Reklama

Wygrać z nieuleczalną chorobą – cukrzyca nie musi oznaczać rezygnacji ze sportowych marzeń

Jan Ciosek

Autor:Jan Ciosek

07 października 2017, 14:44 • 9 min czytania 6 komentarzy

Życie zawodowego sportowca nie jest proste: składają się nań ciężkie treningi, często na granicy wytrzymałości, nieustanne ryzyko kontuzji, restrykcyjne podejście do diety i wiele innych czynników. Są jednak tacy, którzy do tego muszą dodać jeszcze ciągłe monitorowanie poziomu cukru w organizmie. Nie po to, żeby osiągnąć lepsze wyniki w sporcie, ale po to, żeby… przeżyć. Bezpieczniej dla sportowca-cukrzyka byłoby zostać w domu. Ale powiedzcie to na przykład Michałowi Jelińskiemu, który walcząc z nieuleczalną chorobą sięgnął po złoto olimpijskie!

Wygrać z nieuleczalną chorobą – cukrzyca nie musi oznaczać rezygnacji ze sportowych marzeń

Skąd bierze się cukrzyca? W największym skrócie: trzustka zdrowego człowieka produkuje insulinę w odpowiedniej ilości, przetwarzającą węglowodany na cukry proste, które są następnie wchłaniane do komórek. U osoby chorej na cukrzycę trzustka nie produkuje insuliny w ogóle, lub w bardzo ograniczonym stopniu. To z kolei uniemożliwia odpowiednie przyswajanie z pożywienia paliwa dla organizmu. Poziom cukru, który u zdrowej osoby automatycznie jest utrzymywany w odpowiednich normach, u chorego skacze jak pijany zając.

Niedocukrzenie może zabić

Zbyt wysoki cukier jest niebezpieczny – może prowadzić do zaburzeń pracy narządów, pogorszenia wzroku, uszkodzenia serca i naczyń krwionośnych. Do tego potrzeba jednak czasu. Znacznie gorzej jest przy za niskim cukrze. Następuje wówczas zjawisko hipoglikemii. Jeśli chora osoba w porę nie dostarczy do organizmu cukru, najlepiej w prostej formie wody z cukrem, coli, czy cukierka, może stracić przytomność. Gdy szybko nie otrzyma pomocy, już się nie obudzi. Właśnie z powodu zagrożenia niedocukrzeniem lekarze każą cukrzykom bardzo rozsądnie podchodzić do sportu. Największe ryzyko szybkiego spadku poziomu cukru następuje bowiem w czasie wzmożonego wysiłku fizycznego.

Dziś cukrzyca nie jest już chorobą śmiertelną, choć wciąż lekarze nie potrafią jej wyleczyć. Życie cukrzyka teraz i jeszcze kilkadziesiąt lat temu to niebo, a ziemia. Wciąż jednak zmaganie się z tą chorobą oznacza konieczność regularnego badania poziomu krwi oraz podawania insuliny. Regularnego, czyli kilka, nawet kilkanaście razy dziennie, poprzez niezbyt przyjemne nakłuwanie palca. Insulinę wstrzykuje się najczęściej przy każdym posiłku, plus jedną długo działającą dawkę na noc. Cóż, nie brzmi to jak wyjątkowe ułatwienie życia dla zawodowego sportowca.

Reklama

Paradoksalnie, choroba czasem pomaga

A jednak – jest wiele przykładów zawodników, którzy doskonale sobie radzą nawet na największych sportowych arenach, mimo choroby. A nawet, jak mówi Michał Jeliński, mistrz olimpijski z Pekinu w wioślarskiej czwórce podwójnej, cukrzyca może na swój sposób pomagać w osiągnięciu sukcesu.

– Cukrzyca zmusza do nieustannego obserwowania własnego organizmu. Im dłużej na to patrzę, tym lepiej widzę, że sportowcowi uprawiającemu wyczyn na najwyższym poziomie, najlepiej służy dieta cukrzycowa. Ona po prostu chroni mnie przed samym sobą. Poprzez restrykcyjne podejście do węglowodanów i ich źródeł, zostawia bardzo mały margines na kombinowanie, oszukiwanie samego siebie i uleganie pokusom.

