Cały dzień mamy w głowie wieczorną imprezę, wyszykowaliśmy się, kupiliśmy alko, a na miejscu okazuje się, że brakuje nam czegoś w stylówce, feralnego paska do spodni. Albo mniej weekendowy przykład, taki z życia codziennego. Żona czy mama pytają, czy dobry obiad, a my oczywiście mówimy, że tak. I czegoś nam brakuje, najpewniej soli i pieprzu, ale ona nie może się o tym dowiedzieć, więc męczymy się bez nich. Generalnie chodzi nam o to, ze czasem wszystko wydaje się idealne, a jednak potrzebujemy czegoś jeszcze, brakującego elementu.
Pierwsze zwolnienie trenera następuje jeszcze przed pierwszą kolejką sezonu. Lech zalicza eurowpierdol oraz agrowpierdol, no, aż tak to nie, ale odpada z Pucharu Polski już na początku sierpnia. Legia bardzo słabo zaczyna rozgrywki i zwalnia trenera we wrześniu. Beniaminek jest absolutną rewelacją po 10. kolejkach. Znowu do Polski przyjeżdża jakiś Hiszpan i staje się gwiazdą ligi. Sędziowie znów zabierają punkty Probierzowi. Marcin Robak strzela gola za golem.
Czyli ekstraklasa pełną gębą. Ale czy przez te dziesięć kolejek czegoś wam w niej nie brakowało? A może kogoś? Nie wiemy, czy zwróciliście na to uwagę, ale ostatnio jakby mniej baboli bramkarzy, mniej… „pawełków”. Ha, słowo klucz! Pawełek. Brakowało go jak cholera, Mariuszowi z zakończeniem poprzedniego sezonu wygasła umowa ze Śląskiem Wrocław i przez całe lato pozostawał bezrobotny. Kluby z pierwszej ligi się nim interesowały, ale tam mają swoje uroki, a ekstraklasa to ekstraklasa, bez „pawełków” ani rusz.
Znany i lubiany Mariusz Pawełek podpisał dziś kontrakt z Jagiellonią Białystok. W trybie awaryjnym, bo kontuzjowany jest Marian Kelemen, a Damian Węglarz złamał palca i nie będzie mógł grać w najbliższym czasie. Tym samym Pawełek podpisuje kontrakt i zapewne z miejsca wskoczy do wyjściowego składu wicemistrzów Polski. Dla niego to super układ, warto było tyle czekać z podjęciem decyzji o nowym klubie. Za to Jagiellonia nie będzie ryzykować stawiając na juniora, tylko ma bramkarza ogranego przez lata w ekstraklasie. A my… mamy swoją sól futbolu. Sytuacja win-win-win.
fot. FotoPyK