Choć trąbić o triumfie przed wyjściem na murawę nie lubimy, to nie godzimy się z myślą, że w poniedziałek rano będzie łatwo wstać do pracy. Niedzielna noc zapowiada się bowiem bardzo, ale to bardzo radośnie. Pozycję wyjściową do walki o przepustki na mundial mamy najlepszą w grupie. A gdyby plusów było mało, w zespole rywali nie zagrają Stefan Savić i Marko Vesović. W dodatku przedwczoraj kontuzji doznała ich największa gwiazda, czyli Stefan Jovetić.
Jovetić po 20 minutach meczu z Danią doznał kontuzji łydki. Żeby uzmysłowić wam, ile Czarnogóra straci, podamy statystyki Joveticia. Gość w poprzednich siedmiu meczach, w których zagrał w tych eliminacjach, strzelił siedem goli i zanotował trzy asysty. A więc uczestniczył przy ponad połowie bramek naszych przeciwników, a w klasyfikacji strzelców eliminacji zajmuje 4. miejsce, jedynie za trio Ronaldo-Lewandowski-Lukaku. Armenii, tak jak nasz Robert Lewandowski, też zapakował trzy bramki. Jest bardzo ważny także jako lider w szatni, bowiem w pięciu meczach podczas eliminacji grał z opaską na ramieniu.
Savić z kolei to swego rodzaju klamra spinająca defensywę. Dyrygujący zawodnikami grającymi w znacznie słabszych klubach niż jego Atletico. Sprawiający, że mogą się czuć pewniej, mając obok siebie finalistę Ligi Mistrzów i zawodnika o ogromnym obyciu międzynarodowym. Bez niego blok defensywny tworzyć będą bowiem prawdopodobnie Tomasević, Simić, Marusić oraz Zverotić. Czyli gracze odpowiednio: Oostende, Pakhtakhoru Taszkient, Lazio i Sionu.
Porównując więc role nieobecnych do piłkarzy z naszego zespołu, to tak, jakby u nas zabrakło Kamila Glika i Roberta Lewandowskiego. Tyle że w składzie nie ma żadnego ichniejszego Krychowiaka, Błaszczykowskiego czy Grosickiego. Byłby Vesović, najgroźniejszy zawodnik Czarnogórców w meczu z Danią (trzy strzały z dystansu i kluczowe podanie do Mugosy, który zmarnował wtedy najlepszą sytuację gospodarzy na wyrównanie), ale on także – jak Savić – wisi za kartki.
Wygrywamy 6:1 w Armenii, Lewandowski zostaje najlepszym strzelcem kadry w historii, duet Piszczek-Błaszczykowski gra jak za dawnych lat, a w ostatnim meczu eliminacji zagramy z tymi słabszymi z pary Dania-Czarnogóra. Stanie się to na Stadionie Narodowym, gdzie Adam Nawałka jeszcze o punkty nie przegrał, a nade wszystko – wystarczy nam remis. Do tego, jak się okazuje, dochodzą jeszcze nieobecności w składzie rywali. W takim układzie po prostu nie mamy prawa zaliczyć z nimi wpadki. Jeśli studzić emocje, to tylko tym, że w pierwszym meczu, który wygraliśmy 2:1 na wyjeździe, Jovetić także nie zagrał, a starcie do najłatwiejszych nie należało.
Ale i tak, trzeba spojrzeć uczciwie, żebyśmy nie awansowali na mundial musiałby się zdarzyć kataklizm.