“Jak Lewandowski skończy karierę, będziemy mieli Milika”, “Milik osiągnął znacznie więcej, niż Lewandowski w jego wieku” – mniej więcej w taki sposób przez długi czas nakręcali się polscy kibice. Co więcej, słuszności obydwu stwierdzeń właściwie nie dało się podważyć. Dziś jednak, w obliczu kolejnego dramatu napastnika Napoli, na sprawę trzeba spojrzeć nieco inaczej. Milik z powodu ogromnych problemów ze zdrowiem – a także kilku nie najlepszych decyzji z przeszłości – mocno zredukował jeden ze swoich największych atutów, czyli bardzo wczesny start w dorosłej piłce. Poza tym, co niestety trzeba napisać, dzisiaj dalszy jego rozwój oraz, ogólnie, cała kariera na najwyższym poziomie stanęły pod dużym znakiem zapytania.
Arek debiutował w polskiej ekstraklasie w wieku 17 lat. Kiedy miał osiemnastkę, przez rok strzelił 11 goli w najwyższej klasie rozgrywkowej i zapracował sobie na zagraniczny transfer opiewający na 2,6 miliona euro. Kiedy miał 19 lat, debiutował w Bundeslidze, gdzie najpierw zaliczył swoją pierwszą asystę, później pierwszą bramkę. W wieku 20 lat stał się ważnym ogniwem Ajaksu Amsterdam, a w wieku 22 lat za 32 miliony euro przeniósł się do Napoli, w którym zaliczył kapitalny start. I wtedy jego kariera się zatrzymała.
Długo mówiło się, że Milik przerastał będącego w jego wieku Lewandowskiego, i długo była to prawda. Dziś jednak – mając z tyłu głowy, że Arek nie zagra przez kilka miesięcy, co najmniej do swoich 24. urodzin – dochodzimy do momentu, w którym tego typu stwierdzenie nie jest już uprawnione. Przeciwnie, 23-letni Lewandowski był już motorem napędowym ataku Borussii, potrafił strzelić w sezonie 22 gole w Bundeslidze (które dały mistrzostwo), a także sieknąć Bayernowi hat-tricka w finale Pucharu Niemiec (który dał trofeum). Milik natomiast właśnie znalazł się na najpoważniejszym zakręcie w karierze, bo – zanim zdążył w pełni odbudować sportową formę po poprzedniej kontuzji – przyplątała mu się następna, i to jeszcze poważniejsza.
Porównajmy początek kariery naszych dwóch najlepszych napastników. Obu piłkarzy dzieli niemal równo 5,5 roku (bez jednego tygodnia), stąd w przypadku urodzonego w lutym Milika weźmiemy pod uwagę pełne lata, a u urodzonego w sierpniu Lewandowskiego pełne sezony:
Niestety, Milikowi nie będzie już dane poprawić swojego dorobku z 23. roku życia. A przez to przegrywa już z 23-letnim Lewandowskim, który w analogicznym wieku był lepszy zarówno pod względem liczby minut rozegranych na najwyższym poziomie (w Polsce i zagranicą), jak i pod względem liczby strzelonych goli. No i przede wszystkim Milik ma obecnie o wiele trudniejszą pozycję wyjściową, bo pierwsze, o czym musi teraz myśleć, to odzyskanie pełnej sprawności.
To jednak, co najbardziej różni obydwu napastników, to zdrowie. Pod koniec wieku juniorskiego Milik wchodził z buta do dorosłej piłki, a Lewandowski mozolnie dochodził do siebie po ciężkiej kontuzji. Jeden z marszu był poddawany dużym obciążeniom meczowym, drugi – w obliczu widma błyskawicznego przerwania kariery – rehabilitował się i ciężko pracował nad swoim organizmem. W efekcie Lewandowski stał się maszyną idealnie przygotowaną do potężnych obciążeń. Przez przeszło dziesięć lat opuścił w klubie ledwie pięć spotkań (!!!) z powodu kilku drobnych urazów, a cała jego kariera to modelowy przykład harmonijnego rozwoju. A Milik…
Arkowi od początku grania w seniorach przytrafiały się drobne kontuzje mięśniowe, ale też miewał inne urazy, na przykład uraz biodra. Prawdziwą udręką okazały się jednak problemy z kolanami. Jeszcze w 2015 roku, kiedy był zawodnikiem Ajaksu, w meczu Irlandia-Polska naderwał więzadło poboczne-strzałkowe w lewym kolanie, przez co stracił półtora miesiąca. W 2016 roku, już w barwach Napoli, zerwał więzadło krzyżowe przednie w lewym kolanie, co wyłączyło go na ponad cztery miesiące, a teraz w 2017 roku zerwał więzadło krzyżowe przednie w prawym kolanie. Ile będzie pauzował, dokładnie nie wiadomo, ale w opinii lekarzy ten uraz jest poważniejszy niż przed rokiem i w ogóle najpoważniejszy w całej karierze Milika.
Arek więc w wieku 23 lat odpada z rywalizacji z Lewandowskim, chociaż to oczywiście żaden wstyd przegrywać z jednym z najlepszych napastników świata. Nie jest też powiedziane, że na obecne problemy Milika złożyły się duże obciążenia w młodości. Organizm Lewego to bowiem prawdziwy fenomen, a organizm Arka – jak widać – już nie. Niezależnie jednak od przyczyn, kontuzje Milika brutalnie zatrzymały jego świetnie rozwijającą się karierę. Dzisiaj wszyscy mu życzą, by powrócił silniejszy, ale czy tak w istocie się stanie, to już zupełnie inna sprawa.
A wniosek z początków naszych eksportowych snajperów może być tylko jeden, zresztą bardzo banalny – w ostatecznym rozrachunku o sportowym sukcesie w największej mierze decyduje zdrowie.
Michał Sadomski
Fot. FotoPyk