Reklama

Czy to będzie największa gwiazda Vive w historii klubu? Poznajcie Andreasa Wolffa

Kamil Gapiński

Autor:Kamil Gapiński

04 października 2017, 20:27 • 6 min czytania 3 komentarze

To był chyba najbardziej wyjątkowy turniej w historii niemieckiej piłki ręcznej. Nasi zachodni sąsiedzi przyjechali na Euro 2016 w odmłodzonym składzie i zdziesiątkowani kontuzjami, więc nikt na nich nie stawiał, a mimo to skończyli imprezę jako zwycięzcy! 31 stycznia w krakowskiej Tauron Arenie rozbili w finale 24:17 dużo bardziej doświadczonych Hiszpanów. Absolutnym numerem jeden tego meczu był Andreas Wolff. Grający wówczas w zespole HSG Wetzlar bramkarz odbił aż 16 rzutów rywali, co pozwoliło mu skończyć spotkanie z niewiarygodną, 48-procentową skutecznością. Zdolny zawodnik nie mógł wówczas wiedzieć, że kilkanaście miesięcy później zwiąże się z Polską na dłużej – w poniedziałek podpisał czteroletni kontrakt z Vive Kielce. Umowa wejdzie w życie 1 lipca 2019 roku, chociaż niewykluczone, że Niemiec trafi do klubu wcześniej…

Czy to będzie największa gwiazda Vive w historii klubu? Poznajcie Andreasa Wolffa

Wspomniany mecz z Hiszpanią oglądało w Niemczech 13 milionów widzów. Nic więc dziwnego, że tuż po tym wyjątkowym wydarzeniu Wolff z miejsca stał się bohaterem narodowym. Wspaniałego występu w Krakowie gratulowali mu dosłownie wszyscy, od kanclerz Angeli Merkel po szkolącego wówczas Bayern Monachium Pepa Guardiolę, który podczas spotkania zawodników swojej drużyny z Andreasem chętnie naśladował jego bramkarskie ruchy.

Obserwujący to wszystko działacze 20-krotnego mistrza Niemiec THW Kiel mogli tylko zacierać ręce i gratulować sobie wyczucia, albowiem podpisali trzyletni kontrakt z Wolffem w listopadzie 2015. Dzięki temu uniknęli więc twardej walki o Andreasa z najlepszymi klubami Europy. Ten wspaniały bramkarz był ich, pozostało czekać tylko do sezonu 2016/17, żeby zadebiutował w Bayernie Monachium piłki ręcznej.

Zanim do tego doszło, Wolff zachwycił jeszcze dwukrotnie. Ze swoim HSG Wetzlar zajął 10. miejsce w Bundeslidze, w której spędził na parkiecie w tamtych rozgrywkach 25 godzin i 51 minut. W tym czasie odbił 34,62% rzutów rywali, co należy uznać za bardzo dobry wynik. Podobnie jak trzecie miejsce Bad Boysów – bo tak zwana jest reprezentacja szczypiornistów w ojczyźnie – na igrzyskach olimpijskich w Rio de Janeiro. Mecz o brąz to kolejne „spotkanie” Andreasa z Polską, ponieważ to właśnie biało-czerwoni byli przeciwnikami Niemców w tamtym starciu. Uczciwie trzeba przyznać, że nie mieliśmy z młodszymi rywalami szans. Ograli nas 31:25, a bohater tego tekstu znowu pokazał, że jest typem zawodnika, który kocha błyszczeć w ważnych meczach – odbił dwanaście rzutów naszych chłopaków, czym wydatnie pomógł swojej drużynie w załapaniu się na podium.

Reklama

Napompowany sukcesami z 2016 roku Wolff jechał do THW Kiel z przeświadczeniem, że szybko stanie się liderem drużyny na parkiecie. A co za tym idzie – że podobnie jak w niemieckiej reprezentacji będzie tym, który regularnie zacznie błyszczeć w świetle reflektorów w trakcie meczów o wielką stawkę. Cóż, nie wyszło – już po jednym sezonie Andy uznał, że nie jest zadowolony ze swojej roli w drużynie.

– Mój menedżer rozmawia z klubami, które będą w stanie zagwarantować mi regularne występy w Bundeslidze i Lidze Mistrzów – mówił w czerwcu. Na podstawie tych słów można by dojść do wniosku, że od siedzenia na ławce Niemcowi weszły w tyłek drzazgi, ale to nieprawda. Wystarczy wejść na stronę niemieckiej Bundesligi, by zobaczyć, że w poprzednich rozgrywkach Andy bronił… dużo więcej od swojego zmiennika, Niklasa Landina. Na parkietach niemieckiej ligi spędził aż 20h i minutę, przy zaledwie 12h i 48 min. Duńczyka. W sezonie 2016/17 miał znakomitą średnią udanych interwencji, na poziomie 36,22 %, występował również w Lidze Mistrzów. Dlaczego więc pozował w mediach na bramkarza numer dwa, który czuje się odrzucony? Tego nie wiemy, pozostają nam tylko spekulacje. Być może Wolff popadł w konflikt z kimś z THW Kiel? Albo uznał, że podpisany przed Euro 2016 kontrakt daje mu za małe pieniądze i zmiana klubu pozwoli wreszcie zarabiać na odpowiednim poziomie? A może po prostu wkurzyło go, że klub, który ma ambicje, by być nr 1 na świecie zaliczył tak fatalny sezon? Przypomnijmy, że kilończycy zdobyli tylko Puchar Niemiec. W ekstraklasie zajęli dramatyczne dla nich trzecie miejsce, a z Champions League pożegnali się już na etapie ćwierćfinału.

