– Nie było walki, doskoku do piłki, sportowej złości, chęci… Zagubiliśmy pazerność na zwycięstwa, bramki i punkty, nie widać, żebyśmy chcieli je wyrwać rywalowi ze wszystkich sił. Mamy umiejętności jako zawodnicy, ale może coś się w głowach zablokowało? Albo zjadła nas pycha po obronie mistrzostwa Polski? I staliśmy się pewni, że „ekstraklasę wciągniemy nosem”? No nie wciągniemy, życie sprowadza nas na ziemię, weryfikuje plany i jest mi po prostu wstyd, że tak wygląda gra mistrza Polski – mówił na gorąco po meczu Lecha z Legią Arkadiusz Malarz w rozmowie z “Przeglądem Sportowym”.
FAKT
„Fakt” cytuje ostre słowa Romeo Jozaka o grze Legii. Kobiety zagrałyby lepiej.
– W naszej grze trzeba zmienić wszystko. Nie widziałem w ogóle zaangażowania. Poczułem się zdradzony przez zawodników, którzy na boisku robili coś innego niż obiecywali – opowiadał Jozak, który ma trudny początek przy Łazienkowskiej. Zresztą kibice ze stolicy w końcówce meczu skandowali nazwisko… Jacka Magiery (40 l.), czyli jego poprzednika na stanowisku trenera mistrzów Polski.
– Futbol to gra dla mężczyzn. Przepraszam kobiety, ale my dziś zagraliśmy, jak one – dodał Chorwat. A później stwierdził, że niektóre kobiety mogłyby zagrać lepiej.
Mariusz Pawełek, czyli bohater z bezrobocia.
Golkiper Mariusz Pawełek (36 l.) z miejsca wskoczył między słupki Jagiellonii i został bohaterem meczu z Wisłą Kraków.
Golkiper biegał po lesie, ćwiczył na siłowni i trenował z IV-ligową Odrą Wodzisław. Z każdym tygodniem zaczynał tracić jednak nadzieję. We wrześniu zaczął już trenować młodzieżowy zespół wodzisławian, przygotowywał się do otwarcia akademii. Wtedy zadzwonił telefon z Jagielonii. – Bak do pełna, walizka w dłoń i się zdecydowałem. Były jeszcze rozmowy z żoną. Pierwszy raz będziemy od siebie z dala, mamy trójkę dzieci, ale mam nadzieję, że te kilka dni w miesiącu się zobaczymy i damy radę.
Grosicki zapracował na szampana – wybrano go graczem meczu z Birmingham.
Grosicki znów odpalił turbo! Skrzydłowy Hull City został wybrany na najlepszego piłkarza meczu z Birmingham (6:1). Polak strzelił w tym spotkaniu gola i miał asystę, a dodatkowo był niezwykle aktywny na lewej flance. W nagrodę otrzymał szampana.
(…)
W dobrym humorze na zgrupowanie kadry do Warszawy przyleci także Krychowiak. Defensywny pomocnik West Bromwich w spotkaniu z Watfordem (2:2) miał pierwszą asystę od kiedy jest w Anglii. Polak popisał się kilkudziesięciometrowym podaniem do Salomona Rondona (28 l.). Angielscy dziennikarze zaczynają nazywać Krychowiaka najważniejszym pomocnikiem WBA.
Oprócz tego:
– Bereszyński rozegrał dobry mecz mimo bolesnej porażki Sampdorii
– kadra zaczyna zgrupowanie przed najważniejszymi meczami eliminacji
– puste trybuny na meczu Barcelony z Las Palmas
– Glik poleciał na kadrę śmigłowcem
GAZETA WYBORCZA
Rzecznik praw obywatelskich obiecuje pomoc przy dezubekizacji Orłów Górskiego.
W Ministerstwie Sportu nie wiedzą, ilu zawodników występujących w PRL, w milicyjnych klubach, dotyczy ustawa dezubekizacyjna. Są za to sportowcy, którzy nie chcą mówić, że nowe prawo zmniejszyło im emerytury, bo boją się łatki “ubeka”.