Cukrzyca występuje w dwóch typach. Typ 2 to choroba nabyta. Zazwyczaj wykrywana jest u osób po czterdziestce, z dużą nadwagą, najczęściej bierze się ze złego sposobu odżywiania i niezdrowego trybu życia. W jej przypadku uszkodzona trzustka produkuje nieco insuliny, ale za mało do normalnego funkcjonowania. Typ 1 z kolei to choroba genetyczna. W większości przypadków wykrywana jest u dzieci i młodzieży. Zdarza się jednak, że ktoś ma uśpioną cukrzycę, która ujawnia się w znacznie późniejszym wieku (jak choćby u autora tego tekstu, w wieku 34 lat). Typ 1 to około 10 procent wszystkich przypadków choroby.

Jak to w życiu bywa, nie ma tu sprawiedliwości. Ktoś, kto sobie cukrzycę zafundował sam, niewłaściwie się odżywiając i nadużywając słodyczy, fast foodów i używek, najczęściej może się leczyć zmieniając dietę i łykając tabletki. W przypadku choroby genetycznej, trzustka nie działa wcale, lub jedynie w bardzo ograniczonym stopniu. Tu tabletki nie wystarczą, konieczna jest insulinoterapia. Codziennie. Do końca życia. Po tysiąc, czy dwa tysiące zastrzyków rocznie. W przypadku sportowców, co zrozumiałe, mówimy niemal wyłącznie o cukrzycy typu 1.

Reklama

Zawodowy sport? Odradzałbym!

Schemat zdiagnozowania choroby u sportowca zazwyczaj wygląda podobnie. Zdrowy jak ryba zawodnik nagle zaczyna zauważać niepokojące objawy. Ma zdecydowanie większe pragnienie? E, na pewno po prostu chce się pić po treningu. Czuje ciągłe przemęczenie? Widocznie wysiłek się skumulował, za duża dawka, za mało odpoczynku. Kolejny objaw jednak ciężko zlekceważyć: zła gospodarka cukrowa wysusza organizm, przez co chce się więcej pić. Pozbawiona nawilżenia zostaje także soczewka oka. To z kolei powoduje pogorszenie się wzroku. Na szczęście to proces odwracalny, widzenie najczęściej wraca do normy, kiedy uporządkują się także cukry.

Wystąpienie kilku objawów najczęściej powoduje, że zawodnik zgłasza się do lekarza. Diagnostyka jest prosta: badanie krwi i w większości przypadków wszystko jest jasne. Poziom glukozy we krwi na czczo u zdrowego człowieka nie przekracza 90. Kiedy wioślarz Michał Jeliński zbadał krew, wyszło 400. To bardzo dużo, stan zagrażający życiu.

– Miałem 23 lata i byłem wyczynowym sportowcem, walczyłem o powołanie na igrzyska w Atenach. Coraz częściej czułem się zmęczony i osłabiony. Zacząłem też tracić na wadze i zauważyłem spadek masy mięśniowej. Myślałem, że to jakaś infekcja – opowiada. – Wyniki badań były dla mnie szokiem. Okazało się, że mam cukrzycę typu 1, a moja trzustka jest tak zdewastowana, że do końca życia będę musiał sobie wstrzykiwać insulinę.

Świeżo zdiagnozowanym pacjentom lekarze zazwyczaj starają się przedstawić cukrzycę jako chorobę, która – owszem – utrudnia życie, ale nie jest aż tak zła. Wyjaśniają, że są coraz nowocześniejsze urządzenia do pomiaru glukozy, łatwe w użyciu i niemal bezbolesne strzykawki do podawania insuliny i tak dalej. Dieta cukrzycowa także nie jest taka straszna, pod warunkiem, że ktoś potrafi żyć bez słodkich napojów. I ciastek. I piwa. I najlepiej w ogóle bez alkoholu. Powinien za to lubić ruch: spacery, rower, basen… „Świetnie” – mówi na to Michał Jeliński lekarzowi, który mówi mu o wykrytej cukrzycy. „Bo ja jestem wioślarzem i szykuję się do występu na igrzyskach olimpijskich!”

