gdzie utworzyliśmy klasy piłkarskie. Zajęcia treningowe są realizowane na naszych obiektach, przez naszych pracowników, którzy są również wykwalifikowanymi nauczycielami wychowania fizycznego. Nic nie koliduje z normalnymi lekcjami, ponieważ działamy według wcześniej ułożonego przez naszych dyrektorów planu. Można powiedzieć, że zbudowaliśmy w ten sposób cały system.
– Dodatkowy nadzór nad piłkarzami daje nam bursa szkolna, gdzie również umieszczeni są opiekunowie pracujący tam 24/7. Sprawdzamy też oceny szkolne graczy FCB Escoli. Co jakiś czas muszą dostarczać nam raporty podpisane przez nauczycieli. Jesteśmy z nimi w stałym kontakcie, bo starsze roczniki mają więcej treningów, a także liczne wyjazdy na mecze lub turnieje zagraniczne, więc potrzebujemy jeszcze lepszej organizacji. Z drugiej strony pomagamy młodzieży. Jeśli ktoś musi zagrać w spotkaniu w środku tygodnia, to następnego dnia nie pisze sprawdzianu, lecz dostaje czas na nadrobienie zaległości – mówi Miller. A jeśli piłkarz opuści się w nauce, za karę zostaje zesłany do Getafe.
Zaskoczeniem nie powinno być natomiast to, że warszawska akademia kładzie nacisk na naukę języków. Gdyby nawet komuś nie wyszło w piłce, zawsze ma w ręku dodatkowy argument, który pomoże mu na rynku pracy. We wcześniej wspomnianej Szkole Mistrzostwa Sportowego zawodnicy uczęszczają więc na lekcje angielskiego oraz hiszpańskiego (kataloński jest zbyt mało praktyczny). Zajęcia odbywają się również w siedzibie Escoli i tam prowadzone są po angielsku, podobnie jak szkolenia dla trenerów. Każdy obcokrajowiec, który dołączy do szkółki Blaugrany nie musi zatem martwić się o jakiekolwiek bariery komunikacyjne. Z drugiej strony piłkarzom zagranicznym oferowane są lekcje języka polskiego.
– Aktualnie pracujemy przy trzech projektach, z czego dwa realizujemy razem z Barceloną. Pierwszy z nich to „FCB Kids” – coś w rodzaju przedszkoli dla dzieci w wieku 3-6 lat. Kolejny to „FCB Escola Varsovia”, nasz flagowy „produkt”, od którego wszystko się zaczęło, zrzeszający juniorów mających od 6 do 12 lat. Trzecim jest „Escola Varsovia”, funkcjonujący jak klub sportowy, występujący aktualnie w warszawskiej lidze okręgowej oraz rozgrywkach Centralnej Ligi Juniorów. Łącznie w rozgrywkach występuje 14 zespołów. We wszystkich trzech projektach trenuje ponad 1300 młodych graczy.
Jakie wymagania trzeba spełnić, żeby zostać członkiem akademii? – Dwa razy do roku, w czerwcu i wrześniu, organizujemy nabory. W rocznikach 6-12 mamy 840 miejsc, a żeby dostać jedno z nich należy uzbierać odpowiednią liczbę punktów w testach piłkarskich. Czasem dzieci dołączają do nas również w trakcie sezonu, jeśli ktoś inny zrezygnuje w tym czasie z naszych usług. Korzystamy wtedy z listy rezerwowej, zapraszając takiego zawodnika na treningi – przybliża Miller.
Bardziej skomplikowana jest natomiast rekrutacja do drużyn dla juniorów powyżej 12 roku życia. Aby się do nich dostać, należy pokonać kilka etapów. – Mamy własną sieć skautingu, dającą nam rozeznanie niemal w całej Polsce. Gdy znajdziemy interesującego nas piłkarza, podejmujemy z nim rozmowy. Opinię na temat zawodnika musi przedstawić psycholog, dyrektor sportowy, a dopiero później piłkarz trafia do nas na tygodniowe testy piłkarskie. Potem nasi specjaliści przygotowują raport i to na jego podstawie decydujemy, czy bierzemy dany zawodnik do nas pasuje.
– Gdzie wyszukujecie kandydatów na nowych zawodników drużyny? Prowadzicie także skauting „podwórkowy” czy na tym etapie zwracacie uwagę tylko na piłkarzy już zrzeszonych w innych klubach? – dopytuję. – Skłaniamy się raczej ku tej drugiej opcji. Gramy na szczeblu centralnym, więc mamy spore rozeznanie o graczach z innych makroregionów, nie tylko z Mazowsza. Stworzyliśmy swój bank danych, dysponujemy całą bazą informacji, co znacznie ułatwia selekcję – opisuje dyrektor.