Na zmianę decyzji Zakładu Emerytalno-Rentowego MSWiA o obniżeniu emerytury liczy m.in. Kazimierz Kmiecik. To jeden z najbardziej znanych piłkarzy lat 70., ze sławnej drużyny „Orłów Górskiego”. Jest złotym medalistą igrzysk olimpijskich w 1972 roku w Monachium. Zdobył srebro cztery lata później w Montrealu. Stanął na podium mistrzostw świata w 1974 roku w Niemczech. W Polsce przez całą karierę występował w Wiśle Kraków, jednym z klubów tworzących w PRL tzw. pion gwardyjski. – Liczę, że to się wyjaśni. To się musi wyjaśnić. Liczę, że decyzje zostaną zmienione. Muszą dojść do tego wniosku – mówi Kmiecik „Wyborczej”.
Rafał Stec analizuje, kiedy zbłądził Bayern.
Jakim cudem jednak Bayern już w minionym sezonie nie zorientował się, że zamiast menedżera z elity elit, wynajął pucołowatego łakomczucha, który zdziadział? Dlaczego zwlekał?
Łatwego oskarżania monachijczyków też bym unikał – mówimy o klubie będącym w futbolu, branży targanej intelektualnym ADHD prezesów, synonimem porządku, zdrowego rozsądku, strategicznego planowania. Skoro depczą własne tradycje, to musieli się poczuć przyparci do ściany. Ich ewentualną pomyłkę prędzej odnajdziemy w decyzji, by z Ancelottim w ogóle się wiązać.
Poszlaki widać w doniesieniach, że Włoch nie wniósł twórczego fermentu, nie zaczął wznosić autorskiego świata, nie wzniecił rewolucji jak filozof Guardiola. On nigdy bowiem nawet nie zasugerował, że to potrafi. W każdym klubie witał tłum znakomitych graczy w kwiecie wieku, umiejętnie lawirował między ich wybujałymi ego, dopasowywał decyzje do fantazji ingerujących w kwestie sportowe przełożonych (Berlusconi! Pérez! Abramowicz!). Wymyślał drobne korekty o doniosłych skutkach, jak przesunięcie bliżej środka pola Andrei Pirlo (Milan) czy Ángela Di Marii (Real), lecz nigdzie nie przeprowadził dającej błyskawiczne efekty zasadniczej zmiany, nie mówiąc już o wpojeniu piłkarzom własnej wizji gry.
Historyczny mecz Barcelony z Las Palmas z referendum niepodległościowym w tle.
Puste trybuny Camp Nou na spotkaniu siódmej kolejki ligi hiszpańskiej z Las Palmas to protest FC Barcelony wobec brutalności hiszpańskiej policji podczas referendum niepodległościowego w Katalonii. W starciach na ulicach miasta rannych zostało około 500 osób.
Na ulicach działy się dramatyczne sceny. Wzburzyło to wielu sportowców. – To, co się dzieje w Katalonii, to wielki wstyd – ogłosił Xavi Hernández, były legendarny piłkarz Barcelony, który gra teraz w Katarze, ale z okazji zajść nagrał film i umieścił go na Twitterze. Protesty przeciw blokowaniu referendum przez policję trwały w Katalonii od wielu dni.
Były obrońca Barçy Carles Puyol i obecny Gerard Piqué nawoływali Katalończyków do wzięcia udziału w referendum. Piqué sam głosował w samo południe. Głos w sprawie zabrał nawet były piłkarz Barçy Anglik Gary Lineker, który na Twitterze zamieścił poruszający film ze starć policji z manifestującymi i głosującymi.
SUPER EXPRESS
„SE” wieszczy powrót „starego, dobrego Krychowiaka”.
Krychowiak tradycyjnie już wybiegł w pierwszym składzie West Bromwich Albion i znów pokazał się z bardzo dobrej strony. Do solidnej gry dołożył też cudowną asystę – kilkudziesięciometrowe podanie, po którym Jose Salomón Rondón wyprowadził gospodarzy na prowadzenie. Poza tą akcją polski pomocnik zaliczył jeszcze kilka innych bardzo dobrych podań, był też skuteczny w odbiorze piłki. W efekcie tego lokalny dziennik “Birmingham Mail” dał mu najwyższą notę w zespole (8). Pochwały dla “Krychy” są jak najbardziej uzasadnione, minusem jest natomiast to, że gospodarze dali sobie wyrwać wygraną w ostatnich sekundach, bo drugiego gola stracili w 95. min.