Kiel, 26. September 2016. In der DKB Handball-Bundesliga trifft der THW Kiel (weiß) in der Sparkassen-Arena auf den HBW Balingen-Weilstetten (blau). Die Kieler Torhüter Andreas Wolff (links) und Niklas Landin gehen nebeneinander über das Spielfeld.

Generalnie to niejednego w Kilonii musiały zdziwić jego słowa – w tym znanym klubie utarło się, że bramkarze zostają w nim na lata, nawet jeśli nie są do końca zadowoleni ze swojej roli. Na zasadzie: lepiej być w cieniu w THW niż na świeczniku w każdym innym zespole. Ambitny Andreas nie zamierzał jednak funkcjonować wedle tej zasady. Kiedy poważne europejskie kluby dowiedziały się, że tak dobry i młody – bo urodzony w 1991 roku – bramkarz jest dostępny, rozpoczęła się poważna walka o jego względy. Wzięli w niej udział m.in. odwieczni rywale THW Kiel, czyli Flensburg Handewitt, a także marzące o wygraniu Ligi Mistrzów węgierskie Veszprem czy też mające nieograniczony budżet PSG. Bertusowi Servaasowi i jego Vive naprawdę należy się duży szacunek, że wygrali ten mocno obsadzony wyścig po Wolffa. Co o tym zadecydowało? Sam zawodnik na poniedziałkowej konferencji w Warszawie podkreślał, że spodobała mu się wizja rozwoju klubu, jaką przedstawili Holender wespół z Tałantem Dujszebajewem. Na pewno ważna była też jednak okrągła pensja, która – jeśli wierzyć źródłom bliskim klubu – wyniesie 40 tys. euro miesięcznie. Nikt w PGNiG Superlidze jeszcze tyle nie zarabiał…

Swoją drogą jesteśmy ciekawi, czy Niemiec wypełni ważną jeszcze przez dwa lata umowę z kilończykami, czy też ze swoim menedżerem i kielczanami zrobi wszystko, aby trafić do mistrzów Polski już za rok? Biorąc pod uwagę, jak bardzo Wolffa drażnił zaledwie jeden rozegrany sezon w barwach „Zebr”, skłonni jesteśmy dojść do wniosku, że będzie chciał się ulotnić z tego klubu jak najszybciej. Ciekawe, czy w tej sytuacji Vive dogada się z Niemcami odnośnie sumy za jaką można by wykupić jego kontrakt?

W tym miejscu warto dodać, że THW Kiel jest tak naprawdę pierwszym dużym klubem w karierze Andreasa. Wcześniej bronił przez trzy sezony we wspomnianym HSG Wetzlar, z którym nie zanotował wyższego miejsca w lidze niż ósme. Do tego klubu przyszedł z TV Grosswallstadt, a więc drużyny, która owszem, była wielka, tyle że wieki temu, w latach 1978-90, kiedy to sześciokrotnie wygrywała mistrzostwo kraju. To właśnie w tym klubie Wolff debiutował w Bundeslidze, zresztą u boku Mattiasa Anderssona, czyli Szweda uważanego przez wielu za jednego z najlepszych bramkarzy w historii piłki ręcznej. Co ciekawe, Sławomir Szmal w rozmowie z Weszło podkreśla, że obserwowanie Skandynawa na treningach i podczas meczów wcale nie musiało uczynić Niemca lepszym bramkarzem. Dlaczego? Bo panowie prezentują zupełnie inne style między słupkami, co wynika z różnicy w warunkach fizycznych – Wolff mierzy aż 198, a Szwed tylko 186.

Reklama

– To typ golkipera, który zasłania rzucającemu 3/4 bramki. Jeśli dobrze się ustawi, to praktycznie nie musi się za dużo ruszać, bo właściwie wszystkie piłki ma w swoim zasięgu. A że Wolff potrafi to robić, to rzeczywiście jest dobry w swoim fachu – mówi nam “Kasa”.

Po historii w Kielu trzeba też chyba dodać, że Wolff to typ zawodnika, który lubi czuć, że jest absolutnym numerem 1 w swoim klubie. W czołowych europejskich zespołach niełatwo o uzyskanie takiego statusu, często bywa w nich tak, że dwaj bramkarze bronią tam mniej więcej po 50% czasu gry. Pytanie: co będzie, gdy okaże się, że w Vive Niemiec dostanie na parkiecie tyle minut, co Vladimir Cupara lub Filip Ivić (jeden z tej dwójki ma być jego rywalem między słupkami)? Czy zniesie ten stan rzeczy bez mrugnięcia okiem, czy też po roku-dwóch powie swojemu menedżerowi, żeby szukał mu nowego pracodawcy?

KAMIL GAPIŃSKI

Kibic Realu Madryt od 1996 roku. Najbardziej lubił drużynę z Raulem i Mijatoviciem w składzie. Niedoszły piłkarz Petrochemii, pamiętający Szymona Marciniaka z czasów, gdy jeszcze miał włosy i grał w płockim klubie dwa roczniki wyżej. Piłkę nożną kocha na równi z ręczną, choć sam preferuje sporty indywidualne, dlatego siedem razy ukończył maraton. Kiedy nie pracuje i nie trenuje, sporo czyta. Preferuje literaturę współczesną, choć jego ulubioną książką jest Hrabia Monte Christo. Jest dumny, że w całym tym opisie ani razu nie padło słowo triathlon.

Rozwiń

Najnowsze

Boks

Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”

Błażej Gołębiewski
1
Pięściarze dali radę, transmisja nie. “Niestety, ten DAZN to wielki shit”
Boks

Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Szymon Szczepanik
15
Olbrzym nie dogonił króliczka. Usyk ponownie pokonał Fury’ego!

Komentarze

3 komentarze

Loading...