Reklama

624 dni Nowaka. Jaka była to kadencja?

redakcja

Autor:redakcja

28 września 2017, 17:36 • 7 min czytania 31 komentarzy

Lechia może tuszować zmianę na krześle trenerskim, wysyłając Piotra Nowaka w dyrektory, ale faktem jest, że coś się skończyło. Trener zza wielkiej wody, który chciał nauczyć piłkarzy amerykańskiego luzu, optymizmu, który miał wciągnąć biało-zielonych na inny poziom, wczoraj dotarł do mety swojej misji. Pytanie, w jakim stylu to zrobił, bo owszem, gdańszczanie mieli momenty świetnej gry, ale nie zmieniło się jedno – przed przyjazdem Nowaka pucharów nie było, po jego (umownym) wyjeździe również nie ma.

624 dni Nowaka. Jaka była to kadencja?

Lecz też nie można sprowadzać całej kadencji trenera do braku jednego awansu, to byłoby niesprawiedliwe. Zamiast tego można wybrać plusy i minusy jego pracy, które od razu rzucają się w oczy. Zacznijmy od tych drugich, bo w końcu gdyby ich nie było, nie byłoby zmiany na ławce.

Zbyt pochopne rezygnowanie z niektórych piłkarzy

Tak jak można mieć pretensje do zarządu, że oddał Malocę i Janickiego, nie znajdując w ich miejsce odpowiednich zastępców, tak można się też dziwić Nowakowi, bo ten szybko rezygnował z niektórych nazwisk. Był w Lechii piłkarz Chrapek, na polskie warunki całkiem przyzwoity, a przynajmniej taki, któremu warto dać kilka szans. Nowak na początku to rozumiał, ale potem odstawił go kompletnie, ostatni raz Chrapek zagrał w Lechii 25 lutego 2017 roku. Naturalnie więc po sezonie odszedł i otrzymując zaufanie od Urban, często jest Śląskowi przydatny. Bo choćby kto puścił piękną asystę do Koseckiego na 2:0 w meczu z Lechią? Oczywiście, że Chrapek.

Mało grał też Pawłowski, najpierw kontuzjowany, ale potem już odstawiony. Dziś całkiem nieźle radzi sobie w Zagłębiu. Mak, dopóki nie złapał kontuzji, też był regularnie wystawiany w Śląsku. Na razie trudno ocenić, czy Balde i Oliveira są od nich wszystkich lepsi, natomiast faktem jest, że wymieniona wyżej trójka odeszła do lepszych zespołów, przynajmniej na dziś. A wcale nie musiała, tylko została tam wypchnięta.

Reklama

I można mówić, że zarząd długo olewał transfery w ofensywie, ale Nowak sam pozbawiał się żądeł. Potem choćby w Bytowie, gdy Balde i Oliveiry jeszcze nie było w klubie, na prawym skrzydle wystawił Stolarskiego, a wynik gonił Wojtkowiakiem. Chyba dało się to przemyśleć i rozegrać lepiej.

Kompromitacje w Pucharze Polski

Kibic w Gdańsku może i chciałby zobaczyć jakiś mecz Pucharu Polski, ale specjalnie nie ma na to okazji – ostatni raz takiego zaszczytu dostąpił w marcu 2014 roku. Nowak nie pomógł, bo dwa razy dostał w trąbę, dwukrotnie boleśnie, przegrywając na zawsze niebezpiecznych terenach w Niepołomicach i Bytowie. Jeśli chodzi o drugą porażkę, to wiele można zrozumieć – jak braki kadrowe – ale nie to, nie porażkę z Bytovią. Ten zespół jeszcze w czerwcu walczył o pozostanie w pierwszej w lidze, a już w sierpniu ogrywał Lechię, nie wzmacniając się przecież przez te dwa miesiące szczególnie. Gola na wagę awansu strzelił Sebastian Kamiński, 25-letni prawy napastnik, który przez całą karierę trafił raz na poziomie wyższym niż II liga.

