Carlo Ancelotti to wykwintny taktyk, ale dziś namieszał w składzie aż za bardzo. Na ławce Ribery i Robben, parę stoperów stworzyli Sule i Martinez, a nie Boateng i Hummels. Trener Bayernu chyba dziś się pogubił, a z pewnością zrobili to jego piłkarze, którzy w destrukcji byli skuteczni, jak Daniel Sikorski w polu karnym. Nieporadność defensywy nie była jednak spowodowana brakiem umiejętności, a czymś magicznym, co dziś poplątałoby nogi każdemu chojrakowi. Jakby to ująć w trzech słowach… Może tak: Neymar, Cavani, Mbappe.
Przed meczem było jasne, że albo Ancelotti zwariował, albo w tym szaleństwie jest metoda i wymyślił specjalny plan na to spotkanie. Mistrzowie Niemiec przegrali 0:3, ale szczerze? Nie potrafimy powiedzieć, czy jego plan był dobry czy zły. A to dlatego, że nie zdążyliśmy go poznać. Już w drugiej minucie meczu Neymar w gąszczu obrońców w polu karnym dostarczył piłkę Daniemu Alvesowi, który otworzył wynik. A jeśli zaczynasz mecz od gonienia wyniku, to automatycznie musisz zmienić swój plan. Dlatego nie jesteśmy świadomi, jaki był pierwotny.
PSG atakowało trójką Neymar-Cavani-Mbappe, którzy przenikali przez obronę monachijczyków. Grali z taką lekkością, jakby naprzeciwko siebie mieli defensorów Guingamp, a nie Bayernu Monachium. Gdy tylko jeden z ich tercetu miał piłkę przy nodze, dwóch pozostałych aktywowało się do akcji. Współpracowali, jakby porozumiewali się telepatycznie. Tak, Neymar z Cavanim także. Pierwszy dowód mieliśmy na to po golu Urugwajczyka, gdy obrażeni piłkarze rzucili się sobie w ramiona.
No właśnie, przejdźmy do bramki na 2:0. Cavani zagrał piłkę Mbappe, ten wbiegł w pole karne i szukał w nim partnera. Szybko dostrzegł, że z głębi pola pod pole karne przybiegł Cavani i zagrał do niego, a napastnik świetnym strzałem w prawy róg podwyższył wynik. Na uderzenie zza jego pleców patrzyli Thiago i Tolisso, którzy nie zaangażowali się, a konsekwencje zostały wysnute nadspodziewanie szybko.
Od tego momentu mecz się zmienił. Bayern prowadził grę, szukał bramki w każdej akcji, ale brakowało w tym wszystkim polotu i pomysłu lepszego, niż piłka do Kimmicha i wrzutka na Lewandowskiego. Piłka bardzo często była w polu karnym PSG, a będąc konkretnym – nad polem karnym PSG. Klarownej sytuacji do strzelenia bramki Bayern sobie nie stworzył. Miał trzy okazje, każda z udziałem Lewandowskiego. Pierwszą, gdy Mueller wycofał piłkę przed pole karne, ale Lewandowski uderzył zbyt łatwo dla Areoli, któremu futbolówka wpadła do “koszyczka”. Drugą, gdy Lewy zgrywał głową do Vidala, a ten wbił piłkę do bramki z dwóch metrów, ale sędzia wychwycił minimalnego spalonego. I trzecią, czyli doliczony czas gry i strzał Polaka z rzutu wolnego. Bardzo dobry, ale fantastycznie obroniony przez Areolę.
Poza tym – łup, łup, łup, jak w pierwszej lidze. A skoro nie wychodziło z gry, to Kimmich brał się za dośrodkowania także z rzutów rożnych. Tych Bayern miał aż 18, PSG – jeden. Jednak wrzutki z narożnika również nie przynosiły skutku. Napisać trzeba też o 65% posiadania piłki. Ale nie liczy się czas przy piłce, tylko efektywność tego czasu. Dopóki Bayern posiadał piłkę, kontrolował grę (choć to paryżanie prowadzili dwiema bramkami). Gdy ją tracił, robiły się problemy.
Tych przysparzało wspomniane trio Neymar-Cavani-Mbappe. Stworzyli kilka świetnych akcji, najbliżej wykończenia jednej z nich był Neymar, który pod presją Sule przestrzelił. Ujmujące było, gdy po tej sytuacji podszedł do niego Edinson Cavani i przytulił go w geście pocieszenia. Aż dziwne, ile może się zmienić przez kilka dni w relacjach międzyludzkich. Mniejsza, czy szczerze czy na pokaz.
Natomiast na dobrą sprawę Brazylijczyk nie miał czego żałować. I tak strzelił drugiego gola. Z piłką rozpędzał się Dani Alves, którego faulem nie zdecydował się zatrzymywać Lewandowski. Patrząc na to, co stało się później – z pewnością żałował. Alves zagrał do Mbappe, ten wbiegł w pole karne, nawinął dziecinnie Alabę, zagrał mocno w środek, a piłka zaczęła odbijać się między nogami Javiego Martineza. Dłużej nie mógł patrzeć na to Neymar, który dopadł do piłki i wbił ją do bramki. 3:0, nokaut.
PSG zagrało dziś perfekcyjnie i pokazując, że w nowobogackiej erze tak mocni jeszcze nie byli. Aż strach się bać. Dziś postawili milowy krok do zajęcia pierwszego miejsca w grupie. Atak z takim flow, mordujący każdą defensywę w Ligue 1, będzie straszył też w Europie. Zaczął od rozbicia Bayernu w Parku Książąt. Trzech książąt.
PSG – Bayern 3:0 (2:0)
1:0 Alves 2′
2:0 Cavani 31′
3:0 Neymar 63′