Rodzice zapisujący swoje pociechy do akademii zwracają uwagę na wiele aspektów jej funkcjonowania. Można powiedzieć, że dziś ma już ona wyrobiona bardzo dobrą renomę, dzięki czemu pozyskiwanie kolejnych chętnych do członkostwa w FCB Escoli przychodzi jej całkiem łatwo. – Po zaledwie kilku latach wygrywamy praktycznie w każdej kategorii wiekowej rozgrywki ligowe, w 2 kategoriach awansowaliśmy do Centralnej Ligi Juniorów. Spośród naszych wychowanków wyłaniają się kolejni młodzieżowi reprezentanci Polski. Oprócz tego dwunastu zawodników z roczników 2001, 2002 i 2003 wygrało mistrzostwo kraju występując w reprezentacji Mazowsza. Myślę, że mocnym argumentem jest też nasz wewnętrzny system współzawodnictwa sportowego. Stworzyliśmy rozgrywki, w ramach których co tydzień gra 840 dzieci. Zimą gramy we własnych halach pneumatycznych, więc zachowujemy ciągłość treningów przez cały rok. No i oczywiście opieka – zatrudniamy trenerów przygotowania fizycznego, fizjoterapeutów oraz psychologów, więc dzieci otrzymują od nas pełną, profesjonalną obsługę. Wszystko jest dopięte od A do Z – wymienia dyrektor Escoli.
W warszawskiej akademii funkcjonuje również fundusz stypendialny, dzięki czemu swoją szansę w futbolu mogą otrzymać nie tylko dzieci z bogatych domów, ale też z rodzin, których zwykle nie stać, by opłacać miesięczną składkę w wysokości 250 zł. – Mamy 200 tysięcy złotych budżetu dla wszystkich trzech projektów. Wspieramy zawodników z rodzin o niskim statusie materialnym. W ramach stypendium dla danego gracza opłacamy mu owe składki, finansujemy wyjazdy na obozy oraz turnieje, a także kupujemy mu sprzęt sportowy. Z kolei z graczami wyraźnie wyróżniającymi się na tle innych wiążemy się umowami. W tym momencie mamy około 28 piłkarzy na kontraktach.
Sami rodzice też muszą spełniać pewne wymagania, aby ich podopieczni mogli w spokoju rozwijać swe sportowe umiejętności. „Komitet oszalałych rodziców”, czyli grupa nadgorliwych ojców i matek, którzy kosztem własnych dzieci często realizują swoje niespełnione ambicji, to prawdziwa plaga. Niektóre kluby z wyższych lig (na przykład Piast Gliwice) ruszyły z kampaniami medialnymi przeciwko temu zjawisku.
FCB Escola Varsovia wyszła natomiast z założenia, że lepiej jest zapobiegać niż leczyć. – To jedna z najlepszych rzeczy jakie zrobiliśmy – podkreśla Miller. – Od samego początku naszego istnienia Spotykamy się rodzicami, przypominamy, uświadamiamy… Stworzyliśmy dla nich specjalny regulamin. Mogą oglądać treningi, ale podczas zajęć nie pozwalamy im podpowiadać zawodnikom, a tym bardziej krzyczeć, jeżeli komuś nie wyjdzie jakieś zagranie. Jeśli kibicują, to mają robić to na rzecz całego zespołu, a nie tylko poszczególnych dzieci i tak dalej… Staramy się stworzyć rodzinną atmosferę, społeczność, w obrębie której realizujemy pewne zasady. Na razie działa to bardzo dobrze i myślę, ze mogę powiedzieć, iż pod tym względem jesteśmy ewenementem w skali krajowej. Organizujemy bardzo dużo spotkań oraz eventów, podczas których z rodzicami rozmawiają nie tylko trenerzy, ale też dyrektorzy czy członkowie zarządu. Mamy przecież wspólny cel – chcemy wychować jak najlepszych piłkarzy.
* * *
Zwłaszcza w początkowym okresie funkcjonowania szkółki wiele osób podchodziło sceptycznie do tej inicjatywy. No bo jak to? Zagraniczny klub wchodzi na polski rynek i teraz będzie nam podbierał młode talenty? Obawiano się akademii-wydmuszki, która przyciągnie swoją marką, ale merytorycznie nie zaoferuje dzieciom zbyt wiele.
Czy to był typowy dla nas, Polaków, lęk przed nieznanym? – pytam dyrektora akademii. – Myślę, że tak – diagnozuje błyskawicznie. Jak czas pokazał te oceny były zatem bardzo mylne. Dowodzi tego wyżej opisane profesjonalne zaplecze, a także wymierne efekty pracy. Oprócz wygranych w polskiej piłce, „Warszawska Blaugrana” ma na swoim koncie kilka małych, lecz znaczących sukcesów. Wielokrotnie pokazywała się też choćby na arenie międzynarodowej, pokonując młodzieżowe zespoły Manchesteru, AS Romy, Panathinaikosu, a nawet samej Barcelony w rocznikach 2004-2007.
