Ostatnio ogromnie gorącym tematem w mediach jest zakończenie kariery przez Artjoma Rudnevsa. Do pewnego czasu ta informacja była kompletnie niezrozumiała. 29 lat, dobry kontrakt, kilka długich lat grania przed nim… Ale tu chodziło o coś, co jest znacznie ważniejsze niż gra w piłkę – według informacji „Bilda” Łotysz zdecydował się na to z troski o zdrowie żony. Cholernie smutna historia. A pomyśleć, że jeszcze kilka lat temu w wywiadzie dla nas, Rudnevs opowiadał o bajkowym okresie w swoim życiu…
Hat-trick z Juventusem w meczu o naprawdę niezłą stawkę, król strzelców ekstraklasy – gdyby Rudnevs urodził się na terenie Polski, to w Poznaniu mógłby mieć lepszą renomę niż Lewandowski kilka lat wcześniej. Łotysz był wybitnym talentem i od początku wyglądał nam na poukładanego chłopaka, który wiedział czego chce. Skromny, nie wychylał się, a przy tym był świetnym napastnikiem, wyrastającym ponad naszą ligę.
W 2012 roku Lech mierzył się z Hamburgiem w sparingu, który miał być poniekąd pożegnaniem dla Rudnevsa, możliwością, by móc wrócić na Bułgarską i właściwie pożegnać się z kibicami „Kolejorza”. Przypominamy wywiad z tamtego czasu, poniżej fragment, całość TUTAJ.
Niemalże całą drugą połowę spędziłeś rozdając autografy kibicom. Jak głęboko Lech zagnieździł się w twoim sercu?
Nie było mnie tu – oczywiście w roli piłkarza – od sześciu miesięcy i stęskniłem się za atmosferą tego stadionu. Zarówno miasto, jak i kibice są bardzo głęboko w moim sercu. Fajnie, że dostałem taką okazję, by się z nimi pożegnać. Dla nich i dla mnie była to wielka radość. Chciałem im podziękować za te dwa lata. Za, jak do tej pory, najlepszy okres w życiu.” – po przeczytaniu tej wypowiedzi zapewne stwierdzicie, że to banał i wyklepana formułka, ale wierzymy, że istnieje grupka zawodników, którzy faktycznie tak sądzą. Do tej nielicznej drużyny powołalibyśmy Łotysza.
Gdy rozmawiałem z kibicami Hamburga, często porównywali cię do Roberta Lewandowskiego. Sugerowali, że skoro strzeliłeś więcej bramek w polskiej lidze od niego, jeszcze lepiej poradzisz sobie w Bundeslidze.
Jasne, że czuć tę presję. Sięgam tam po gazetę i widzę o czym piszą. Jak chociażby przed naszym meczem z Borussią. Tu Rudnevs, tam Lewandowski. Już powtarzałem im to wielokrotnie: każdy piłkarz jest inny. Każdy gra na swoje nazwisko. Nie pamiętam dokładnie. 22 bramki strzelił? Oczywiście, ja też chcę strzelić ich dużo, ale najważniejsze by nasz zespół był jak najwyżej w tabeli.
Czyli nie lubisz tych porównań do Lewandowskiego?
No nie lubię. Ja robię swoje i on robi swoje.
Rudnevs nie podbił Bundesligi, ale ponad 20 bramek na koncie nie jest wynikiem hańbiącym. Co jasne, w Lechu radził sobie lepiej. Jednak my będziemy mieli do niego dozgonny szacunek nie tylko z uwagi na robotę, którą wykonał w Poznaniu. Ale przede wszystkim był w stanie postawić zdrowie swojej żony zdecydowanie wyżej niż dalsze realizowanie się w futbolu. Brawo, Artjoms, życzymy dużo wytrwałości i szczęścia z rodziną.