Lekarz spojrzał na mnie jak na durnia. Wioślarstwo inaczej niż rekreacyjnie i przez dłuższy czas – odradzałbym. Zawalił mi się świat – opowiada Jeliński. Na szczęście nie do końca. Pięć lat później, razem Markiem Kolbowiczem, Adamem Korolem i Konradem Wasielewskim, odbierał w Pekinie złoto olimpijskie. Choć na cukrzycę choruje nawet 8 procent ludzi w krajach rozwiniętych, a na każdych igrzyskach przyznaje się setki medali, Jeliński należy do elitarnej, może kilkudziesięcioosobowej grupy mistrzów olimpijskich z tą chorobą.

Rozsadza ci łeb marzysz, żeby było po wszystkim

– Nie poddałem się. Błyskawicznie edukowałem się na tematy diabetyczne, dokonałem drastycznych zmian w diecie. Starałem się trenować normalnie, z takimi samymi obciążeniami jak zwykle. Trener i koledzy czekali, co z tego wyjdzie, czy podołam. Nie miałem złudzeń, ze gdybym nie dał rady, na moje miejsce znaleźliby się inni. Okazało się, że daję radę – wspomina Jeliński. – Codzienne życie sportowca z cukrzycą to jedno wielkie liczenie. Muszę zawsze wiedzieć, jaką dawkę insuliny powinienem sobie podać, w zależności od pory dnia, posiłku, treningu, czy startu w zawodach. Nie można przesadzić w żadną stronę. Jeśli wezmę insulinę, a z jakiś powodów nie będzie miała ona co robić, bo glukoza nie dojechała, gdy spóźnia się obiad, albo za szybko odjechała, na przykład w czasie forsownego treningu, mogę wpaść w niedocukrzenie i stracić przytomność.

Przyznacie, że nieco skomplikowane… Każdy chory na cukrzycę nosi przy sobie coś słodkiego, albo batona energetycznego, właśnie na wypadek niedocukrzenia. Co jednak w sytuacji, gdy jesteś jednym z czterech wioślarzy w osadzie, która właśnie płynie po olimpijskie złoto? Jeśli choroba wtedy da o sobie znać, pogrzebiesz nie tylko swoje szanse.

jelinski czworka

– Zdecydowana większość treningu wioślarskiego bardzo korzystnie wpływa na zdrowie diabetyka. Ale kiedy trzeba popłynąć w trupa, podczas ostrego sprintu, decydującego o zwycięstwie, organizm szaleje w mobilizacji do wysiłku i wyrzuca nadmiar cukru do krwi. Oczy wtedy zaczynają straszliwie piec, wysycha ci w ustach, rozsadza ci łeb, mdli – przyznaje mistrz z Pekinu. – Płyniesz i marzysz, żeby to wszystko się skończyło. A potem czekasz, czy organizm da radę sam się wyregulować, czy trzeba mu pomóc. W czasie kariery miałem tak kilka, kilkanaście razy w roku.

Redgrave, Hall i Nacho z Realu Madryt

Jeliński nie jest pierwszym odnoszącym sukcesy wioślarzem ze zdiagnozowaną cukrzycą. W 1997 roku u czterokrotnego mistrza olimpijskiego sir Steve’a Redgrave’a, wykryto tę chorobę, co ciekawe, typu 2. Miał wówczas 35 lat i mocno doradzano mu zakończenie kariery. On jednak ani myślał kończyć przygodę ze sportem. Już z cukrzycą na pokładzie zdobył jeszcze trzy tytuły mistrza świata oraz złoto olimpijskie w Sydney.

Podobnie wyglądało to w przypadku innego olimpijczyka, amerykańskiego pływaka Gary’ego Halla Jr. On z kolei miał 25 lat i na koncie 4 medale z Atlanty (dwa srebrne indywidualnie i dwa w sztafecie, oba z rekordami świata), kiedy lekarze ogłosili mu, że choruje na cukrzycę typu 1. Hall na pewien czas dał sobie spokój z pływaniem, jednak w końcu wrócił do sportu. Z Sydney przywiózł kolejne cztery medale (w tym złoto indywidualnie na 100 metrów), z Aten jeszcze dwa (złoto indywidualnie na 50 metrów). Z 10 medalami olimpijskimi jest najbardziej utytułowanym cukrzykiem w historii.