To był czwarty mecz Krychowiaka w Premier League i po raz czwarty Polak zaliczył 90 min. Czyli w WBA dostał dokładnie to, czego mu brakowało w Paryżu – jak najwięcej minut gry.
Damian Kądzior, nowy reprezentant Polski o powołaniu mówi, że dla takich chwil warto żyć.
– Przyjeżdżam po naukę, ale marzę o debiucie, o “złapaniu” minut. To dla mnie wielkie przeżycie i wyjątkowy “kop”, który przełoży się na lepszą grę w lidze i pozwoli jeszcze bardziej uwierzyć w siebie. Dla takich chwil warto żyć – mówi Damian Kądzior (25 l.), pomocnik Górnika Zabrze, który został powołany do reprezentacji Polski na mecze z Armenią (5.10) i Czarnogórą (8.10) w eliminacjach MŚ 2018.
– Powołaniem sprawiłem radość nie tylko sobie, ale też wielu znajomym – dzieli się wrażeniami Kądzior. – Zadzwonił do mnie m.in. trener Artur Woroniecki, pod wodzą którego w 2011 roku zdobyliśmy z Jagiellonią mistrzostwo Polski juniorów starszych. Powiedział, że jest dumny, bo zawodnik, którego prowadził, trafił do kadry. W sobotę miał urodziny, więc to powołanie jest prezentem dla niego.
PRZEGLĄD SPORTOWY
Lech rzucił Legię na kolana. Niezły mecz poznaniaków, ale przede wszystkim fatalny mistrza Polski.
Lech nie musiał nawet rozegrać najlepszego meczu w sezonie, by ośmieszyć Legię i pokonać ją po raz pierwszy od jesieni 2015 roku. O czasach, w których zespół ze stolicy potrafił wygrać pięć z rzędu ligowych spotkań z Kolejorzem, w Warszawie mogą powoli zapominać, bo w tym momencie mistrz Polski istnieje tylko w teorii. Gra beznadziejnie w obronie i ataku. Zmiana trenera nie przyniosła efektu, Romeo Jozak, który zastąpił Jacka Magierę (mecz oglądał z trybun) nie odmienił ani drużyny, ani żadnego zawodnika. Z trzech ligowych meczów pod jego wodzą drużyna przegrała trzy i strata do lidera z Zabrza urosła do sześciu punktów. I nie widać żadnych nadziei na poprawę, dla Lecha to zwycięstwo może być kołem napędowym w walce o mistrzostwo.
Arkadiuszowi Malarzowi jest wstyd. Że Legia gra tak jak gra.
Trener Jozak powiedział po meczu w Poznaniu, że niektóre żeńskie drużyny grają z większym zaangażowaniem niż Legia z Lechem i poczuł się zdradzony, bo co innego mówiliście sobie przed meczem, a co innego robiliście na boisku.
Nie wiem, czemu? Nie można powiedzieć, że Lech grał wybitne spotkanie, rozklepał nas jak uczniów. Nie podjęliśmy walki, to był największy problem. Gra w Białymstoku jako tako wyglądała, Jagiellonia strzeliła gola w końcówce. W Poznaniu wszyscy zawiedliśmy, nie ma co się wybielać i zapewniać, że wyciągniemy wnioski – dziś słabo wyglądamy. Żebyśmy wygrali pięć poprzednich meczów z Lechem musieliśmy się namęczyć. Dziś nie było walki, doskoku do piłki, sportowej złości, chęci… Zagubiliśmy pazerność na zwycięstwa, bramki i punkty, nie widać, żebyśmy chcieli je wyrwać rywalowi ze wszystkich sił. Z każdym kolejnym spotkaniem nie wygląda to dobrze. Są dwa tygodnie przerwy i wierzę, że nastąpi poprawa, bo ten marazm nie może trwać wiecznie, musi się kiedyś skończyć. Może potrzebujemy 1:0? Mamy umiejętności jako zawodnicy, ale może coś się w głowach zablokowało? Albo zjadła nas pycha po obronie mistrzostwa Polski? I staliśmy się pewni, że „ekstraklasę wciągniemy nosem”? No nie wciągniemy, życie sprowadza nas na ziemię, weryfikuje plany i jest mi po prostu wstyd, że tak wygląda gra mistrza Polski.