– Uważam, że podnieśliśmy poziom szkolenia w Polsce – twierdzi Miller. – Pamiętamy, jak niski był poziom infrastruktury czy też wykształcenia trenerów jeszcze przed Euro 2012. Dopiero niedawno nastąpił pewien boom na szkolenie ludzi, rozwój infrastruktury, rozwój projektów typu „Orlik”… To wszystko stopniowo podnosiło poziom sportowy, dawało nowe możliwości. Barcelona natomiast wchodząc na polski rynek sportowy udowodniła, iż można szkolić systemowo, gdzie od najmłodszych, aż do wieku juniora starszego pracuje się według jednolitego planu. Zaczęliśmy to my, potem zaczęła nadrabiać Legia oraz inne akademie. Dziś każdy wie, że jeśli nie podniesie poziomu sportowego poprzez te wszystkie aspekty, to przepadnie na rynku.
Wizytówką Escoli jest na ten moment Marcin Bułka, bramkarz, którego ukształtowała warszawska akademia, obecnie występujący w Chelsea. – Uważam, że jest to wielki talent i zajdzie naprawdę daleko – chwali go dyrektor akademii. Pierwotnie wydawało się, że golkiper zwiąże się właśnie z Dumą Katalonii, ponieważ ta wyrażała realne zainteresowanie. – Marcin występował w naszych barwach w międzynarodowych turniejach, bronił dobrze, do tego miał świetne parametry fizyczne oraz koordynację, więc zwrócił na siebie uwagę. Kiedy skończył 15 lat i mógł przenieść się zagranicę, to zainteresowanie naturalnie wzrosło. Blaugrana otrzymała pełne CV Marcina wraz z materiałami video oraz opiniami specjalistów. Następnie na nasze zgrupowanie w Rybniku przyleciał klubowy delegat, zaprosił go na testy w La Masii, a że dwukrotnie wypadł na nich dobrze, to wkrótce otrzymał ofertę dołączenia do Barcelony – wspomina Miller.
Jak to się stało, że ostatecznie Bułka nie został pierwszym (lub drugim po Walterze Rozitskym, zależnie od tego jakim źródłom wierzymy) Polakiem grającym w Dumie Katalonii? – W międzyczasie pojawili się przedstawiciele Chelsea, którzy również zaprosili Marcina do siebie. Przebywał tam tydzień, spisał się dobrze, wrócił, a zaraz potem The Blues złożyli za niego ofertę. W końcu zawodnik razem z rodzicami zdecydowali się skorzystać z oferty Anglików – podsumowuje dyrektor Escoli. O potencjale bramkarza świadczy chociażby fakt, że Antonio Conte postanowił włączyć go do pierwszego zespołu na przedsezonowe tournee Chelsea w Azji. I choć nie zagrał wówczas ani minuty, na pewno dało mu to mocnego, pozytywnego kopa do dalszej pracy.
* * *
W ostatnich latach coraz częściej mówi się, że w szkoleniu na etapie juniorskim nie powinno przykładać się zbyt dużej uwagi do wyników. Z drugiej strony na forach kibicowskich czy w internecie pojawia się mnóstwo głosów, według których przez takie podejście młodzi piłkarze, przeskakując do drużyn seniorskich, nie są nauczeni radzenia sobie z presją. Jak na ten aspekt zapatruje się FCB Escola Varsovia?
– W szkoleniu młodych graczy ważna jest kreatywność i ich wszechstronny rozwój. Przy takiej selekcji i piramidzie szkolenia, którą mamy, ci zawodnicy powyżej 12 roku życia są już świetnie wykształceni piłkarsko – technicznie, taktycznie, wiedzą jak się poruszać, do tego regularnie pracują nad motoryką. Uważam, że dzięki temu odczuwana przez nich presja opada. Rywalizują z najlepszymi akademiami z Polski i Europy, zdobywając doświadczenie, grają w dobrym stylu… No i są skuteczni. A jeżeli są skuteczni, to wygrywają. Mierząc się z mocnymi przeciwnikami od najmłodszych lat uczą się radzić sobie ze stresem, a nawet przekuwać go w pozytywną energię – argumentuje Miller.