Ale lista wybitnych sportowców, zmagających się z tą chorobą, jest bardzo długa. Jest kilku znakomitych futbolistów, czy baseballistów, jest kilku graczy NBA i NHL. Diabetykiem jest na przykład także golfista Scott Verplank, zwycięzca pięciu turniejów PGA. Na cukrzycę typu 2 chorują mistrzowie tenisowych turniejów wielkoszlemowych Billie Jean King oraz Artur Ashe.

Wśród znanych zawodników, walczących z cukrzycą, są także piłkarze, na przykład Nacho. Obrońca Realu Madryt i reprezentacji Hiszpanii choruje od 12 roku życia. Gary Mabbutt, były reprezentant Anglii i zdobywca Pucharu UEFA z Tottenhamem, opowiadał kiedyś, że często musiał robić sobie zastrzyki z insuliny w przerwie meczu.

Cukrzycowy zespół wyścigowy i kolarski

O ile jednak w turnieju tenisowym, czy golfowym, a nawet meczu piłkarskim, stosunkowo łatwo o przerwę, w czasie której można zmierzyć poziom glukozy i ewentualnie podać insulinę, to są sportowcy, którzy z czymś takim mogliby mieć problemy. Weźmy na przykład takiego Charliego Kimballa, zawodowego kierowcę wyścigowego. Nagle wykryta cukrzyca przerwała jego karierę w wieku 22 lat, kiedy trafił do szpitala. Kimball wrócił jednak na tor i jest pierwszym w historii kierowcą wyścigowym z cukrzycą. Dziś startuje w amerykańskiej serii IndyCar, tamtejszym odpowiedniku Formuły 1. W jego przypadku można powiedzieć, że choroba nawet… ułatwiła mu karierę. Jego sponsorem została firma Novo Nordisk, producent sprzętu medycznego dla cukrzyków. Kierowca został wyposażony w bezprzewodowe urządzenie do mierzenia glukozy we krwi oraz pompę insulinową, która automatycznie wstrzykuje mu potrzebne dawki insuliny w czasie wyścigów. Kimball został ambasadorem firmy i mocno się udziela w mediach, starając się zwiększać wśród Amerykanów wiedzę o cukrzycy. Jeździ samochodem Novo Nordisk Indy Car i radzi sobie bardzo dobrze.

kimball

To niejedyny przykład zaangażowania firm, zajmujących się leczeniem cukrzycy w sport. Roche Diagnostics wspierało Michała Jelińskiego od momentu wykrycia u niego choroby, poprzez finansowanie leczenia i dostarczanie najnowocześniejszego sprzętu. Z kolei w kolarstwie powstał nawet specjalny Team Novo Nordisk. To pierwszy na świecie zespół, który składa się wyłącznie z zawodników chorujących na cukrzycę typu 1. Co ciekawe, diabetykami są nie tylko kolarze Javier Mejias, Andrea Peron i Martijn Verschoor, ale także wiele członków zespołu, w tym dyrektor projektu Phil Southerland oraz szef marketingu Matt Vogel. Z czasem do Teamu dołączyli także biegacze i triatloniści, dziś jest to około 100 znakomitych zawodników, wyłącznie cukrzyków.

Nie ma się co oszukiwać: cukrzyca to nic przyjemnego. Choroba jest nieuleczalna i wyjątkowo utrudnia życie. Sportowcom jeszcze bardziej niż zwykłym ludziom. Ale przykład Jelińskiego, Redgrave’a, Halla, Nacho, czy Kimballa pokazuje, że na pewno nie zmusza do zostania w domu i narzekania na swój los. Co więcej, choroba wymaga uważnego obserwowania własnego organizmu i narzucenia restrykcyjnej diety. To sportowcowi może tylko pomóc. I jedno jest pewne – kiedy po latach wyrzeczeń uda się wywalczyć olimpijski medal, będzie on smakował wyjątkowo… słodko.

JAN CIOSEK

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
5
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
16
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Inne sporty

Komentarze

6 komentarzy

Loading...