Do końca eliminacji do mundialu pozostał jeszcze jeden mecz. Można już kupić szampana, można go wstawić do lodówki – jesteśmy przekonani, że nie będzie musiał czekać długo na okazję. Być może my też powinniśmy wstrzymać się ze wszelkiego rodzaju podsumowaniami do poniedziałku, jednak jednemu z piłkarzy chcielibyśmy poświęcić kilka słów już dziś. Bo w tym przypadku niewiele może się zmienić. Chyba tylko dwa gole samobójcze, sprokurowany rzut karny i czerwona kartka spowodowałyby, że moglibyśmy pomyśleć, iż Łukasz Piszczek w tych eliminacjach nie wymiatał.
Oczywiście trwają one przez kilkanaście miesięcy, a pamięć bywa zawodna, więc w teorii mogło być tak, że trochę przesadzamy, mając w głowie świetny występ prawego obrońcy przeciwko Armenii. Dlatego podsumowaliśmy sobie nasze noty za całe eliminacje. Czołówka klasyfikacji wygląda tak (wzięliśmy pod uwagę tych, którzy byli oceniani przynajmniej cztery razy)…
Kosmici:
1. Robert Lewandowski – średnia not: 7,44
Piłkarze:
1. Łukasz Piszczek – średnia not: 6,13
2. Łukasz Fabiański – średnia not: 5,71
No i potwierdziły się nasze przypuszczenia. Jeśli uznamy, że „Lewy” jest poza konkurencją – co biorąc pod uwagę osiągnięcia w tych eliminacjach, wydaje się rozsądnym wyjściem – Piszczek wypada najlepiej ze wszystkich piłkarzy.
Wczorajszy mecz był dla niego ósmym występem w tych eliminacjach. Z powodu kontuzji opuścił pierwsze spotkanie z Armenią, na prawej stronie zastąpił go wtedy Jakub Błaszczykowski. W trakcie w blamażu z Danią boisko opuścił już po 34 minutach, czyli w przeciwieństwie do kolegów nie zdążył się zbyt mocno skompromitować. Poza tym, bardzo pewny punkt drużyny. Właśnie to, że gra tak równo uznać należy za jego największą zaletą. Podczas gdy każdy z naszych defensorów ma na koncie przynajmniej jeden występ na drodze do mundialu, po którym musiał czerwienić się ze wstydu, Piszczek nigdy poniżej pewnego poziomu nie schodził.
No a do góry jego forma wędruje ochoczo. Po kluczowym meczu z Rumunią na wyjeździe pisaliśmy o nim tak:
Ktoś może powiedzieć – za wysoko (9), nie dał asysty i gola, Lewy oceniony tak samo upolował dwie sztuki. Nic to, Piszczkowi za dzisiaj po prostu się należy, zagrał na swojej stronie FENOMENALNIE. Rumuni nie mieli tam czego szukać, obrońca zamknął drzwi i wyrzucił klucz do Wisły, a dostać się tam z Bukaresztu trochę potrwa, więc rywale w ponad 90 minut nie mieli opcji tego zrobić. Klasa występ.
Kolejny popis to – równie ważne – spotkanie z Czarnogórą na wyjeździe. Tutaj jego rola wydaje się jeszcze większa, gdyż 10 minut przed końcem meczu zapewnił reprezentacji trzy punkty.
Ależ on ma serię – kapitalne zawody w Bukareszcie i kapitalne w Podgoricy. Gdyby nie Łukasz, pewnie można by dziś zapomnieć o trzech punktach, ale to właśnie jego błysk – a także podającego przy decydującym golu Zielińskiego – uratował wynik meczu. Nie zapominajmy też, że to właśnie „Piszczu” zrobił akcję, przy której Robert Lewandowski fatalnie spudłował na 2:0. Łukasz był dziś świetny w tyłach, gdzie był zdecydowanie najlepszym piłkarzem linii obrony, oraz świetny z przodu, gdzie robił zdecydowanie więcej szumu niż nasi obaj skrzydłowi.
No i truskawka na torcie, czyli wczorajszy występ okraszony dwiema asystami.
Bardzo udany występ, takiego Piszczka w kadrze chcemy oglądać zawsze. To on dał tej drużynie impuls na samym początku, kilka sekund później była świetna asysta przy golu Grosickiego. Drugą zaliczył, gdy zgrał piłkę do Błaszczykowskiego. Generalnie współpracowali dziś jak za najlepszych lat w Borussii. W obronie bardzo pewny.
Naprawdę niezła średnia świetnych meczów, a musimy pamiętać, że na Euro również należał do najlepszych z naszych piłkarzy – przeciwko Szwjacarii w meczu, który dał ćwierćfinał, zaliczył chyba najbardziej udany występ od momentu, gdy Leo Beenhakker powołał do kadry po raz pierwszy.
Co warte podkreślenia, bardzo dobra gra Piszczka to w mniejszej mierze statystyki w ofensywie. Przede wszystkim uważna gra i odwalanie dobrej roboty na naszej połówce, a dopiero później gaz do dechy i pomoc kolegom próbującym pokonać bramkarza rywali. Podkreślamy to dlatego, że czasem mamy wrażenie, iż o odpowiednich priorytetach zapomina się przy ocenie bocznych defensorów. Niedawno Piszczek był gościem programu Ligi+ Extra, w trakcie „Pomidora” stwierdził, że nie ma go w tej chwili w piątce najlepszych prawych obrońców na świecie. Wiadomo, że to skromny gość, ale nawet jeśli ma rację, to w kolejnej piątce już na bank znaleźlibyśmy dla niego miejsce. Wracając do liczb – tych w kadrze nie ma szczególnie zawrotnych. Przeciwko Armenii, w swoim 58. występie w biało-czerwonych barwach, zaliczył ósmą i dziewiątą asystę, do tego dochodzą trzy gole. Stać go na więcej, w Dortmundzie wypracowuje gole częściej, ale narzekać i tak nie można.
No chyba, że na to, iż najbliższy turniej będzie najprawdopodobniej jego ostatnim.
Fot. FotoPyK