Dalej mamy przede wszystkim pozostałe ligowe pomeczówki, ale przeskakujemy je i przechodzimy do wywiadu Łukasza Olkowicza, który – jak zwykle – trzyma poziom. Dziennikarz „PS” rozmawiał z Jerzym Machnikiem, wychowawcą m.in. Loski, Skorupskiego i Kiełpina.
Co znaczy charakter u bramkarza?
Są tacy, co udają twardzieli, ale to tylko poza. A Tomek Loska nim jest. Pamiętam, jak w rezerwach Górnika graliśmy mecz w trzeciej lidze, pojechaliśmy do Bielska-Białej. Po interwencji najmniejszy palec tak mu się wygiął, że prawie dotykał przedramienia. Podbiegł do niego masażysta, od razu pokazuje, że zmiana. Grzeję już rezerwowego bramkarza, a Tomek mówi, że nie schodzi. „Maser, przyklej mi ten palec plastrem i dokończę mecz” – zarządził. Inny, jakby zobaczył tak wygięty palec, to zaraz chciałby jechać do szpitala. Miałem też takich bramkarzy, że jak widzieli krew, to mdleli. Ale nie Tomek.
Woli pan bramkarzy spokojnych czy szalonych?
Krnąbrnych, ale im tego nie mówię, bo na głowę mi wejdą. Kudła, Skorupski – oni tacy byli. Kiełpin to już inny rozdział. Wytrwałością i pracą doszedł do ekstraklasy, fajny chłopak.
I wygimnastykowany. Opowiadał, jak spieszył się na trening i przed bramą stadionu, na oczach Stanisława Sętkowskiego, znanego jako „Leon od kogutów” potrącił go samochód, przekoziołkował i wpadł pod drugi. Wyglądało to makabrycznie, ale nic mu się nie stało, żadnych złamań. A Leon skomentował: „Gdybyś nie trenował u Machnika, to byś się połamał i leżał teraz w gipsie”.
Na strachu się skończyło. Seweryn to takie żywe srebro. Ale w Górniku miejsca dla niego nie było, odszedł do Polonii Bytom. Trochę tam pobronił, ale w klubie nie było trenera bramkarzy. Zatrudniono Mirka Dreszera, ale coś sobie nie podpasowali. Po jakimś meczu dziennikarka zapytała Seweryna, czy jest zadowolony z zajęć. „No treningi takie, jak miałem w trampkarzach” – wypalił Seweryn. Jak to przeczytałem, zadzwoniłem do niego. „Czyś ty zgłupiał? Nie możesz tak mówić publicznie, nawet jeśli masz takie przemyślenia”. Po takich słowach był już skasowany w POlonii, zaraz Mirek upatrzył sobie innego bramkarza.
Igor Lewczuk mówi o wrażeniach po meczu z PSG.
Rozegrał pan pierwszy mecz w tym sezonie Ligue 1 i od razu z PSG. Wszedł pan w 33. minucie, zastępując kontuzjowanego Youssouffa Sabaly’ego. Pewnie nie spodziewał się pan, że wystąpi w tym meczu i to w dodatku na prawej obronie?
To prawda, było to dość nieoczekiwane, ale bez przesady, nie stanowiło to dla mnie sensacji. Nasz drugi prawy obrońca jest kontuzjowany (Milan Gajić – przyp. red.) i trener już kilka dni wcześniej informował mnie, że jeśli Sabaly’emy coś się stanie, mogę go zastąpić. Cieszę się więc, że wróciłem do gry. Tylko wynik nie był zbyt dobry.
Przegraliście 2:6. Który z paryskich asów wywarł na panu największe wrażenie?
Wychodząc na boisko koncentruję się na sobie, a nie przeciw komu gram. Gdy chłopaki z Paryża przyspieszali, robiło się niezbyt fajnie. Tyle że przy wyniku 4:1 czy 5:1 losy spotkania zostały przesądzone, więc nie walczyli z pełnym zaangażowaniem. Na przykład Neymar nie lubi wracać do obrony, ma zawodników, którzy za niego biegają.
fot. FotoPyK