A jeśli wspomniane zostały braki kadrowe, to mimo wszystko Nowak posyłał w bój wciąż całkiem mocne zespoły, zarówno w Niepołomicach i Bytowie (góra i dół):

LECHIAN

Niestety, w Bytowie strzelał wspomniany Kamiński, w Niepołomicach z karnego Domański, wówczas jeszcze bez gola i meczu na poziomie wyższym niż II liga.

Reklama

Gra na wyjeździe

I to chyba nie przypadek, że oba mecze Lechia rozgrywała poza Gdańskiem, bo jak wiemy, zespół Nowaka poza swoim stadionem prezentował się słabo, osiągając w rozgrywkach 16/17 1,17 punktu na spotkanie. Jak wyglądało to w pięciu poprzednich sezonach?

15/16 – 0,79 punktu na mecz.

14/15 – 1,05

13/14 – 1,26

12/13 – 1,60

11/12 – 1,00

Jakiś postęp niby jest w porównaniu do dwóch zeszłych lat, ale znów, gdy w sezonie 13/14 Lechia też zajmowała czwarte miejsce w lidze, potrafiła przywieźć nieznacznie więcej oczek z delegacji. Wciąż jednak gdańszczanie poruszają w niskich rejonach ambicji, żaden z tych wyników nie budzi specjalnego podziwu. Nowak po prostu wpisał się w trend, nie zrobił wiele ponad. No, a jak już w tym sezonie wygrał dwa mecze na obcych boiskach, to nie wygrał żadnego u siebie.

Bojaźń w końcówce sezonu 16/17

Łączy się z brakiem wypracowanego stylu na wyjazdach. Pisaliśmy już o tym, więc krótkie przypomnienie:

Szkoleniowiec chciał bardzo mądrze podejść do finałowych spotkań w Poznaniu i w Warszawie, ale ta droga zaprowadziła donikąd. Futbol lubi ukarać kombinatorów i Lechia została ukarana. Miała zamiar zagrać dwa trudne tereny na zero z tyłu i – najwyraźniej – z przodu, co ostatecznie nie pozwoliło jej się wdrapać nawet na najniższy stopień podium. Żal tych meczów przede wszystkim dlatego, ponieważ były momenty, w których każdy widział jakim potencjałem dysponują biało-zieloni. Kiedy tylko podeszli wyżej, nie chowali się za zasiekami, podwójną gardą i mostem zwodzonym, potrafili rywala wręcz zdominować. Gdy przypomnieć sobie pierwsze 10-15 minut spotkań z Lechem oraz Legią, to tam goście lepiej wchodzili w mecz, kontrolowali go. Później jednak cofali się i wyczekiwali: co zrobi średnio dysponowany rywal, kiedy sędzia gwizdnie koniec meczu.

Wypracowanie najlepszego sezonu Lechii od lat

W rozgrywkach 14/15 Lechia na początku niemiłosiernie męczy bułę, trzeba zmieniać trenerów i dopiero udana końcówka sezonu zasadniczego daje gdańszczanom awans do górnej ósemki. Rok później historia jest ta sama, męczenie buły, zmiany na stołku, udany finisz i awans do ósemki rzutem na taśmę. Gdy Nowak miał cały sezon dla siebie, tej nerwówki nie było – Lechia albo liderowała, albo kręciła się w tabeli koło pierwszego miejsca. Gdański kibic nie musiał się za swoją drużynę wstydzić, co udowadnia średnia frekwencja u siebie:

16/17 – 17363

15/16 – 12812

14/15 – 16603

13/14 – 12756

12/13 – 13206

11/12 – 16842

Drużyna Nowaka ściągnęła na stadion najwięcej ludzi od momentu, gdy Lechia wprowadziła się na nowy obiekt. Wiadomo, że kampania 16/17 skończyła się dla Lechii znów poza Europą, natomiast zabrakło tylko jednego punktu, a nie kilku oczek, repasaży i przejazdu Marsjan przez orbitę w czas zaćmienia księżyca. Bywa.