– W ubiegłym roku wycofaliśmy naszych najstarszych zawodników z rozgrywek juniorskich i zgłosiliśmy ich do piłki seniorskiej. Uznaliśmy, że mają na tyle wysokie umiejętności, że spokojnie sobie w niej poradzą. Dzięki Mazowieckiemu Związkowi Piłki Nożnej zaczęliśmy od A-klasy, a zaraz potem awansowaliśmy do ligi okręgowej, grając samymi młodzieżowcami. Mieliśmy bilans bramek 114 do 23! A teraz znowu idzie nam dobrze. W jednym z ostatnich meczów wygraliśmy 14:0 oraz 5:0 w Pucharze Polski. Myślę, że możemy awansować szczebel wyżej jeszcze w tym sezonie.
Innym aspektem, który zawsze budzi sceptycyzm kibiców, gdy zawodnik musi wejść do seniorskiej piłki, jest przygotowanie fizyczne. Niezależnie od ligi wielu młodzieżowców odbija się od starszych kolegów jakby byli stworzeni z kauczuku. – W etapie od 3 do 12 roku życia rozwijamy dzieci głównie pod kątem techniki użytkowej oraz taktyki. Treningi motoryczne oraz siłowe wprowadzamy, gdy piłkarze mają po 13 lat. Mamy partnerów, którzy udostępniają nam różne hale i fitness kluby. Oczywiście dobieramy odpowiednie obciążenia do poszczególnych kategorii wiekowych. Posługujemy się programami do monitoringu, więc wszystko mamy pod kontrolą. A efekty… Niech pan zobaczy!
(Witold Miller wyciąga telefon i pokazuje zdjęcia zawodników z obozu) – To jest akurat rocznik 2000 – mówi, wskazując na fotografię. I rzeczywiście trudno się tutaj do czegokolwiek przyczepić, bo widać po nich efekty odpowiednio dobranych ćwiczeń oraz diety. Zero zbędnej tkanki tłuszczowej, mięśnie rozbudowane oraz wyrzeźbione… – To są po prostu świadomi piłkarze. Chcemy, by każdemu z nich się powiodło, zapewne nie każdemu się uda, ale sam Pan widzi, że są profesjonalnie przygotowywani, by zajść jak najwyżej – dodaje.
* * *
Na początku października szkółka postawiła kolejny ważny krok – mały dla piłki, duży dla niej – czyli otworzyła sekcje juniorskie specjalnie dla dziewcząt. Nowatorską inicjatywą było chociażby zatrudnienie trenerek, które dotychczas pracowały z chłopcami, jednak docelowo przygotowywane były właśnie do pracy w żeńskich drużynach.
– Kobiecy futbol cały czas dynamicznie się rozwija, myślę, że w Polsce również zrobi wkrótce duży skok – ocenia Miller. – Wiele dziewcząt, które kiedyś zaczynały grać w piłkę, teraz studiuje na AWFie bądź dalej uprawia futbol halowy, lub w żeńskiej Ekstraklasie. To jest również ich pasja i gdzieś się musi realizować. Wiedząc co oferujemy my, często decydują się na przejście do nas. Jeśli chodzi o zawodniczki – na razie dziewczynki mogły ćwiczyć w Escoli tylko w ramach „FCB Kids”, po 6 roku życia nie mogliśmy im nic więcej zaoferować. Dlatego właśnie chcemy przygotować dla nich specjalny projekt – zapowiada dyrektor akademii.
* * *
Na ten moment wydaje się, iż FCB Escoli Varsovia nic nie stanie na przeszkodzie, by dalej się rozwijać. Akademia budowana jest przy minimalnym wsparciu miasta, ale jej harmonijna rozbudowa świadczy o tym, że jest to projekt stabilny oraz godny uwagi względem szkolenia. Za sobą ma już także problemy instytucjonalne z „Polfą”, czyli przedsiębiorstwem farmaceutycznym, od którego Escola dzierżawi tereny, gdzie obecnie znajdują się jej centra treningowe. Swego czasu chciało ono wypowiedzieć umowę akademii, ponieważ ta rzekomo łamała ustalenia dotyczące rozbudowy baz. Ba, żądało nawet, by wyburzyć istniejące obiekty.
– Uprawiano wokół nas czarny PR, zorientowany zwłaszcza na inicjatora akademii Wiesława Wilczyńskiego. Złożyliśmy zawiadomienia do prokuratury, stworzyliśmy blog, gdzie opublikowaliśmy dokumenty, aby każdy czytelnik mógł się z nimi zapoznać. Transparentność jest dla nas bardzo istotna. Mówi się, że prawda leży pośrodku, ale tym razem była zdecydowanie po naszej stronie. W końcu możemy zajmować się tylko realizacją naszych planów i piłką nożną. Chcemy tylko wykształcić dobrych piłkarzy – podsumowuje Witold Miller. A my ich oglądać, choć efekty pracy Escoli będą widoczne w seniorskim futbolu dopiero za kilka lat.
Mariusz Bielski