Ustanowienie twierdzy Gdańsk

I a propos frekwencji – tego nikt Nowakowi nie zabierze – w swoim jedynym pełnym sezonie dla Lechii miał 2,47 punktu na mecz u siebie. Bądźmy uczciwi i podobnie jak przy okazji spotkań wyjazdowych, spójrzmy na bilans z poprzednich sezonów:

15/16 – 2,06

14/15 – 1,61

13/14 – 1,56

12/13 – 0,93

11/12 – 1,07

No, tu już widać różnicę, zdecydowaną. Do Gdańska bano się przyjeżdżać, bo wywiezienie nawet remisu graniczyło tu z cudem – taki Piast do 80. minuty prowadził jeszcze 2:1, by ostatecznie zostać z niczym i przegrać 2:3. Początek tego sezonu Lechia ma u siebie co prawda słaby, ale gra na własnym stadionie i tak musi pozostać w strefie plusów.

Wprowadzenie Lechii do czołówki w Polsce

nowal

(90minut.pl)

U góry 63 kolejki za Nowaka, na dole 63 kolejki przed Nowakiem. Jest różnica.

Umiejętność wykorzystania niektórych piłkarzy

Tak jak trzeba było Nowaka zganić za grę na wyjazdach i pochwalić za mecze u siebie, tak trzeba skrytykować za zrezygnowanie z potencjału choćby Chrapka i pochwalić za wyciągniecie sporych umiejętności z innych piłkarzy. Weźmy za przykład Krasicia – gdy przyszedł do Lechii i grał na skrzydle albo wręcz na szpicy (u von Heesena), był beznadziejny, bo nie miał dynamiki, przebojowości, atrybutów utraconych naturalnie z biegiem lat. Nowak przestawił Serba do środka pola i na długie miesiące dał Lechii kapitalnego piłkarza, czołowego w lidze. Stolarski? Też nie miał dobrego startu w Gdańsku, zesłano go na wypożyczenie do Zagłębia, za Nowaka dostał wędkę w meczu z Bruk-Betem, kiedy wszedł w pierwszej połowie i zszedł w drugiej. Ale rozwija się i na początku tego sezonu był obok Paixao najlepszym piłkarzem w zespole. Portugalczyk też zaczynał od przyjazdu z czeskiej banicji, trzech meczów bez bramki i długiej kontuzji, by zostać królem strzelców w zeszłym sezonie. A choćby przeciętnego bramkarza, czyli Milinkovicia-Savicia, udało się wypromować i sprzedać za spore pieniądze. Brakowało czasem Nowakowi „czutki” i konsekwencji, ale swoje strzały miał.

*

Obie listy można jeszcze rozszerzać, zastanowić się jaki wpływ na zespół miał widok zrezygnowanego Nowaka na ławce i skaczącego przy linii zamiast niego Owena. Pochwalić szkoleniowca za otwarty umysł taktyczny, bo nie trzymał się jednego ustawienia, Lechia grała 3-5-2, 3-4-3, 4-3-3, 4-2-3-1, potrafiła zmienić model gry w trakcie meczu i często jej to wychodziło.

Ocena pracy szkoleniowca jest niejednoznaczna. Nie osiągnął bowiem celu – tak jak wspominaliśmy, brakowało mu niewiele, ale do pucharów ostatecznie nie wszedł. Nie zostawia za sobą jednak spalonej ziemi, wciągnął Lechię na inny poziom i choć konstrukcja teraz się chybocze, Owen nie musi budować od nowa, wystarczy mu poprawić kilka elementów. Nie będziemy stawiać not w skali szkolnej, bo też nie ma to sensu. Wiemy za to, że czas z Nowakiem nie był dla Lechii stracony. A to, jeśli chodzi o szkoleniowców biało-zielonych, jest od jakiegoś czasu nowość.

Fot. 400mm.pl

Najnowsze

Ekstraklasa

Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?

Michał Trela
2
Trela: Licencyjna fikcja. Ale czy z luzowaniem dostępu do zawodu trenera należy walczyć?
Boks

Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Szymon Szczepanik
6
Usykowi może brakować centymetrów, ale nie pięściarskiej klasy [KOMENTARZ]

Komentarze

31 komentarzy

Loading...